Jeszcze półtora roku ma potrwać kryzys w morskich przewozach towarów masowych - oceniają eksperci.
Na niepewnym rynku dobrze sobie radzi Polska Żegluga Morska. Szczeciński armator, mimo kryzysu, nie odstawił na przysłowiowy sznurek ani jednego statku. Były jednak przypadki, że masowce czekały na ładunek. Mamy nadpodaż tonażu na świecie, czyli jest zbyt dużo statków, a za mało ładunków - tłumaczy Sławomir Bałazy, prezes Żeglugi Polskiej. - Była koniunktura w przewozach masowych, ale skończyła się parę lat temu. Musimy trochę odczekać, ale myślę, że w ciągu półtora roku będziemy mieli pozytywną koniunkturę. Armator wyciągnął też wnioski z kryzysu lat 1999-2001. - Nigdy nie da się za dużo odłożyć, zwłaszcza w czasach, kiedy ciężko jest przewidzieć, kiedy będzie następny pozytywny okres, ale odkładaliśmy stopniowo środki, żeby móc przystosować się do gorszych czasów - powiedział Bałazy. PŻM korzysta też z faktu, że ma nowoczesną flotę masowców wybudowaną w ostatnich latach. Dzięki temu, jest bardziej konkurencyjny od armatorów mających stare statki.
Panowie rozmawiamy o masowcach, to nie są statki offshore, tu nie płaci się po 200 mln za statek.
Trzeba tez pamiętać, że nowe statki z założenia mają niższe koszty stałe. Jak historia pokazuje, o tego armatora nie należy się obawiać, w odróżnieniu od pozostałych naszych narodowych jak PŻB, czy PLO ;)
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.