Inne

- Za granicą promujemy polskość, ale również staramy się zaskoczyć miejscową publiczność utworami z danego kraju, pokazując że znamy i doceniamy tamtejszą kulturę, muzykę i kompozytorów - mówi kmdr. ppor. Maciej Budziński, kapelmistrz Orkiestry Reprezentacyjnej Marynarki Wojennej.

- Do czego jest nam potrzebna Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej?

- Jesteśmy zespołem muzycznym powołanym do obsługi przede wszystkim uroczystości państwowych, wojskowych, również koncertów wykonywanych dla mieszkańców Trójmiasta, innych polskich miast oraz zagranicy.

- Często jednak występujecie w czasie np. wodowania statku, którego nijak nie można podciągnąć pod kategorię uroczystości państwowych. Od czego i kogo zależy, gdzie orkiestra zagra?

- Naszym dysponentem jest dowódca Marynarki Wojennej i to on wydaje polecenie obsłużenia danej uroczystości, w tym także różnego rodzaju wodowań. Jeżeli stocznia jest np. partnerem Marynarki Wojennej, to nie widzę nic dziwnego, że nasza orkiestra uczestniczy w wodowaniu i podnosi jego rangę.

- A wszelkiego rodzaju festyny? Czy to nie dysonans - smażone kiełbaski, piwo i Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej?!

- Myślę, że nie - jesteśmy od promocji wizerunku Marynarki Wojennej i występujemy propagując naszą "firmę". To swego rodzaju ukulturalnienie społeczeństwa, bo przecież nie każdy chodzi do filharmonii. A dzięki nam może zapoznać się z częścią repertuaru zarówno poważnego, jak i rozrywkowego.

- Jakie kompozycje, poza kojarzącymi się z morzem, wykonujecie?  I od czego zależy, czy dany utwór znajdzie się w repertuarze ORMW? Jakiś czas temu, podczas jednego z wodowań, słyszałem Yellow Submarine Beatlesów.

- Ode mnie zależy co zagramy. Jako kierownik artystyczny i dowódca orkiestry jestem odpowiedzialny za repertuar i morskie elementy podczas naszych występów - mundury MW, które nosimy do tego nas zobowiązują. Oprócz tego wykonujemy gros utworów rozrywkowych. Muzyka poważna słabiej sprawdza się w warunkach, w jakich występujemy. Ale nie odżegnujemy się od klasycznego repertuaru, z dobrym, jak myślę, skutkiem.

- Na przykład?

- W ubiegłym roku w Kazachstanie zagraliśmy do musztry Polonez A-dur Chopina. Bardzo się podobało. Z kolei cztery lata temu, podczas pobytu w Izraelu, pewien muzyk z orkiestry brazylijskiej właśnie po Polonezie Chopina, rozpoznał, że jesteśmy z Polski. Zagraliśmy tam także tradycyjną, żydowską kompozycję Hava Nagila, a nasze wykonanie prezentowane było potem we wszystkich tamtejszych stacjach telewizyjnych. Oczywiście, jak wspominałem, gramy przede wszytskim muzykę rozrywkową, np. w Szwecji utwory Abby. Generalnie, za granicą staramy się zaskoczyć miejscową publiczność, pokazać, że znamy i doceniamy ich kulturę, muzykę, kompozytorów.

- A ja myślałem, że kluczem jest morskość granych przez was utworów, jak choćby wspomnianej Żółtej łodzi podwodnej Beatlesów. A pan mi mówi o Polonezie Chopina, który z morzem nie ma nic wspólnego...

- Nie ma, to prawda, ale jest rozpoznawalny na całym świecie. Tak więc "polskość" danej kompozycji jest za granicą kluczem, bo przecież nasze marynistyczne utwory nie są tam znane, a twórczość Chopina jak najbardziej.

- Jak rozumiem, zazwyczaj przyjmowani jesteście z życzliwością. A czy zdarzyło się, że orkiestra została przyjęta wrogo, wygwizdana?

- W swojej karierze miałem jeden taki występ. Chodziło konkretnie nie o orkiestrę jako taką, a niechęć pewnej grupy Rosjan, prawdopodobnie nacjonalistów, do naszej armii. Było to z dziesięć lat temu w Kaliningradzie, gdzie przyjechaliśmy już jako przedstawiciele formacji włączonej do struktur NATO. Podczas naszego występu ci ludzie zaczęli wznosić okrzyki, żebyśmy wracali do domu i tym podobne. Dokończyliśmy jednak występ, służby porządkowe szybko usunęły tę, dosyć liczną, grupę. Ale generalnie przyjmowani jesteśmy życzliwie, a nawet entuzjastycznie.

- Jak to się stało, że został pan kapelmistrzem ORMW?

