Stocznia Gdańsk ma problemy z płynnością finansową, jej pracownicy nie otrzymali całej wypłaty za grudzień, a zakład ma zamiar zwolnić 200 osób - alarmują związkowcy. - To element restrukturyzacji, nic strasznego się nie dzieje - uspokaja zarząd.
"Rok zaczyna się KIEPSKO" to tytuł z najnowszego wydania pisma stoczniowej Solidarności. Wiceprzewodniczący związku, Karol Guzikiewicz pisze: "Niedawno dzieliliśmy się opłatkiem i składali sobie życzenia, by Nowy Rok nie był gorszy od poprzedniego, a tymczasem ten 2013 rok zaczyna się dla stoczniowców kiepsko. Stocznia Gdańsk ma problemy z płynnością finansową i 10 stycznia pracownicy nie otrzymali wszystkich należnych im pieniędzy. Podobne problemy mają i inne zakłady przemysłu okrętowego. Obawialiśmy się kłopotów finansowych stoczni od pół roku, nie było wielką tajemnicą, że są kłopoty finansowe i występują zaległości z różnego rodzaju płatnościami. Nie ma tu żadnego wytłumaczenia, zgodnie z Kodeksem pracy jest to złamanie prawa".
Jak pisze dalej, zarząd stoczni poinformował stoczniowców, że perturbacje z wypłatami dla pracowników są spowodowane zaległościami w dopływie środków finansowych od kontrahentów firmy, armatorów, którzy nie płacą w terminie.
- Tak czy inaczej, najważniejszym dzisiaj problemem jest odzyskanie płynności finansowej stoczni, zaspokojenie należności pracowników i wyplątanie się firmy z długów, jakie ma m.in. wobec organizacji związkowych - twierdzi Guzikiewcz. - W przeciwnym przypadku stoczni grozi upadłość z wszystkimi konsekwencjami – finansowymi dla załogi, dyrekcji i właścicieli, ale i społecznymi – którymi obciążona zostanie ekipa rządowa.
O trudnościach zakładu mówią nie tylko związkowcy, ale również władze stoczni. Podczas ostatniego walnego zebrania delegatów stoczniowej Solidarności, 7 grudnia ub.r., mówił o tym m.in Andrzej Stokłosa, prezes Stoczni Gdańsk, przyznając, że dotychczasowe strategiczne założenia rozwoju się nie potwierdziły.
- Malejące zapotrzebowanie na statki nie powróciło do poziomu sprzed 2006 roku - informował związkowców. - Mamy do czynienia nie ze spadkiem o kilka procent, ale z krotnościami. Jeszcze dwa lata temu kontraktowa cena statku sięgała 2,64 euro/kg. Dziś spadła do 1,66. Ponad 40 procent! A jednocześnie wzrosły koszty materiałowe i koszty pracy. To spowodowało, że jesteśmy w stoczni w przededniu strategicznych zmian strukturalnych. Udział produkcji okrętowej musi spaść, a wzrosnąć produkcja offshore i wież. Opłacalność produkcji konstrukcji stalowych i wież jest trzykrotnie większa niż statków.
Twierdził również, że stocznia jest w stanie zatrudnić pracowników bezpośrednio przy produkcji w tej dziedzinie, a jednocześnie musi zredukować zatrudnienie w strukturach nieprodukcyjnych. Według związkowców, zarząd ma zamiar zwolnić 200 osób.
- Zapowiadane zwolnienia pracowników umysłowych i nie zatrudnionych bezpośrednio w produkcji są tym bardziej niesprawiedliwe, że w poprzednich działaniach restrukturyzacyjnych grupa ta została szczególnie mocno przetrzebiona - mówią stoczniowcy. - Zastrzeżenia budzi też zaliczenie do tej grupy pracowników obsługi bezpośredniej produkcji, bez których stocznia nie mogłaby w ogóle pracować. Tak się składa, że zwolnienia najczęściej dotyczą osób mających za sobą po kilkadziesiąt lat pracy, w wieku około 50 lat. Kto zatrudni takich ludzi?
Roman Gałęzewski, przewodniczący stoczniowej Solidarności, w rozmowie z nami mówi, że związkowcom chodzi o to, by przeznaczeni do zwolnienia pracownicy, będący w trudnej sytuacji materialnej, otrzymali odpowiednie zabezpieczenie. A z drugiej strony - by nie zwalniano fachowców. Gałęzewski nie neguje potrzeby restrukturyzacji i zmian w zakładzie - w tym także zwolnień - chciałby jednak, by przeprowadzona została z głową.
- Staramy się dostosować do bardzo trudnych warunków rynkowych, m.in. zwiększając produkcję konstrukcji offshore kosztem statków, ale podobnie jak inne firmy z branży, mamy przejściowe trudności - tłumaczy Aldona Dybuk, rzecznik SG. - W związku z tym musimy także optymalizować zatrudnienie, dostosowując je do prowadzonej produkcji. Proporcja pracowników bezpośredniej produkcji w stosunku do zatrudnionych w administracji i pracowników wsparcia cały czas jest niekorzystna. Proces restrukturyzacji zatrudnienia realizujemy konsekwentnie już od kilku miesięcy.
Jeżeli chodzi o wypłaty, pani rzecznik przyznaje, iż prawdą jest, że ich część nie została pracownikom wypłacona. Ale, jak zaznacza, był to wypadek incydentalny.
- Opóźnieniom uległy wpływy od naszych klientów, z drugiej strony musieliśmy zapewnić ciągłość produkcji. W tej sytuacji Zarząd musiał podjąć tak trudną decyzję - tłumaczy Aldona Dybuk. - Zaległa część wypłaty ma zostać wypłacona do końca tygodnia - uspakaja.
Podczas wspomnianego spotkania ze związkowcami Konstanty Litwinow, prezes ISD, większościowego właściciela stoczni, tak mówił o sytuacji gdańskiego zakładu:
- Od kilku lat mamy do czynienia z trwałym kryzysem na rynku budowy statków, nastąpiły zmiany systemowe - informował związkowców. - Powstały nowe realia, na które stocznia musi odpowiedzieć zmianą struktury produkcji, zwiększeniem opłacalnej produkcji offshore i budowy wież wiatrowych, a ograniczeniem budowy kadłubów statków. Nie ma szans na opłacalną budowę 12-15 kadłubów rocznie, trzeba budować 2-3 statki, ale maksymalnie wyposażone. Prowadzone są dające nadzieję rozmowy z agendami rządowymi, które pozwolą poprawić obecną, bardzo trudną sytuację stoczni.
Czytaj także: Syn Antares wreszcie na wodzie
Tekst i zdjęcia: Czesław Romanowski
Koniec cytatu. I wszystko w temacie.
Kolejni armatorzy uciekają ze stoczni, a kierownictwo i związkowcy od Guzikiewicza i Gałęzewskiego udają, że zakład ma chwilowe trudności i jak tylko zrestrukturyzuje (powywala ludzi) zatrudnienie to stanie na nogi. Wystarczy przeczytać kłamliwy Kurier stoczniowy, gdzie ogromne problemy zakładu są całkowicie lekceważone, a w zamian przedstawiane są kolejne "sukcesy" stoczni
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.