Inne

- Normalnie na rynku to tak wygląda, że zarząd stoczni opracowuje biznesplan i przedstawia właścicielowi. Jeżeli uzyska aprobatę, to stara się przekonać dawców kapitału, czyli banki, które siedzą po drugiej stronie stołu, żeby udzieliły pod ten plan finansowania. Banki siedzą obok z zamawiającym i przeglądają firmę, jej produkty, standing finansowy, ludzi i odpowiednio reagują – mówił podczas debaty prezes Gdańskiej Stoczni Remontowa S.A. Jarosław Flont. – Prezes Dąbrowski ma problem, bo jako ARP, niby jest właścicielem pasywnym, ale nadzoruje i autoryzuje biznesplan, jednocześnie szuka finansowania i samemu go sobie udziela. To ewidentny konflikt ról, tego się nie da pogodzić. To musi ocenić podmiot finansujący, czyli banki, które udzielają finansowania projektowego od lat.

- To zabrzmi brutalnie, ale wolny rynek to jest jedyne dobre rozwiązanie. Jeżeli dwóch właścicieli chce się porozumieć, to nie ma nikogo lepszego niż ci, którzy walczą o przetrwanie zakładu, w który włożyli pieniądze. Nie ma innego sposobu, my tu nie możemy nic radzić. Od tego są właściciele i wszystko zależy od nich – mówił Piotr Soyka, stojący na czele Grupy kapitałowej REMONTOWA. - Poza tym, jak najmniej państwa w gospodarce! Każda pomoc polegająca na udzielaniu publicznych pieniędzy wybranym podmiotom jest po prostu nieetyczna, bo faworyzuje je kosztem innych. Rynek stoczniowy na wybrzeżu jest silnie konkurencyjny. Jeżeli taka firma ma tych samych kooperantów, to wtedy może im płacić więcej i to nie dlatego, że optymalizuje własne koszty. My jesteśmy zainteresowani, żeby żadna stocznia nie upadła, bo to działa na korzyść całego sektora – jest więcej firm kooperacyjnych, więcej zleceń i lepsza oferta. Upadłość Stoczni Gdańsk nie leży w niczyim interesie, ani właścicieli tej stoczni, ani jej pracowników, ani nawet naszym – jako jej konkurentów. Przykład naszej grupy pokazuje, że firmy, choć niestety nie wszystkie, lepiej rozwijają się w warunkach konkurencji, gdy rynek pracy i kooperacyjny są ustabilizowane, o ile oczywiście te firmy są dobrze zarządzane. Bo do zarządzania, jak do wszystkiego, trzeba mieć talent.

Minister Skarbu stwierdził, iż nie chciałby, aby debata przerodziła się w sąd nad prywatnym inwestorem. – Jednym się biznes układa, innym nie, to jest kwestia przyjęcia trafnych założeń i konsekwencji w działaniu. Jeszcze raz powtarzam, dzisiaj byłem w dwóch miejscach – gdzie się remontuje i buduje statki. Tam praca wre, nie ma wielu takich przestrzeni w Europie jak te, które dziś tam widziałem. Jestem poruszony tym, co tam zobaczyłem, trzynaście statków w budowie, potężne inwestycje, żeby realizować projekty związane z platformami wiertniczymi. Co do pytania przewodniczącego Dośli o model przemysłu stoczniowego, będziemy o tym i o Stoczni Gdańsk rozmawiać na Komisji Trójstronnej (dziś – dop. aut.)

Dyskusję zakończył marszałek Województwa Pomorskiego Mieczysław Struk.

- Mamy nadzieję, że Stocznia Gdańsk nie upadnie. Nie wyobrażam sobie naszego wybrzeża bez przemysłu stoczniowego. Dla nas jako władz samorządowych, to nie tylko 1500 ludzi, którzy mogą stracić pracę, ale także kwestia wysokiej kultury technicznej związanej z tym regionem, którą trzeba utrzymać. W razie ogłoszenia upadłości, my ze strony samorządu województwa pomorskiego deklarujemy daleko idącą pomoc w przekwalifikowywaniu pracowników za pośrednictwem wojewódzkiego urzędu pracy. Mamy na to środki publiczne. Mamy jednak nadzieję, że właściciele Stoczni Gdańsk porozumieją się, uzgodnią dalsze kroki i będą je wspólnie realizować. Jest to w interesie nas wszystkich.

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Landowski

 

1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter