Nie zgadzam się na traktowanie stoczniowców jak gówna, które przykleiło się do czystego buta, ani na nazywanie ich związkowych przywódców bandą warchołów.
Nie zgadzam się w imię prostej zasady - taki język przystaje chłopcom ganiającym w krótkich majtkach za piłką, potęguje konflikt, nie prowadzi do niczego. Od dorosłych ludzi, od przywódców państwa, oczekuję gotowości do dialogu, kompromisu, decyzji, które budują, a nie burzą.
Donald Tusk postąpił w myśl innej zasady - gówno obejść szerokim łukiem, część uroczystości 4 czerwca przeniósł do Krakowa. Ugrał, co chciał. W telewizyjnych relacjach nie będzie gwizdów ani płonących opon. Do tego dorobił związkowcom gębę zadymiarzy i piesków PiS. "Wice" stoczniowej "S" Karol Guzikiewicz nie dał się długo prosić i wypalił: "w Gdańsku będzie Polska, a na Wawelu ZOMO". PiS zaciera ręce. Brawo panowie, jeszcze sobie naplujcie w twarz. Prezydent Paweł Adamowicz pogratulował Solidarności: "udało się wam skompromitować Gdańsk i Polskę". Nie, panie prezydencie. Kompromitujące jest zachowanie polityków, którzy od lat przedkładają partyjne interesy nad państwo. Kompromitujące są działania wszystkich rządów III RP, których efektem jest upadek przemysłu stoczniowego. Stoczniowcy byli i są nadal tylko narzędziem w tych gierkach. Kto ich mamił obietnicami? Kto wciągał związkowców do zarządu i rady nadzorczej stoczni? Teraz PiS znowu obiecuje gruszki na wierzbie i nie dziwię się, że Guzikiewicz mówi językiem PiS. Pewnie, można mieć do związku pretensje, że dał się wciągnąć w politykę. Tylko że ja od premiera i przywódcy opozycji wymagam więcej niż od robotników ze stoczni. Ciekawe, który z czytelników odmówiłby przyjęcia od swojego pracodawcy podwyżki i służbowego samochodu? Od dbania o kondycję firmy jest właściciel, a świętym prawem związku jest walczyć o socjal. Protesty i palenie opon też są dopuszczalne w demokratycznym państwie. Większość komentatorów już okrzyknęła związkowców czarnym ludem. Padają poważne zarzuty: dymią w czystych kaskach, na protesty jeżdżą wynajętym autokarem. Pewnie powinni jeździć do Warszawy na osiołkach, w brudnych waciakach, jak ci z Sierpnia '80? Padają sugestie, że przywódcy związku pławią się w luksusach i żerują na prostych robotnikach. Tylko jakoś nikt nie przyłapał Guzikiewicza i Gałęzewskiego na złodziejstwie, czego o politykach powiedzieć się nie da. Brakuje już tylko tego, żeby jakiś mądrala ogłosił, że to przez Solidarność stocznie padają jak muchy. Może w Polsce inaczej się już nie da. Gdy Tusk z Kaczyńskim idą na noże, nie liczy się nic. Ani stocznie, ani rocznica 4 czerwca. Domagam się tylko jednego - nie traktujcie robotników jak bydło. To tacy ludzie jak oni wynieśli was dwadzieścia lat temu do władzy. Innych robotników nie macie, tymi musicie rządzić. Kiedyś mówiło się - służyć.
Marek Wąs - felieton
Czytaj więcej w "Gazecie Wyborczej"{jathumbnail off}
Inne
Innych robotników nie ma
11 maja 2009 |
