Stocznie, Statki

Kierowane przez Mariana Krzaklewskiego Stowarzyszenie "Solidarni ze Stocznią Gdańską" zebrało łącznie 5,3 mln złotych. Za te pieniądze nie udało się jednak wykupić udziałów w zakładzie. Na co zostały wydane pieniądze?

Według dziennikarzy "Gazety Wyborczej", pieniądze miały być wydawane m.in. na zapomogi dla wiceprzewodniczącego stoczniowej Solidarności Karola Guzikiewicza, wypłaty za naukę języka angielskiego dla jego żony (1440-1920 zł), zakupy kwiatów na pogrzeby, figurki Chrystusa, prenumeratę czasopism, zapomogę dla prałata Henryka Jankowskiego. "S" miała też płacić stoczniowcom za wstępowanie do związku zawodowego, a często przyznawać biorącym udział w protestach pożyczki, które później umarzano - czytamy w publikacji "Gazety Wyborczej".W rozmowie z nami i Krzaklewski, i Guzikiewicz podkreślali, że artykuł zawiera wiele przekłamań. Lider "S" uważa go za wymierzony w związki zawodowe i stocznię.

- Część przykładów rzekomych nieprawidłowości dotyczy spraw zgłoszonych do nas, w których odmówiliśmy pieniędzy. Tak było w przypadku świętej pamięci Henryka Jankowskiego, nad czym zresztą ubolewałem. Statut stowarzyszenia umożliwiał wsparcie tylko dla stoczniowców, więc nie mogliśmy pomóc mu w zakupie leków - tłumaczy Marian Krzaklewski i zapewnia, że jego stowarzyszenie nie dyskryminowało stoczniowców nienależących do "S" i niebiorących udziału w protestach Solidarności.

Ostrzej o sprawie wypowiada się Karol Guzikiewicz.

- Nie ma w Trójmieście uczelni, która nie zyskałaby na tym, że wspieraliśmy chcących się uczyć związkowców. Moja żona, zresztą była działaczka "S", dziś nauczycielka z funduszu, otrzymywała połowę wymienionych kwot, druga pochodziła od uczniów. Nigdy nie oferowaliśmy pieniędzy z funduszy na ratowanie stoczni za udział w protestach. Diety związane z koniecznością wzięcia dnia wolnego w pracy czy transport na miejsce demonstracji opłacamy z innego funduszu - strajkowego. Rozmawiałem z cytowanym w tekście działaczem związkowym, który mówi o "podkupywaniu" pracowników przez "S". Wytłumaczył mi, że jego zamieszczona w artykule wypowiedź pochodzi sprzed pięciu lat, kiedy byliśmy skonfliktowani. Pieniądze ze zbiórki nigdy nie były wydawane na kwiaty ani na tę nieszczęsną figurkę - zapewnia.

- Uważam, że ten artykuł uderza w Solidarność, ale też w stocznię, sugerując, że domaga się ona rządowych pieniędzy. To nieprawda - twierdzi Guzikiewicz. - Rozmawiałem z Marianem [Krzaklewskim], dziennikarze "Gazety Wyborczej" nie zapytali go nawet o przygotowane przeze mnie roczne sprawozdanie z wydatków funduszu. Bazowali na bilansach księgowych, gdzie umieszczane są wydatki z wielu różnych związkowych kont. Pójdę z tą sprawą do sądu. Będziemy domagać się przeprosin, sprostowania i odszkodowania przeznaczonego na cel charytatywny.

Jacek Wierciński

Zdjęcie: Tomasz Szambelan

 

+9 To jest zwykła sitwa
Guzikiewiczowi nie można wierzyć pod żadnym pozorem. Kłamca i oszust. Tyle na ten temat
07 sierpień 2013 : 09:09 Guest | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9517 4.0315
EUR 4.2733 4.3597
CHF 4.3648 4.453
GBP 4.9875 5.0883

Newsletter