
6 grudnia 2008. Wodowanie statku "Plyca". Wciąż trwają prace wykończeniowe na jednostce. Stoczniowcy chcą zbudować jeszcze jeden taki statek, co odsunęłoby w czasie grupowe zwolnienia
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG
"Zachodnioeuropejskie rządy szeroko stosują oparte na pomocy publicznej działania ożywiające gospodarkę, które są ukierunkowane na podtrzymanie produkcji i ochronę miejsc pracy. Takich działań w stosunku do polskich stoczni oczekujemy od Pana Premiera" - czytamy w liście do Donalda Tuska, który wysłali wspólnie prezydent Szczecina Piotr Krzystek i przewodniczący rady miasta Bazyli Baran.
Tydzień temu podobny w tonie list do premiera wysłali związkowcy ze Stoczni Szczecińskiej Nowa. W miniony piątek o to samo, także w liście do Donalda Tuska, zaapelował marszałek województwa Władysław Husejko.
To wszystko w chwili, gdy od stycznia obowiązuje wynegocjowana z Komisją Europejską specjalna ustawa. Według tej ustawy Stocznia Szczecińska Nowa przestanie istnieć 31 maja. Do tego czasu zostanie podzielona i sprzedana w nieograniczonych przetargach. Zyski mają trafić do wierzycieli i skarbu państwa jako zwrot pomocy publicznej udzielonej w poprzednich latach. KE uznała ją za nielegalną. W stoczni działa już zarządca kompensacji, który ma przygotować przetargi. Pracownicy, którzy zadeklarowali chęć dobrowolnego odejścia (zrobili to niemal wszyscy) z chwilą otrzymania wypowiedzenia dostaną odszkodowania od 20 do 60 tys. zł.
Co się zmieniło od przyjęcia ustawy, na którą zgodzili się także związkowcy, że do premiera idzie list za listem?
Trzymając się zapisów ustawy stocznię może uratować tylko jedno - trzeba znaleźć inwestorów, którzy na bazie majątku firmy rozkręcą działalność stoczniową lub pokrewną na nowo. I na to liczono przygotowując ustawę. Plany pokrzyżował pogłębiający się kryzys. Autorzy listów obawiają się, że w obecnej sytuacji znalezienie inwestorów może się nie udać. Stąd ich apele do premiera.
"Decyzja Komisji Europejskiej w sprawie Stoczni Szczecińskiej Nowa i Stoczni Gdynia podjęta została w diametralnie odmiennej od obecnej sytuacji gospodarczej" - zaznaczają prezydent miasta i przewodniczący rady miasta.
- Lepiej podtrzymać działalność stoczni i doczekać lepszych czasów, tym bardziej że spadające ceny stali i drogi dolar sprawiają, że część niekorzystnych dla firmy kalkulacji jest nieaktualna - tłumaczy Krzysztof Fidura, szef zakładowej "Solidarności".
Zarówno władze miasta jak i marszałek województwa w swoich listach proszą premiera o "niezwłoczne podjęcie rozmów z KE", by nowelizować ustawę i przedłużyć istnienie stoczni. Chcą też, by rząd zapewnił stoczniom finansowanie dalszej produkcji.
Jak na razie rząd zdążył skomentować jedynie list związkowców. Wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik powiedział, że "może się okazać", że obecna sytuacja stoczni jest "nieodwracalna".
Dla Gazety
Grzegorz Napieralski, przewodniczący SLD, poseł ze Szczecina
W sprawie naszej branży okrętowej jestem zwolennikiem twardych negocjacji. Powinniśmy walczyć do końca i wszystkimi siłami. Najważniejsza jest tu rola premiera. Szkoda, że premier nie wykorzystał szansy, jaką była zorganizowana dzięki nam debata w Parlamencie Europejskim na temat stoczni. Mógł temat pociągnąć, nie zrobił tego. Teraz mógłby wykorzystać to, że Platforma dała pierwsze miejsce na liście kandydatów do europarlamentu komisarz Danucie Hubner. Niech więc teraz w zamian za to pani komisarz rządowi premiera Tuska pomoże. Musimy przekonać Komisję Europejską, że skoro pomaga się już nie tylko bankom, to powinna być też zgoda na udzielenie pomocy naszym stoczniom.
Sławomir Nitras, poseł, przewodniczący PO w Szczecinie
Jedynym sposobem na sprawdzenie czy są chętni inwestorzy gotowi kupić nasze stocznie, jest przygotowanie propozycji i zorganizowanie przetargu. Czasu nie mamy dużo. Dzisiaj więc powinniśmy skupić się na tych działaniach, a nie na próbie nowelizacji ustawy czy negocjacjach z Komisją Europejską. Obwieszczanie, że nikt nie będzie chciał stoczni, wydaje się przedwczesne. Z moich informacji wynika, że potencjalni inwestorzy są i to tacy, którzy są zainteresowani i Szczecinem i Gdynią. Oczywiście kryzys jest rzeczą obiektywną, ale często w biznesie wychodzi się z założenia, że kryzys to najlepszy moment na kupowanie. Są pewne obawy, że mimo wszystko nie uda się sprzedać stoczni. Trzeba być na to przygotowanym i z tego co wiem Ministerstwo Skarbu Państwa poważnie o tym myśli.
Andrzej Kraśnicki jr
{jathumbnail off}
