Władze Szwecji nie znalazły nieprawidłowości na rosyjskim statku Adler, na którego pokładzie przeprowadziły w niedzielę kontrolę. Frachtowiec powiązany z transportami wojskowymi zgłosił wcześniej awarię i zakotwiczył na północ od cieśniny Sund.
Jak przekazał rzecznik szwedzkiego Urzędu Celnego Martin Hoeglund, prokuratura uznała, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa.
– Mieliśmy prawo przeprowadzić kontrolę, gdyż właściciel statku podlega międzynarodowym sankcjom, a jednostka znajdowała się na wodach terytorialnych Szwecji – podkreślił Hoeglund w wypowiedzi dla agencji TT.
Przedstawiciel Urzędu Celnego odmówił udzielenia informacji, jaki ładunek znaleziono na statku, powołując się na ochronę danych.
Na pokładzie frachtowca kilkugodzinną kontrolę ładunku przeprowadzili celnicy przy udziale policji i Straży Przybrzeżnej. Operację nadzorowała prokuratura i służby specjalne SAPO.
Według gazety „Sydsvenskan” oficjalnie Adler to zwykły statek towarowy, należy jednak do firmy M Leasing LLC, która znajduje się na listach sankcyjnych w USA i UE. Ukraiński wywiad podaje na swojej stronie internetowej, że w 2018 r. Adler przewoził rakiety do Chin, a inne statki tego armatora transportowały z Korei Północnej do Rosji amunicję, która miała zostać użyta w wojnie przeciwko Ukrainie.
Portugalskie media, na które powołuje się „Sydsvenskan”, podały we wrześniu, że Adler został odholowany przez portugalskie władze do Algierii, gdyż z powodu sankcji statkowi odmówiono wpłynięcia do portu w Portugalii. Podejrzewano wówczas, że statek przewozi broń dla rosyjskich najemników w Afryce.
Jednostka wypłynęła z portu Bronka pod Petersburgiem. W nocy z piątku na sobotę zakotwiczyła w pobliżu szwedzkiego portu Hoeganaes, nadając wcześniej sygnał SOS i zgłaszając awarię silnika. Nie jest jasne, do jakiego portu docelowego płynie Adler.
W niedzielę późnym wieczorem statek zaczął kierować się w kierunku północnym - wynika z ogólnodostępnych stron internetowych służących do śledzenia tras żeglugowych.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk
