Inne

Ośmiu komandosów ze słynnej Formozy postanowiło opłynąć kajakami Bornholm. Chcą w ten sposób pomóc koledze z jednostki, który ucierpiał w wypadku motocyklowym.

4 lipca 2010 (...) syn mój uległ bardzo poważnemu w skutkach wypadkowi komunikacyjnemu (stłuczenie mózgu, krwiak w pniu mózgu, złamanie kręgosłupa w kilku miejscach z zachowaniem ciągłości rdzenia kręgowego). W niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach przewrócił się wraz z motocyklem, na którym jechał. Był trzeźwy.
W kołobrzeskim szpitalu wprowadzono syna w stan śpiączki farmakologicznej, w utrzymywano w niej przez ok. miesiąc. Przez kilka tygodni walczono o jego życie. Dzięki pomocy Dowódcy Jednostki Sebastiana przewieziono do 10 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy. Tam trwała dalsza walka o życie i sprawność.
W tamtejszej Klinice Rehabilitacji rozpoczęto usprawnianie. Ja również cały czas zajmowałam się synem w czasie pobytu w szpitalu. Przerwałam na rok pracę, by uczyć syna na nowo połykać, pić, czytać, pisać i mówić. Każdy dzień przynosił coś nowego – nowy ruch, nowe słowo, nowy grymas twarzy.
Ta ogromna praca to nie tylko wielki wysiłek syna, ale również ogromne koszty, jakie musimy ponieść, gdyż NFZ nie zapewnia ciągłej i bardo specjalistycznej rehabilitacji. Syn ćwiczy codziennie z prywatnym terapeutą rehabilitantem, z neurologopedią, ćwiczy na basenie oraz wyjeżdża z opiekunem na prywatne turnusy rehabilitacyjne. Koszty takiego turnusu 28 dniowego wahają się w granicy 10 – 18 tys. zł. (…)”

Tak, w liście opublikowanym na stronie www.miladlasebastiana.pl, napisała matka 27-letniego Sebastiana Łukackiego z Kołobrzegu. Wymieniona w nim jednostka wojskowa 4026 to słynna Formoza, oddział specjalny płetwonurków bojowych (kiedyś w strukturze Marynarki Wojennej, obecnie Wojsk Specjalnych). Sebastian jeszcze do niedawna był jej żołnierzem.

Kiedy dwa lata temu uległ wypadkowi, jego koledzy nie zapomnieli o nim. Postanowili pomóc i znaleźć sponsorów, którzy zechcieliby sfinansować jego leczenie i rehabilitację, na którą nie stać jego najbliższej rodziny.

Aby nagłośnić sprawę, w sobotę, tj. 4 sierpnia, ośmiu z nich podjęło się niezwykłej akcji. W czterech dwuosobowych kajakach wypłynęli z Gdyni w morze, aby etapami opłynąć Bornhom i pod koniec sierpnia wrócić z powrotem do Gdyni. W sumie trasa wyprawy liczy 700 kilometrów.

- Damy radę - przekonuje jeden z organizatorów ekspedycji, a jednocześnie jej uczestnik Dariusz Terlecki. - Woda to nasze naturalne środowisko, miejsce służby, więc nie powinno być problemów. Wiemy co robimy i w jakim celu. To nas motywuje dodatkowo.

Komandosi przez kilka ostatnich miesięcy intensywnie przygotowywali się do wyprawy. Podczas wiosłowania będzie asekurować ich z wody najpierw łódź, a potem jacht. Pierwszym przystankiem ma być Jarosławiec, skąd 9 sierpnia koledzy Sebastiana planują odpłynąć w kierunku Bornholmu.

- Jesteśmy przygotowani – zapewniali w sobotę. - Zamierzamy się zmieścić w dobie i nie schodząc z kajaka, po 24 godzinach zameldować się u wybrzeży Bornholmu.

Kajaki, którymi płyną, producent przygotował specjalnie pod tę wyprawę. W trakcie treningów, zapisywał konieczne korekty i dokonywał zmian, m.in. poszycia. Szkielet nie jest już w 100 proc. drewniany, zrobiony jest ze sklejki modelarskiej. Sam kajak jest o wiele cięższy niż ten z treningów, ale to czyni go bezpieczniejszym.

- Przedwczoraj mieliśmy z kolegą siłę wiatru 4-5 i wyszliśmy z tego - podkreśla Darek Terlecki. - Kajak spisał się świetnie.

Dlaczego kajaki? - Bo łodzią motorową i skuterem byłoby za prosto - mówi Darek. - Chcieliśmy połączyć naszą codzienną służbę i służbę na morzu z wyczynem. A zatem kajaki, bo wymagają przygotowania fizycznego, treningów, nie można tego zrobić z marszu, trzeba poświęcić temu trochę czasu.

- To bardzo ekstremalny wyczyn - podkreślał w sobotę, na chwilę przed wyprawą, Sebastian. - Tu nie działa technika, żadne maszyny nie wspomagają. Pracują jedynie ludzkie mięśnie, a to prawdziwy wysiłek, wymaga niezwykłej sprawności, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Bez tej drugiej nic się nie uda.

Dzisiaj, o g. 8.30 wyruszyli z Łeby. Do Ustki spodziewają się dopłynąć przed 23. Przebieg ekspedycji można śledzić na bieżąco na stronie www.miladlasebastiana.pl.

Tomasz Falba, piosta
Zdjęcia: Daniel Kowal - www.miladlasebastiana.pl,
Piotr B. Stareńczak

0 Brawo!
Piękna inicjatywa. Oby się tylko udało :lol:
06 sierpień 2012 : 14:24 Guest | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0323 4.1137
EUR 4.2919 4.3787
CHF 4.4221 4.5115
GBP 5.0245 5.1261

Newsletter