Po przeszło 10 latach byli pracownicy Holdingu Stoczniowego odzyskają część zaległych wynagrodzeń. Na pieniądze czeka ponad 1600 osób. Komornik sporządził niedawno plan podziału kwoty przejętej od syndyka. Okazuje się, że byli stoczniowcy dostaną mniej niż się spodziewali.
Przypomnijmy, że Stocznia Szczecińska Porta Holding upadła w 2002 roku.
– W ostatnich miesiącach przed rozwiązaniem umowy, czyli do połowy sierpnia 2002 roku, mój mąż nie otrzymywał pełnego wynagrodzenia, mimo że normalnie pracował – opowiada żona byłego stoczniowca. – Wypłacano mu po 200-300 zł na miesiąc, a w domu była gromadka dzieci. Wszystkie się uczyły. Ciężko było, musieliśmy się zapożyczyć u rodziny, by przetrwać ten trudny okres.
Zaległości stoczniowca wynosiły początkowo blisko 39 tys. zł. Większą część tej kwoty mu wypłacono, pozostało do odzyskania prawie 12 tys. zł. Teraz się okazuje, że nie dostanie nawet jednej dziesiątej należności.
Z końcem ub. roku komornik Konstanty Kołacz przejął od syndyka masy upadłości holdingu ponad 4,9 mln zł. Niedawno, 28 stycznia, sporządził plan podziału tej kwoty pomiędzy wierzycieli. Jest ich 1612. Większość może liczyć na wypłatę kilkuset złotych. Nielicznym przysługuje po 4800 zł, ale są też należności dwucyfrowe. Najniższa to 8 zł 54 gr.
Na końcu listy znalazła się kwota wynosząca prawie 3,4 mln zł, nie wiadomo jednak, o jakiego wierzyciela chodzi. W kancelarii Konstantego Kołacza nie udzielono nam informacji i odesłano do rzecznika – Jana Woźniaka, przewodniczącego Rady Izby Komorniczej w Szczecinie. Ten nie znalazł wczoraj dla nas czasu.
– Również nie rozumiemy, dlaczego jest taki podział wierzytelności – mówi Krzysztof Fidura ze stoczniowej Solidarności. – Jako związek, zwrócimy się o wyjaśnienia.
Według związkowców, średnie zaległe wynagrodzenie wynosi po 10 tys. zł. Spodziewano się, że byli pracownicy holdingu odzyskają 25 proc. należności.
– Z zawiadomienia komornika wynika, że kwota ujęta w planie podziału będzie jeszcze pomniejszona o podatek od wynagrodzenia – dodaje żona wierzyciela.