- Moja droga jest nieco skomplikowana, inna niż większości oficerów. Jestem absolwentem nieistniejącej już szkoły wojskowej, Wojskowego Liceum Muzycznego w Gdańsku, które funkcjonowało do 2005 roku. Ta szkoła przygotowywała kandydatów do służby i pracy w orkiestrach wojskowych. Po jej ukończeniu zostałem przydzielony do ORMW i gros lat pracowałem w niej jako szeregowy muzyk, grając na trąbce. Następnie ukończyłem gdańską Akademię Muzyczną w zakresie dyrygentury i przełożeni stwierdzili, iż czas bym przejął stery orkiestry.

- A jak odbywa się rekrutacja na członka orkiestry?

- Do orkiestry przyjmujemy absolwentów minimum średnich szkół muzycznych, ze wskazaniem na akademie muzyczne. Zaczyna się od egzaminu, podczas którego kandydat prezentuje swoje umiejętności. Jeżeli zostanie zaakceptowany, otrzymuje dokument, iż nadaje się na dane stanowisko w orkiestrze i z nim udaje się do macierzystej Wojskowej Komendy Uzupełnień. Po czym zostaje skierowany na sześciomiesięczny kurs kandydatów do orkiestr wojskowych, który odbywa się w Zegrzu. Następnie przychodzi do nas, celem odbycia służby i pracy.

- Zainteresowanie jest duże?

- Mam komplet, wolnych etatów brak.

- Ilu członków liczy orkiestra?

- 53, w tym dwóch dyrygentów.

- Kiedy zwalnia się etat w orkiestrze? Gdy dany muzyk odchodzi na emeryturę?

- Dotyczy nas, jak wszystkich żołnierzy, ustawa o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych z 2003 roku. Mamy prawo do wypowiedzenia stosunku służbowego w każdej chwili, jak i wnioskowania o przeniesienie do innej jednostki wojskowej

- Ale de facto, jeżeli ktoś został przyjęty do orkiestry, może w niej służyć aż do emerytury?

- Tak. Chociaż obecnie mam jednego muzyka, który właśnie przechodzi do Formozy. Był już dwukrotnym mistrzem Polski jeżeli chodzi o wojskowych solistów, ale postanowił nieco zmienić profesję. Sporadycznie zdarzają się więc nieprzewidziane wypadki.

- Jak rozumiem, członkowie orkiestry odbywają normalne, żołnierskie ćwiczenia.

- Tak. Strzelamy, biegamy, jak zwyczajni żołnierze zawodowi. Choć absolutnym priorytetem są dla nas próby orkiestry. Jesteśmy zresztą samodzielną jednostką wojskową, moim bezpośrednim przełożonym jest dowódca MW. Do naszej wyłącznej dyspozycji jest dwupiętrowy budynek na terenie Portu Wojennego Oksywie, w którym właśnie jesteśmy.

- Widowiskowym elementem waszych występów jest musztra wojskowa. Jak długo trzeba ćwiczyć, by perfekcyjnie wykonywać ten element?

- To są lata pracy. Najpierw członek orkiestry musi opanować repertuar na pamięć, bo czytanie nut nie wchodzi w takim wypadku w grę. A potem trzeba po prostu ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć, tak by zgrać się z resztą.

Czesław Romanowski

Zdjęcia: MW

Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej powstała w 1920 roku, a jej historia jest ściśle związana z tworzeniem i rozwojem Polskiej Marynarki Wojennej. Orkiestra jest powszechnie znana na Wybrzeżu, w kraju i za granicą. Koncertowała między innymi w Berlinie, Sztokholmie, Kopenhadze, Helsinkach, Sankt Petersburgu, Narwiku, Oslo, Monachium, Hamburgu i Odessie. W 1998 roku, na placu Św. Piotra w Rzymie, muzycy Orkiestry Reprezentacyjnej MW zagrali Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II w XX-lecie jego pontyfikatu. W programach koncertów obok muzyki wojskowej i marynistycznej znajdują się wybitne dzieła muzyki światowej. W szyku marszowym Orkiestra wykonuje musztrę paradną, której układy przedstawiają symbole morskie. Za osiągnięcia w tej dziedzinie uhonorowana została Kryształową Buławą. W swoim dorobku posiada nagrody zdobyte na festiwalach i w konkursach, zarówno zbiorowo, jak też indywidualnie przez solistów instrumentalistów, zespoły kameralne oraz istniejące od 1982 roku big bandy. Ma na koncie ponad 5 tys. koncertów dla 5 mln widzów i słuchaczy, przebyła ponad 75 tys. mil morskich na okrętach, a droga lądową już prawie milion kilometrów.  

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0211 4.1023
EUR 4.2758 4.3622
CHF 4.4105 4.4997
GBP 4.9503 5.0503

Newsletter