Żegluga

Piraci wycofali się z przybrzeżnych rejonów Somalii, ale jednocześnie doszło do gwałtownego wzrostu ich aktywności w innych regionach. Dlaczego wspólnota światowa pozostaje bezsilna wobec morskich przestępców?

W latach rozkwitu somalijskich piratów ich ulubioną taktyką było wodowanie szybkich kutrów z bazowego statku i błyskawiczny atak. Uprowadzone supertankowce i duże drobnicowce piraci cumowali bliżej wybrzeża, gdzie znajdowały się ich bazy, i przez wiele miesięcy czekali na okup. Worek z kilkoma milionami dolarów zrzucano im na pokład ze spadochronem ze śmigłowca.

Tak to wyglądało jeszcze kilka lat temu. Konsekwentna walka z piratami przy wschodnim wybrzeżu Afryki zrobiła swoje: do Morza Arabskiego powraca spokój. W ubiegłym roku odnotowano tylko uprowadzenie dwóch statków u wybrzeży Somalii, aczkolwiek wcześniej corocznie dochodziło tam do kilkudziesięciu ataków.

Jest to rezultat wieloletnich wysiłków wspólnoty międzynarodowej - wyjaśnia ekspert ds. prawa morskiego Instytutu Państwa i Prawa RAN Wasilij Guculak:

- został zatwierdzony szereg aktów prawnych na szczeblu Rady Bezpieczeństwa ONZ, która pozwoliła na ściganie piratów i użycie przeciwko nim siły nie tylko na morzu, lecz również na niszczenie ich baz na lądzie. Pojawiła się międzynarodowa flotylla wojskowa, i piraci się boją.

Na zachodnim wybrzeżu kontynentu afrykańskiego sytuacja wygląda odwrotnie. Ugrupowania przestępcze w Nigerii, panoszące się tylko na lądzie, coraz aktywniej wypływają na morze. Statek-ofiara, zazwyczaj niewielki tankowiec, jest zaganiany do bezludnego miejsca, ściągane jest z niego paliwo, które potem sprzedaje się na lądzie, a statek porzuca się. O skali somalijskich piratów ich nigeryjscy koledzy na razie nie mogą nawet marzyć. Jednak przez ostatnie 5 lat liczba ataków u wybrzeża Nigerii wyrosła 7-krotnie. Kto wie, co będzie jutro?

Niespokojna sytuacja panuje w Cieśninie Malakka - chyba najstarszym pirackim rejonie na świecie. Przez pierwsze dziesięciolecie XXI wieku aktywność piratów zmalała. W rezultacie kraje regionu od 2010 roku prawie zawiesiły patrole antypirackie. Jednak przez ostatnie lata gwałtownie rośnie liczba ataków.

Co robić? Nie zawsze można liczyć na wysiłki krajów przybrzeżnych. Na przykład, Nigeria nie ma możliwości do tego, aby efektywnie walczyć z piratami. Być może nadszedł czas na tworzenie międzynarodowych flotylli, jak w Zatoce Adeńskiej?

Istnieje też trzeci wariant - zezwolenie właścicielom statków cywilnych na zatrudnianie uzbrojonej ochrony, po określeniu zasad użycia broni na otwartym morzu. Oto opinia Wasilija Guculaka:

- jeśli piraci będą mieli świadomość, że mogą spotkać się z oporem, nie każdy zdecyduje się na atak. Obecnej rekomendacji Międzynarodowego Biura Morskiego nie można czytać bez uśmiechu. Na przykład, zalecają strącenie piratów za burtę za pomocą strumienia wody. Komentarze są zbędne. Jeśli chcemy położyć kres piractwu, należy rozwiązać kwestię użycia broni palnej na pokładzie statku. Drugim skutecznym sposobem jest patrolowanie przez okręty wojskowe rejonów, zagrożonych piractwem. Na utrzymanie takich flot potrzebne są duże pieniądze, Nie wszystkie państwa zdecydują się na to.

A więc, międzynarodowych antypirackich flotylli za wyjątkiem Zatoki Adeńskiej nie ma. Wspólnota światowa przez ostatnie lata ma zbyt dużo palących problemów na lądzie, i po prostu nie ma czasu na zapewnianie bezpieczeństwa na morzu.

Dlatego statki cywilne w regionach, gdzie nie ma silnych narodowych flot wojskowych, są obecnie bezbronne. Eksperci mówią o konieczności brania na pokład ochrony. Istniejące zasady morskie nie przewidują obecności broni na statkach cywilnych. Szereg krajów zakazuje statkom cywilnym nawet zawijania do swoich portów, jeśli na pokładzie znajduje się broń.

Cała ta sytuacja jest korzystna tylko dla piratów. Dlatego wcześniej czy później problem ten trzeba będzie rozwiązać. Lepiej zrobić to, nie czekając na kolejne ataki coraz bardziej bezczelnych piratów.

polish.ruvr.ru
 

1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6916 3.7662
EUR 4.2384 4.324
CHF 4.5157 4.6069
GBP 5.0218 5.1232