Inne

- Jest pan szefem znanej firmy VBW. Może żeglarze, którzy pana wybrali na swojego prezesa, liczyli po prostu, że sypnie pan groszem na potrzeby związku?

- Od razu zapowiedziałem, że moja firma nie będzie sponsorem żeglarstwa, jeszcze przed wyborem na prezesa POZŻ. Sprawa więc była jasna. Nie ukrywam, że chciałem też uniknąć wrażenia, że taką obietnicą kupuję sobie stanowisko. Jestem szefem POZŻ społecznie, nie biorę za to pieniędzy.

- Nie widzi pan tu jednak pewnej niekonsekwencji? Jako prezes POZŻ namawia pan firmy do sponsorowania żeglarstwa, ale swoich pieniędzy zaryzykować pan nie chce. To jakby pan przyznawał, że nie warto tego robić.

- Oczywiście, że warto. Co prawda moja firma finansowo nie wspiera działań POZŻ, ale nie znaczy to, że w ogóle nie jest zaangażowana w różne prowadzone przez związek działania. Ludzie z VBW wsparli POZŻ od strony organizacyjnej, marketingowej i piarowskiej starając się podnieść standardy w tym zakresie.

- Jak pana wybór przyjęli starzy działacze? Nie wszyscy chyba byli zadowoleni z, jak pan to powiedział, „podnoszenia standardów”?

- Nie było żadnej wojny, jeśli o to pan pyta. Wręcz przeciwnie. Muszę podkreślić, że spotkałem się z dużą życzliwością, również ze strony ustępującego zarządu. Poprzedni prezes POZŻ, pan Edward Kinas zadeklarował pomoc i współpracę, wszedł nawet do nowego zarządu. Pewnie, zwłaszcza na początku, niektórzy patrzyli na mnie „kto zacz”, ale nie było jakiegoś sekowania.

- Słowem idylla...

- Bez przesady, ale to prawda, że obyło się bez większych problemów. Zresztą powiem tak. Zasada jest prosta. Jeśli związek może w czymś pomóc klubom i pomaga, wszystko jest ok. W innej sytuacji, żeglarze psioczą. Staram się pomagać. Chcę, aby jeśli zajdzie potrzeba, pierwszy telefon z prośbą o wsparcie wykonywali do nas. Póki co taka filozofia się sprawdza.

- W jakim stanie zastał pan POZŻ?

- Sytuacja jest taka, że Polski Związek Żeglarski (PZŻ), którego członkiem jest POZŻ, ma w wieczystym użytkowaniu tereny w marinie w Gdyni. My w ich imieniu zarządzamy nimi i mamy z tego tytułu pewne profity. Muszę powiedzieć, że m.in. dzięki temu, POZŻ może spokojnie funkcjonować. Bez szaleństw, ale jednak. Nie mogę więc powiedzieć, że zastałem związek w katastrofalnej sytuacji finansowej. Nie odkryłem też żadnych afer czy nadużyć.

- Ale gdyby pan miał wystawić jakąś ocenę związkowi, powiedzmy w skali od 1 do 5, to w momencie, kiedy pan do niego wchodził, jaka by ona była?

- Trzy plus.

- Od wielu lat pańska firma VBW wspiera kobiecą koszykówkę. Pan jest przewodniczącym Rady Nadzorczej zespołu Centrum Wzgórze Gdynia (do niedawna Lotos Gdynia - red.). Na ile pańskie doświadczenia z kobiecej koszykówki przydały się w żeglarstwie?

- Na pewno umiejętność promowania. Mamy na Pomorzu znakomite imprezy o wspaniałej historii, jak choćby Regaty o Błękitną Wstęgę Zatoki Gdańskiej. Co z tego, skoro szerzej nie są one znane. W tym sezonie udało nam się odświeżyć kontakty z takimi ludźmi jak Bohdan Sienkiewicz czy Aleksander Gosk, zasłużonymi dla propagowania żeglarstwa. Nawiązaliśmy też bliską współpracę z niektórymi mediami branżowymi. To wszystko już procentuje, a mam nadzieję, że przyniesie jeszcze bardziej obfite owoce w najbliższej przyszłości.

- Czym pan może się pochwalić po pierwszym sezonie prezesowania POZŻ?

- To był dla mnie sezon „rozpoznawczy”, ale pewne rzeczy już udało się zrobić. Polepszyła się nieco sytuacja finansowa okręgu. Był on też bardziej widoczny – położyliśmy mocny nacisk, większy niż dotychczas, na promocję pomorskiego żeglarstwa. Niektóre imprezy wsparliśmy organizacyjnie, udało nam się też stworzyć nowe jakości, m.in. Puchar Korsarza. Staraliśmy się również wyjść poza Zatokę Gdańską, poprzez np. Bitwę o Gotland, w której dwa jachty, jeden ze Świnoujścia, drugi z Gdańska, ścigały się dookoła Gotlandii. Ważne dla mnie jest to, że impreza ta nie skończyła się tylko na wyścigu, ale ma swoją kontynuację w szkołach w Pucku i Cedrach Wielkich, które dopingowały obu żeglarzy. To jest właśnie to o co mi chodzi. Nie ściganie dla samego ścigania, ale aby coś z tego wynikało bardziej trwałego, jakieś wartości. Jestem zdania, że żeglarstwo nie może trwać tylko w sezonie. W zimie mówmy o żeglarstwie. W szkołach czy na pokładach żaglowców. Niech tam odbywają się lekcje wychowania morskiego.

1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter