Inne

- Który z zaprojektowanych przez pana żaglowców darzy pan największym sentymentem, a którego najmniejszym?

- Każdy lubię. Gwarek, czyli Royal Clipper, oczywiście, bo to przepiękna jednostka, Oceania także... Ale wszystkie są piękne. Running of Waves może mniej się chwalę, bo była to dla mnie katastrofa finansowa. Lepiej mi idzie robienie projektów, gorzej z budowaniem statków - a w tym wypadku miałem kontrakt i na projekt, i na budowę. Nie wyszedłem na tym najlepiej.

- Prowadzi pan dzisiaj własną firmę. Jak pan zdobywa zamówienia? Wystarczy wymienić nazwisko?

- To jest mały rynek, wszyscy się znają. Co chwilę zgłaszają się do mnie jakieś firmy reklamowe. Mówię im, że w tym sektorze bilboardy wielkości Pałacu Kultury na nikim nie robią wrażenia - jeżeli ktoś chce zbudować statek żaglowy, łatwo mnie znajdzie. Działa nazwisko.

- Jest pan najbardziej znany z projektowania żaglowców, ale nie tylko tym się pan zajmuje. W pana biurze powstają też projekty statków. Zaprojektował pan np. statek wycieczkowy, który pływa po Nilu, inne statki żeglugi śródlądowej czy pełnomorskie tankowce. Co pan woli projektować, tego rodzaju statki czy żaglowce?

- Wolę projektować oczywiście żaglowce. Ale trzeba pamiętać, że nie pracuję sam, mam prężny zespół, który bardzo dobrze działa. Jeszcze na szczęście żyje grupa doświadczonych konstruktorów z mojego macierzystego biura Stoczni Gdańskiej, z którymi chętnie współpracujemy i kilka osób zdolnej młodzieży. I to owocuje. Przypisuje sobie autorstwo organizacyjne, ale projekty to zasługa całego zespołu.

- Jak jest w tej chwili z zamówieniami?

- Gorzej niż kiedyś. Niemniej od czasu, kiedy prowadzę samodzielną działalność, zawsze było tak, że gdy kończyło się jedno zamówienie, pojawiało się następne. Specjalnie się też nie reklamuję, bo gdyby zgłosiło się dziesięciu klientów jednocześnie, musiałbym odmawiać. A tego nie lubię.

- A nie myślał pan o projektowaniu jachtów? Szybciej i więcej można zarobić...

- No tak. Ale istnieje silna grupa konstruktorów, z którymi nie chce mi się ścigać. Tam jest inna specyfika... Pewnie bym potrafił zaprojektować jacht, ale w żaglowcach czuję się bezpiecznie, po co więc szukać czegoś innego?

- Nad czym pan teraz pracuje?

- Współpracuję ze Stocznią Marynarki Wojennej i ze Stocznią Gdańską, może coś z tego wyniknie.

- Żaglowiec dla Indonezji?

- Za wcześnie się chwalić.

- Prezes stoczni, z którym rozmawialiśmy jakiś czas temu, już się zdążył pochwalić waszą współpracą. A czy istnieje statek, który chciał pan zaprojektować, a nie miał pan okazji?

- Jest. I myślę, że go niedługo zaprojektuję. To jest właśnie ta jednostka o nowym, ciekawym ożaglowaniu, o której mówiłem wcześniej. Ale nie zapeszajmy.

- Czy można mówić o polskiej szkole konstruktorów żaglowców, której pan przewodzi? Czy wychował pan pokolenie następców?

- Są młodzi koledzy, zdolni, którzy pozakładali firmy i myślę, że byliby w stanie zaprojektować duże jednostki. Tylko dostać zamówienie nie jest tak łatwo. Mniej wierzę w swoją genialność, a bardziej w uwarunkowania. Na przykład Daru Młodzieży nigdy nie zaprojektowałbym jako singiel. Musiałem być w biurze projektowo-konstrukcyjnym Stoczni Gdańskiej, w którym było iluś tam mądrych ludzi i dzięki nim mogłem działać. W przeciwnym wypadku nie byłbym wiarygodny. Miałem po prostu szczęście.

- Jako przedstawiciele pisma, które kontynuuje tradycje miesięcznika „Morze”, nie możemy nie zapytać o pańską fascynację morzem, która zaczęła się od przeczytania właśnie „Morza” i sprowadziła pana tutaj aż z Podlasia.

- Tu cześć i chwała redaktorowi Jerzemu Micińskiemu. Było w „Morzu” coś takiego jak Klub Neptuna i to mnie fascynowało. Dzięki temu w dziesiątej klasie znalazłem się na obozie żeglarskim zorganizowanym właśnie przez ten klub. Spodobało mi się. I dzięki temu mam swoje najważniejsze trofeum: nagrodę miesięcznika pod nazwą „Tak trzymać” z 1986 roku.

 

Tomasz Falba, Czesław Romanowski

Fot. Czesław Romanowski

 

Zygmunt Choreń

Urodził się w 1941 roku we wsi Brzozowy Kąt na Podlasiu. Jest absolwentem Politechniki Gdańskiej i Leningradzkiego Instytutu Budowy Okrętów. Dyplom inżyniera otrzymał w 1965 roku. Od 1965 do 1968 roku był pracownikiem Politechniki Gdańskiej, a następnie biura konstrukcyjnego Stoczni Gdańskiej, gdzie od 1978 roku stał się głównym konstruktorem żaglowców. Zaprojektował i nadzorował budowę 17 wielkich żaglowców, pływających dziś pod banderami Polski, Bułgarii, Rosji, Ukrainy, Niemiec, Finlandii, Japonii i Panamy, m.in. Pogorię,Dar Młodzieży (oraz pięć podobnych jednostek dla ZSRR), Fryderyka Chopina, Oceanię i Royal Clippera. Jest też kapitanem jachtowym. W latach 1973-1974 jako członek załogi jachtu Otago brał udział w pierwszych wokółziemskich regatach Whitbread. Należy do Bractwa Kaphornowców. Od 1992 roku prowadzi w Gdańsku biuro projektowania statków Choren Design and Consulting.

 

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9983 4.0791
EUR 4.2806 4.367
CHF 4.3691 4.4573
GBP 5.0068 5.108

Newsletter