Poseł Andrzej Jaworski prosił Wojciecha Dąbrowskiego o wyjaśnienie do jakich podmiotów z łącznej kwoty 1 mld 100 mln zł, po odjęciu 150 mln zł pomocy publicznej dla Stoczni Gdańsk w 2009 roku, trafiło pozostałe 950 mln złotych i jakie są tego efekty.
Prezes ARP informował, że pozostałe zaangażowanie publicznych środków w wysokości 950 mln zł w formie dokapitalizowań i pożyczek dla sektora stoczniowego, trafiły do Morskiej Stoczni Remontowej w Świnoujściu, stoczni Gryfia w Szczecinie, gdyńskiej Nauty, Crista, Energomontażu Północ Gdynia (pożyczka na zakup małego suchego doku), oraz Pomorskiej Strefy Ekonomicznej (na realizację planu modernizacji infrastruktury na terenach byłej Stoczni Gdynia). Jego zdaniem te inwestycje mają charakter rynkowy i nie są pomocą publiczną, czego dowodem ma być wynik kontroli pożyczek dla stoczni Crist (na zakup suchego doku) oraz Nauty (na kupno terenów po dawnej Stoczni Gdynia) przeprowadzonej przez KE.
- To są inwestycje na całym wybrzeżu skierowane do podmiotów, które w danym momencie przedstawiły programy rozwojowe, dające możliwość zwrotu tych środków, czy to w formie kapitałowej czy odkupu akcji lub udziałów – mówił Dąbrowski.
A efekt?
- W trzech naszych stoczniach remontowych (Naucie, Gryfii i MSR, należących do Funduszu MARS - dop. red.) w latach 2010 – 2012 osiągnęliśmy wzrost przychodów o 35 procent, jednocześnie zwiększając wynik na sprzedaży o 40 mln zł – stwierdził prezes ARP. – Stworzyliśmy pewien model współpracy pomiędzy Skarbem Państwa, ARP i Pomorską Strefą Ekonomiczną. Dzięki temu, według moich szacunków na terenie byłej stoczni Gdynia pracuje około 4 tys. osób, zatrudnionych w rentownych przedsiębiorstwach, jak choćby Elektromontaż Północ, Nauta, Gafako, czy Crist.
Z tym stwierdzeniem nie zgodził się jednak przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ Solidarność Krzysztof Dośla.
- Skoro mowa o modelu przemysłu stoczniowego, to korzystając z obecności ministra skarbu i przedstawiciela ARP, chciałbym zapytać jaki ma być ten przyszłościowy model? Taki w jakim funkcjonują dziś obie stocznie z Grupy REMONTOWA, czy też może, niestety, model części zakładów z dzisiejszego terenu dawnej Stoczni Gdynia? – pytał Dośla. - Bo ja się nie zgadzam z tym, że tam powstały 4 tys. nowych miejsc pracy. Znacząca większość podmiotów gospodarujących na tych terenach działała tam wcześniej, natomiast z niepokojem obserwujemy, jak pracuje tam coraz więcej obcokrajowców. Czy pieniądze publiczne zostały wydane po to, aby tam zatrudniać obcokrajowców i Polaków zatrudnionych w większości na jednoosobowej działalności gospodarczej? To nie jest tworzenie miejsc pracy, tylko tworzenie nieuczciwej konkurencji dla podmiotów takich jak choćby stocznie z Grupy REMONTOWA!
Na to pytanie odpowiedź nie padła.
