Uczestniczący w debacie posłowie (Andrzej Jaworski z PiS i Jerzy Borowczak z PO) oraz radni sejmiku (Małgorzata Ostrowska z SLD) usiłowali dociec zarówno treści owego porozumienia jak i przyczyn, dla których jego realizacja napotyka na trudności. Jednoznaczna odpowiedź na te pytania nie padła. Jednak z wymiany zdań pomiędzy przedstawicielami obu akcjonariuszy można było wywnioskować, że kością niezgody są działania (a raczej ich brak) mające na celu upłynnienie kolejnych składników majątku stoczni (tych, które jeszcze można sprzedać, bo większość jest zastawiona), żeby przywrócić płynność finansową spółce. Obie strony zarzucają sobie nawzajem w tym względzie opieszałość.
Litwinow: - Porozumienie polegało na tym , że ukraiński inwestor wyłożył dodatkowe 80 mln zł, a ARP kupiło stoczniowe dźwigi i miało pomóc w znalezieniu kupca na kolejne składniki majątku stoczni. I my tylko chcemy, żeby druga strona tego dotrzymała.
Dąbrowski: - To, co mieliśmy po stronie ARP w porozumieniu, czyli zakup dźwigów, zostało zrealizowane. Kolejne elementy, które były określone łącznie z harmonogramem, jak sprzedaż przez stocznię kolejnych aktywów nie zaistniały w określonych datach, co w sposób oczywisty rzutuje na dzisiejszą płynność spółki.
W dodatku, jak wynikało z tego co i jak mówił prezes Dąbrowski, ARP najwyraźniej nie dowierza w powodzenie owego biznesplanu. - Jest projekt budowy wież wiatrowych, który był badany przez BGK i BOŚ i nie doszło do finansowania. Czy w tej sytuacji ARP może udzielić finansowania? Moim zdaniem, nie – stwierdził.
Ratunkiem dla Stoczni Gdańsk może być proporcjonalne podwyższenie kapitału, ale ta decyzja musi uzyskać akceptację KE. Przedtem jednak obaj akcjonariusze muszą wyrazić taką wolę, co nie wydaje się wcale takie oczywiste. Mimo to, obaj właściciele niezmiennie powtarzali, że nie ma między nimi żadnego konfliktu i oferta proporcjonalnego podniesienia kapitału jest wciąż aktualna.
- Szukamy alternatywnych rozwiązań, jednak wszystkie one muszą mieć formułę komercyjną, aby nie zostały uznane przez KE za pomoc publiczną – mówił prezes ARP.
- Zaczęliśmy realizować nowy plan. Rezultaty pierwszego półrocza są takie, że stocznia odzyskała rentowność operacyjną pracując w najtrudniejszym okresie, nie mamy jednak płynności i wiszą nad nami straszliwe zadłużenia – przyznawał Andrzej Stokłosa.
- Czy wy naprawdę chcecie uratować stocznię? Czy tam w ogóle jest jeszcze co ratować? Ja już widziałem plany naprawcze dla Stoczni Gdańsk, które miały 3 metry wysokości, a stocznia do dziś jest nierentowna – grzmiał podczas debaty poseł Jerzy Borowczak.
- Prywatny inwestor włożył w ten biznes w sumie już 380 mln zł i żadnej złotówki nie ma zabezpieczonej. I będzie bronił tej stoczni do upadłego, bo to jest dla niego jedyna szansa, aby nie stracić włożonych pieniędzy – tłumaczył Litwinow.
- To ile jeszcze może dać pan Taruta? – dopytywała się radna Ostrowska.
- To miała być debata, a ja czuję się, jakbym był na przesłuchaniu – rozłożył ręce Konstanty Litwinow.
