
Fot. Cezary Skórka
Stocznia Szczecińska Nowa
Dalsze losy zakładów w Gdyni i Szczecinie rozstrzygną się w ciągu raptem czterech dni. 13 i 14 maja odbędą się przetargi na najważniejsze składniki majątku stoczni w Gdyni, a 15 i 16 maja - Stoczni Szczecińskiej Nowa.
Do nietypowego przetargu staje aż 36 inwestorów - firm europejskich. Przetarg jest nietypowy nie tylko dlatego, że jedynym kryterium, który zadecyduje o zwycięstwie, będzie oferowana cena. Tylko i wyłącznie: kto da więcej, ten kupi. Takiego rozwiązania domagała się Komisja Europejska, która zadecydowała o pokawałkowaniu stoczni i sprzedaży ich w częściach, by w ten sposób zdjąć z nich garb pomocy publicznej.
Drugą osobliwością przetargu jest sposób jego organizacji. Inwestorzy będą składać swoje oferty na specjalnej platformie internetowej (stworzonej przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych). Pozostaną anonimowi, korzystać będą z tajnych haseł. A już w trakcie przetargu w jego drugim etapie grupa finalistów będzie mogła się licytować, podbijając swoje pierwotne oferty.
I właśnie tego oczekują Agencja Rozwoju Przemysłu i Ministerstwo Skarbu nadzorujące proces sprzedaży stoczniowego majątku. - Liczymy na to, że ceny osiągnięte w trakcie licytacji będą wyższe od wycen stoczniowego majątku - mówi "Gazecie" Roma Sarzyńska, rzecznik ARP. - Oczekuję, że stocznie kupią ci inwestorzy, którzy chcą w nich dalej produkować statki - podkreśla wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. I dodaje: - To dobrze, że inwestorów pojawiło się aż tylu. Bo jak mówiliśmy, że są chętni na stocznie w Gdyni i Szczecinie, to wszyscy z nas kpili.
Konrad Niklewicz{jathumbnail off}
