
Zbudowany dla Spliethoffa statek con-ro "Plyca". Podobny mógłby powstać jako pierwszy w nowej stoczni
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG
Dzień po ujawnieniu, że właścicielem stoczni w Szczecinie i Gdyni jest QInvest - najpotężniejszy fundusz inwestycyjny w Katarze - w Warszawie trwały rozmowy na temat uruchomienia obu zakładów. Działać będą pod szyldem Polskie Stocznie. Prezesem spółki jest Holender Jan Ruurd de Jonge. Do współpracy dobrał sobie Bogusława Adamskiego, ostatniego wiceprezesa Stoczni Szczecińskiej Nowa. Adamski będzie kierował oddziałem spółki w Szczecinie (za Gdynię odpowiedzialny będzie Piotr Paszkowski). W rozmowie z "Gazetą" Adamski powiedział, że teraz pierwszoplanowym zadaniem jest zorganizowanie nowej firmy tak, by już 1 sierpnia zaczęła działać.
Nie oznacza to jednak, że już od 1 sierpnia stocznia w Szczecinie zacznie masowo zatrudniać ludzi. Docelowo pracę znajdzie tu wprawdzie dwa tysiące osób, ale najwcześniej za rok. Wszystko zależy od portfela zamówień. A na ten temat na razie nic oficjalnie nie wiadomo. I tak będzie do czasu aż spółka Polskie Stocznie ostatecznie przejmie majątek. Ma stać się to najwcześniej 21 lipca - tego dnia QInvest ma przelać nas konto polskiego rządu ponad 300 mln wylicytowane za obie stocznie. Dopóki spółka Polskie Stocznie nie ma majątku, nie ma też różnych certyfikatów i uprawnień pozwalających na budowanie statków. Dlatego o podpisaniu nowych kontraktów na razie nie może być mowy.
- Takich rzeczy nie robi się w tydzień - przyznaje nasz rozmówca z "branży" proszący o zachowanie anonimowości.
Zgodnie z planami inwestora Stocznia Szczecińska ma m.in. kontynuować budowę statków, które były naszymi hitami. Chodzi o zaawansowane technicznie jednostki typu con-ro (połączenie kontenerowca ze statkiem typu ro-ro). Jeden z takich statków niedokończonych przez Stocznię Szczecińską Nowa leży w częściach na pochylni Wulkan. Armatorem miał być holenderski Spliethoff, dla którego kiedyś pracował Jan Ruurd de Jonge. Od jego dokończenia mogłoby zacząć się odrodzenie stoczni. To jednak nie takie proste. Po rozpadzie SSN Spliethoff odzyskał zaliczki, a sekcje statku przejęła Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
Te zawiłości można "odkręcić" - nie wiadomo jednak, czy armator będzie tym zainteresowany. Na rynku żeglugowym jest bowiem olbrzymi kryzys. Dane podawane przez branżową prasę na świecie są porażające. Z powodu spadku przewożonych kontenerowcami towarów (aż o 32 proc. na trasach z Azji do Europy) aż 12 proc. światowej floty kontenerowców stoi w portach bez zatrudnienia.
- Od pół roku nie zlecono na świecie żadnego nowego kontraktu na budowę kontenerowca - mówi Krzysztof Gogol, doradca dyrektora PŻM, który analizował, co dzieje ostatnio w branży.
Tymczasem to właśnie takie statki stanowiły od zawsze lwią część statków budowanych w Szczecinie. Kontenerowcem jest "Fesco Vladimir" - ostatni statek zbudowany pod szyldem SSN. Rosjanie go odebrali, ale nie mogą znaleźć dla niego ładunków. Trudno więc przypuszczać, by zamówili w Szczecinie kolejne statki. Nie lepiej jest na rynku statków specjalistycznych, nawet tych przewożących LNG (ma je budować stocznia w Gdyni). Aż 77 jednostek z floty LNG, liczącej 344 statki, stoi bezczynnie na kotwicy. 25 z tych odstawionych statków powstało w ciągu ostatnich 16 miesięcy!
Podczas wtorkowej konferencji prasowej Jan Ruurd de Jonge mówił wprawdzie, że w Szczecinie mogą też powstawać statki offshore (czyli dla przemysłu naftowego) ale tu mamy potężną konkurencję w postaci sąsiednich, niemieckich stoczni, które także dotknął kryzys. W tym roku niemieccy stoczniowcy podpisali tylko jeden nowy kontrakt. Armatorzy zerwali zaś aż 19 umów. Stąd przymiarki niemieckich stoczni do wejścia na rynek offshore.
Co może więc pomóc powstać stoczni w Szczecinie z kolan? Szansą może być budowa konstrukcji stalowych np. dla terminalu LNG w Świnoujściu. Atutem stoczni jest położenie nad rzeką i możliwość transportowania dużych elementów drogą wodną prosto na plac budowy. Nie jest też wykluczona kontynuacja współpracy z PŻM, który chciał zbudować w Szczecinie dwa promy na linię Świnoujście-Szwecja. Mimo kryzysu szczeciński armator chce, by jednostki powstały. Tyle, że wprowadzenie ich do eksploatacji przesunął na lata 2012-2013.
Andrzej Kraśnicki jr{jathumbnail off}
