- Niektórzy, zamiast „Pomorski Okręgowy Związek Żeglarski”, mówili „Gdyński Okręgowy Związek Żeglarski”. To było złośliwe, bo wielu uważało, że POZŻ zajmuje się głównie sprawami klubów żeglarskich z Gdyni, jako że jest ich tutaj najwięcej na Pomorzu, a inne są traktowane po macoszemu. Ja od razu zadeklarowałem, że POZŻ pod moim zarządem będzie reprezentował wszystkie kluby z całego regionu, bez faworyzowania kogokolwiek - mówi w rozmowie z nami, po pierwszym sezonie swojego urzędowania, prezes POZŻ Bogusław Witkowski .
- Powinniśmy chyba zacząć od pytania,czy ma pan jakiś patent żeglarski?
- Nie, żadnego patentu żeglarskiego nie mam. Mam patent mieszkańca miasta nadmorskiego. Urodziłem się w Gdyni i wychowałem u podnóża Kamiennej Góry. Do basenu jachtowego im. gen. Mariusza Zaruskiego miałem 200 metrów. Choć jednak żagle były obecne w moim życiu od samego początku, to jakoś tak się złożyło, że nie miałem okazji aktywnego żeglowania.
- W ogóle pan nie żegluje? Nawet bez patentu?
- Mam za sobą tylko parę kilkugodzinnych pływań po Zatoce Gdańskiej i trochę po jeziorach. Po morzu zacząłem żeglować dopiero kiedy zostałem prezesem Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego (POZŻ). To pływania poniekąd „służbowe”.
- No właśnie... Jak to się stało, że wiosną tego roku, zdecydował się pan kandydować w wyborach na nowego prezesa POZŻ?
- Przez kilka lat brałem udział w organizacji różnych imprez żeglarskich na terenie Gdyni, również jako sponsor poprzez moją firmę VBW. Ukoronowaniem tej działalności było uzyskanie honorowego członkostwa Yacht Klubu Polski w Gdyni. Przez jedną kadencję pełniłem tam nawet funkcję komandora sportowego. To było na początku lat dwutysięcznych. Potem zająłem się pracą zawodową i moje zaangażowanie w żeglarstwo nieco osłabło. W lutym otrzymałem propozycję kandydowania na prezesa POZŻ. Po kilku rozmowach z różnymi ludźmi, podjąłem decyzję o starcie w wyborach. Może to zabrzmi górnolotnie, ale uważam, że żeglarstwo powinno być elementem wychowania morskiego, a nie tylko sztuką dla sztuki. Pomyślałem więc, że właśnie nadarza się okazja, aby wcielić tę ideę w życie.
- Co to znaczy „otrzymałem propozycję”?
- Pomysł, abym kandydował w wyborach na prezesa POZŻ, wyszedł od Jerzego Sawickiego z Yacht Klubu Polski w Gdyni. Z czasem poparli go przedstawiciele także innych klubów żeglarskich. Mój wybór stał się więc realny i stąd decyzja.
- Czyli to nie była pańska fanaberia, został pan zaproszony?
- Tak to można ująć. Byłoby bufonadą z mojej strony, gdybym zapragnął mieć kolejną funkcję oprócz tych, które już mam. A, proszę mi wierzyć, na brak zajęć nie narzekam.
- A nie bał się pan, że nie mając doświadczeń żeglarskich nie poradzi sobie pan z szefowaniem POZŻ?
- Nie, ale od razu zastrzegłem, że nie mogę działać sam. Muszę mieć grupę osób wspierających, fachowców po prostu. Taka grupa się znalazła, więc mogłem bez stresu podjąć wyzwanie. Żeglarstwo jest wielowymiarowe – morskie, śródlądowe, sportowe, rekreacyjne, do tego dochodzą szkolenia i organizacja regat. Nie ma nikogo, kto by się znał doskonale na tym wszystkim. Tutaj rzeczywiście potrzebowałem wsparcia. Jednak od strony organizacyjnej, prawnej czy menadżerskiej byłem dobrze przygotowany.
- Czym pan przekonał żeglarzy, że zdecydowali się na pana głosować? Jaki był pański program? Co im pan obiecał?
- POZŻ jest jedynym związkiem sportowym o okręgowym znaczeniu, który ma swoją siedzibę w Gdyni. Niektórzy nawet mówili nie „Pomorski Okręgowy Związek Żeglarski”, ale „Gdyński Okręgowy Związek Żeglarski”. To było złośliwe, bo wielu uważało, że POZŻ zajmuje się głównie sprawami klubów żeglarskich z Gdyni, jako że jest ich tutaj najwięcej na Pomorzu, a inne są traktowane po macoszemu. Ja od razu zadeklarowałem, że POZŻ pod moim zarządem będzie reprezentował wszystkie kluby z całego regionu, bez faworyzowania kogokolwiek. To był główny punkt mojego programu i moja główna obietnica. Poza tym zapowiedziałem, że zrobię wszystko, aby o żeglarstwie na Pomorzu było głośno, także w mediach. Chodzi o to, by wysiłek naszych żeglarzy był należycie oceniany i doceniany przez społeczeństwo. Tego brakowało i wciąż jeszcze brakuje.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»