
Filary biura projektowego stoczni. Od lewej: Halina Sutowska, Jacek Łożyński, Krzysztof Kapuścik, Krzysztof Muśnicki i Stanisław Domagałło
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG
Biuro Projektowe Stoczni Szczecińskiej Nowa pozostaje trochę na uboczu ostatnich, smutnych wydarzeń kończących dzieje stoczni. Na pierwszym planie we wszystkich relacjach są zwykli stoczniowcy: spawacze, monterzy, czasem inżynierowie nadzorujący pracę na pochylni. Trochę zapomina się o tych, dzięki którym stocznia wciąż ma olbrzymi skarb: wiedzę, jak zaprojektować i zbudować statek, który później w światowej branży okrętowej robi furorę.
Z filarami liczącego 112 osób biura projektowego stoczni spotkałem się w sali konferencyjnej jednego z czerwonych biurowców koło stoczni. To projektanci: Stanisław Domagałło, Jacek Łożyński, Krzysztof Kapuścik oraz ich szefowie: kierownik Krzysztof Muśnicki i jego zastępczyni (oraz główny specjalista ds. projektowania) Halina Sutowska.
Mimo że historia stoczni kończy się, praca projektowa wciąż trwa. Stanisław Domagałło jest głównym projektantem zamówionych przez PŻM promów do obsługi linii Świnoujście-Trelleborg. Projekt techniczny jednostek jest już gotowy w 90 proc. Dalej powstaje, chociaż wiadomo, że SSN promów nie wybuduje.
- Nie chcielibyśmy, żeby to trafiło do kosza - mówi Domagałło, rozkładając wielkie arkusze z planami jednostki.
Projektanci spełnili wszystkie oczekiwania PŻM. Promy są dla kierowców tirów wyjątkowo komfortowe. Dzięki świetnej sterowności, statek może wejść do portów nawet przy trudnych warunkach, a do tego jest oszczędny w eksploatacji. Może płynąć tylko na jednym z dwóch silników.
Specjalnością Jacka Łożyńskiego są kontenerowce. Pod koniec lutego tego roku Królewski Instytut Architektów Okrętowych uznał "jego" statek "Fesco Vitim" za Znaczący Statek Roku 2008. Łożyński rozwinął i zaadaptował do pokonywania zalodzonych wód kontenerowiec typu B170 - jeden z hitów stoczni w latach 90., który zaprojektował pracujący obecnie poza stocznią (ale wciąż w zawodzie) Marek Nowak.
- Nasze kontenerowce typu B170 i B178 zdobyły uznanie armatorów - mówi Łożyński. - Okazały się znakomite w eksploatacji. Co ciekawe, jeden z armatorów zdecydował się na budowę podobnej jednostki również w Chinach. Przyznał później, że między tymi statkami a naszymi jest różnica jak między niebem i ziemią. Na naszą korzyść.
Łożyński ma też na koncie projekt pływającego centrum kultury i nauki amerykańskiej, które zamówił w Szczecinie Paul Alen, były wspólnik twórcy Microsoftu Billa Gatesa (zamach 11 września 2001 r. i kłopoty stoczni przerwały ten kontrakt).
Spod ręki Krzysztofa Kapuścika wyszły chemikaliowce zbudowane dla norweskiego armatora Odfjell. Do dziś największe na świecie. Ich wyróżnikiem jest nie tylko specjalna stal wykorzystana do budowy zbiorników.
- Mają najmniejszy poziom hałasu i drgań we flocie Odfjella - mówi Kapuścik.
- Czy bylibyście w stanie zaprojektować statek do przewozu LNG? - pytam.
- Jesteśmy w stanie zaprojektować każdy statek - odpowiada bez zastanowienia Kapuścik.
Co dalej będzie z biurem? Projektanci podkreślają, że zbudowanie zespołu nie jest zadaniem, które da się zrealizować od ręki.
- Pięć lat. Co najmniej tyle czasu i praktyki potrzeba, by zdobyć wiedzę pozwalającą samodzielnie podjąć pewne decyzje - mówi Stanisław Domagałło, który w biurze pracuje od 1971 r. - Same studia nie wystarczą.
Andrzej Kraśnicki jr
{jathumbnail off}