Władze Sopotu wydały zgodę na rozpoczęcie w dniu dzisiejszym protestu związkowców ze Stoczni Gdańsk przed domem premiera Donalda Tuska. Stoczniowcy z Komitetu Obrony Stoczni w Gdańsku postawią tam na trzy dni miasteczko namiotowe. Chcą, aby premier się wytłumaczył z tragicznej sytuacji przemysłu stoczniowego. Na szefa rządu chcą czekać od godz. 16 w piątek do 19 w niedzielę.
- Protest to jedno, a rozbijanie miasteczka namiotowego na placu zabaw na cały weekend to drugie - mówi wiceprezydent Sopotu Wojciech Fułek. - Stoczniowcy będą mogli rozbić namioty jedynie w wyznaczonych miejscach.
Prezydent Fułek powiedział też, że liczy na rozsądek stoczniowców i na to, że protest przebiegnie spokojnie.
- Mam nadzieję, że stoczniowcy będą szanować prawo i nie dojdzie do starć z policją - dodaje Fułek.
- Obawiałem się, że będą jakieś komplikacje związane z wydaniem zgody na protest - mówi Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność w Stoczni Gdańsk. - Jednak wywiążemy się ze wszystkich wcześniejszych zapowiedzi.
Jak twierdzi Guzikiewicz, jeśli weekendowy protest nie przyniesie skutków, to w najbliższym czasie stoczniowe miasteczko namiotowe powstanie w Warszawie. - To miasteczko może być jednak o wiele większe. Prawdopodobnie dołączą do nas stoczniowcy z Gdyni i Szczecina. Oni czekają jedynie do 31 sierpnia, kiedy mija kolejny termin zapłaty za Stocznię Gdynia i Stocznię Szczecińską Nową - mówi Guzikiewicz.
Demonstracja będzie pokojowa. Związkowcy mają zapewnienie policji, że nie będzie funkcjonariuszy wyposażonych w tarcze, ochraniacze, pałki czy gaz. Dyżur w oczekiwaniu na premiera będzie pełnić ok. 100 pracowników, zmianowo po 20-30 każdego dnia. - Premier podczas słynnej debaty stoczniowej mówił, że może się z nami spotkać w każdej chwili. Mam nadzieję, że okaże się człowiekiem honoru i wyjdzie do nas - dodaje Guzikiewicz. - Niech się wytłumaczy z kłamstw o pomocy publicznej udzielonej stoczni.
Gdańscy stoczniowcy pod namioty zapraszają także kolegów z Gdyni i Szczecina oraz pracowników innych zakładów związanych z gospodarką morską. Zapewniają wyżywienie (pizzę), ewentualny nocleg oraz toalety.
- Miasteczko to nie tylko sprawa Stoczni Gdańsk - tłumaczy Guzikiewicz. - W wyniku nieudolnych działań rządu zagrożony jest cały przemysł stoczniowy i tysiące miejsc pracy. Nie pozwolimy na to. Premier obiecał, że nie dopuści do upadku stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Stoczniowcy z Gdańska nie odpuszczą jednak spraw dotyczących ich zakładu. W stoczni ruszą niedługo zwolnienia grupowe kilkuset pracowników.
{jathumbnail off}
- Protest to jedno, a rozbijanie miasteczka namiotowego na placu zabaw na cały weekend to drugie - mówi wiceprezydent Sopotu Wojciech Fułek. - Stoczniowcy będą mogli rozbić namioty jedynie w wyznaczonych miejscach.
Prezydent Fułek powiedział też, że liczy na rozsądek stoczniowców i na to, że protest przebiegnie spokojnie.
- Mam nadzieję, że stoczniowcy będą szanować prawo i nie dojdzie do starć z policją - dodaje Fułek.
- Obawiałem się, że będą jakieś komplikacje związane z wydaniem zgody na protest - mówi Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność w Stoczni Gdańsk. - Jednak wywiążemy się ze wszystkich wcześniejszych zapowiedzi.
Jak twierdzi Guzikiewicz, jeśli weekendowy protest nie przyniesie skutków, to w najbliższym czasie stoczniowe miasteczko namiotowe powstanie w Warszawie. - To miasteczko może być jednak o wiele większe. Prawdopodobnie dołączą do nas stoczniowcy z Gdyni i Szczecina. Oni czekają jedynie do 31 sierpnia, kiedy mija kolejny termin zapłaty za Stocznię Gdynia i Stocznię Szczecińską Nową - mówi Guzikiewicz.
Demonstracja będzie pokojowa. Związkowcy mają zapewnienie policji, że nie będzie funkcjonariuszy wyposażonych w tarcze, ochraniacze, pałki czy gaz. Dyżur w oczekiwaniu na premiera będzie pełnić ok. 100 pracowników, zmianowo po 20-30 każdego dnia. - Premier podczas słynnej debaty stoczniowej mówił, że może się z nami spotkać w każdej chwili. Mam nadzieję, że okaże się człowiekiem honoru i wyjdzie do nas - dodaje Guzikiewicz. - Niech się wytłumaczy z kłamstw o pomocy publicznej udzielonej stoczni.
Gdańscy stoczniowcy pod namioty zapraszają także kolegów z Gdyni i Szczecina oraz pracowników innych zakładów związanych z gospodarką morską. Zapewniają wyżywienie (pizzę), ewentualny nocleg oraz toalety.
- Miasteczko to nie tylko sprawa Stoczni Gdańsk - tłumaczy Guzikiewicz. - W wyniku nieudolnych działań rządu zagrożony jest cały przemysł stoczniowy i tysiące miejsc pracy. Nie pozwolimy na to. Premier obiecał, że nie dopuści do upadku stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Stoczniowcy z Gdańska nie odpuszczą jednak spraw dotyczących ich zakładu. W stoczni ruszą niedługo zwolnienia grupowe kilkuset pracowników.
