Porty, logistyka
Tylko tydzień został mieszkańcom Pomorza, aby zgłosić zastrzeżenia do skutków budowy Gazociągu Północnego na środowisko naturalne Bałtyku. A rząd nie powołał jeszcze zespołu ekspertów, który opracuje oficjalne stanowisko Polski w tej sprawie.

Kontrolowana przez Gazprom stacja telewizyjna NTW pokazała w czwartek film fabularny "Gazowy syndrom" o wyczynach rosyjskich komandosów, którzy udaremnili prowokację polskiego szpiega i szwedzkiej dywersantki próbujących zapobiec budowie gazociągu Nord Stream przez Bałtyk do Niemiec. Film zaczyna się od sceny, w której Polak trafia do szpitala w rosyjskim mieście portowym z objawami ciężkiego zatrucia iperytem, groźnym gazem bojowym - relacjonuje PAP. W tym samym czasie rosyjski kuter wyławia beczki z tą bronią chemiczną na akwenach, gdzie wkrótce zaczną układać Nord Stream. Tymczasem cała trasa gazociągu została sprawdzona i niczego niebezpiecznego nie znaleziono - poinformowano właśnie na konferencji prasowej niewymienionego z nazwy koncernu gazowego. Szefowie tej firmy mówią w filmie, że Polska sprzeciwia się budowie bałtyckiej rury, bo obawia się zmniejszenia dochodów z tranzytu gazu z Rosji na Zachód.

Obawy przed polskimi szpiegami, którzy knują przeciw Nord Stream, są groteskowe. Zwłaszcza w zestawieniu z ciszą, jaka panuje u nas w sprawie konsultacji planów Nord Stream.

- Konsultacje? Nic nie słyszałem - przyznaje Janusz Steinhoff, który jako wicepremier w rządzie Jerzego Buzka był jednym z architektów umów o dostawach gazu z Norwegii, a teraz jest ekspertem ds. energetyki.

Tymczasem konsorcjum, które chce ułożyć Nord Stream, przedstawiło nadbałtyckim państwom ostateczny raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko. Na tej podstawie rządy ocenią, czy plany konsorcjum nie doprowadzą do katastrofy ekologicznej na Bałtyku i czy zgadzają się na inwestycję. Układanie rury wstrzymywały dotąd tylko obawy, że gazociąg zmieni prądy, niszcząc życie w morzu, albo przed truciznami, które mogą się dostać do wody z osadów na dnie morza lub z arsenału niemieckiej broni chemicznej zatopionego po II wojnie światowej w Bałtyku.

Zgodnie z prawem międzynarodowym zablokować inwestycję mogą tylko państwa, których morskie strefy interesów przetnie rura - Rosja, Finlandia, Szwecja, Dania i Niemcy. Pozostałe państwa, także Polska, mogą zgłaszać swoje opinie i zastrzeżenia.

Konsultacje raportu Nord Stream zaczęły się w Polsce 9 marca - można dowiedzieć się z niewielkiej informacji na stronie internetowej Ministerstwa Środowiska. Postępowanie prowadzi Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska - nowa struktura, która kilka miesięcy temu przejęła kompetencje ministra środowiska w sprawach ocen oddziaływań na środowisko. W terenie konsultacjami zajmują się regionalni dyrektorzy ochrony środowiska w Szczecinie, Gdańsku i Olsztynie (oddział w Elblągu). Terenowe konsultacje dobiegają końca - w Szczecinie i Gdańsku zakończą się za tydzień. Opinie z całego kraju można też do 27 kwietnia przekazać wprost do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Więcej czasu dostali mieszkańcy Estonii, która tak jak Polska ma prawo tylko opiniować plany Nord Stream. Estończycy mogą zgłaszać uwagi do 10 maja i mają do wglądu bardziej szczegółowy raport o inwestycji na wodach Finlandii.

Rząd w Tallinie powołał też specjalną grupę roboczą dziesięciu ekspertów z instytucji naukowych, którzy wypracują oficjalne stanowisko Estonii w sprawie Nord Stream. W Polsce "jak dotąd" nie powołano żadnej oficjalnej grupy roboczej w tej sprawie - poinformowało nas biuro prasowe Ministerstwa Środowiska.

- Uwag od ludności jeszcze nie dostaliśmy - powiedziała nam Dorota Janicka, wicedyrektor regionalnej dyrekcji w Szczecinie.

Całe szczęście, że polskie władze opiniowały plany Nord Stream wcześniej. - Zwróciliśmy się o opinie do ok. 40 osób i instytucji, w tym władz samorządowych, które już na przełomie 2007 i 2008 r. uczestniczyły we wcześniejszych konsultacjach na temat oddziaływania na środowisko budowy gazociągu. Chodzi nam o opinie kompetentnych osób i naukowców, w tym ekspertów z zakresu prawa międzynarodowego, procedur środowiskowych i techniki morskiej, bo przeciętnemu człowiekowi trudno byłoby w tak skomplikowanych sprawach przedstawić poważne stanowisko - mówi Hanna Dzikowska, regionalny dyrektor ochrony środowiska z Gdańska.

Najgłośniej o obawach przed katastrofą ekologiczną na Bałtyk w czasie budowy gazociągu mówiono w Finlandii, Szwecji oraz na Litwie, Łotwie i w Estonii. Właśnie z tych państw Nord Stream wynajął VIP-ów na konsultantów i doradców od spraw ekologicznych. To b. premier Finlandii Pavo Lipponen, wpływowy szwedzki bankowiec Lars Groenstedt i znany łotewski dyplomata Romans Baumanis. Takich konsultantów Nord Stream nie potrzebował w Polsce - co sugeruje, że w rzeczywistości konsorcjum Gazprom obawia się nas mniej, niż to pokazuje w swoich filmach.

Andrzej Kublik
0 co na to nasi ekolodzy
No to liczę na to, że nieoceniony obrońca przyrody pan dr Szymon Bzoma nadeśle swoje krytyczne uwagi odnośnie rosyjskiego gazociągu. I że zrobi to z równą stanowczością, z jaką zwalcza polsko-ukraińską inicjatywę rozwoju portu handlowego w Elblągu.
24 marzec 2009 : 14:27 Kuba | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0243 4.1057
EUR 4.2863 4.3729
CHF 4.4168 4.506
GBP 5.01 5.1112

Newsletter