Rząd polski zobowiązał się przed Komisją Europejską do wprowadzenia reformy Państwowej Inspekcji Pracy od 1 stycznia 2026 roku. Jej celem ma być ograniczenie zatrudnienia na tzw. „umowach śmieciowych”. To jeden z kamieni milowych KPO. Niedotrzymanie terminu może grozić karami finansowymi i wstrzymaniem wypłaty pieniędzy z KPO dla Polski, ostrzega minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
W tym celu Państwowa Inspekcja Pracy ma zyskać prawo zamiany decyzją administracyjną umowy cywilnoprawnej, tj. umowy zlecenia, umowy o dzieło i umowy B2B w umowę o pracę w trybie natychmiastowym, jeśli ustalony stan faktyczny wskazuje na istnienie stosunku pracy. Skutki nowej ustawy obejmą całą gospodarkę w Polsce, w tym przemysł stoczniowy, w którym ta forma zatrudnienia nie należy do rzadkości.
W Polsce całkowitą liczbę osób na umowach cywilnoprawnych – czyli umowie zleceniu, umowie o dzieło i umowie B2B - szacuje się obecnie na ok. 4,5 miliona osób, co stanowi ok. 26 proc. zatrudnionych. Liczba ta stale rośnie.
Rząd chce z tym skończyć rękoma inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy, dając im potężne uprawnienia wydawania decyzji administracyjnych z natychmiastową wykonalnością, a także – wg wersji zaproponowanej przez rząd – zmuszenia pracodawców do wyrównania zaległych świadczeń, pod groźbą wysokich kar finansowych.
Czym jest „umowa śmieciowa”?
„Umowa śmieciowa” to wyraziste określenie umów, które nie oferują osobom zatrudnionym ochrony wynikającej z Kodeksu Pracy, lecz stanowią jego obejście. Są nimi umowy opierające się na przepisach Kodeksu Cywilnego, charakteryzujące się dużą dowolnością w negocjacji warunków pracy. Na swoją nazwę zasłużyły z kilku powodów: wielu patologii i naruszeń prawa, niejasnych stosunków zatrudnienia, a przede wszystkim dlatego, że wielu pracodawców bezprawnie wymusza na zleceniobiorcach tryb wykonywania obowiązków znany z kodeksowej umowy o pracę, nie przyznając im wynikających z Kodeksu Pracy ochrony i przywilejów.
Samozatrudnienie na podstawie „umów śmieciowych” jest wciąż częstą formą zatrudnienia stosowaną przez niektóre firmy, chcące obniżyć koszty związane z zatrudnianiem pracowników na etacie. Tacy pracodawcy nie muszą płacić składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, nie przyznają też urlopu i odprawy. Wszystko spada na zatrudnionego, który samodzielnie musi regulować należności związane z prowadzeniem działalności. Ogromna większość z nich reguluje obciążenia składkowe w możliwie minimalnym zakresie, przez co zostaje im więcej pieniędzy miesięcznie netto, czyli „na rękę”.
Straty budżetowe z tytułu „umów śmieciowych”
Rząd zwraca uwagę, że koszty „umów śmieciowych” ponosi Skarb Państwa – czyli wszyscy płatnicy podatków - gdyż pozwalają one unikać pełnych obciążeń składkowych na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, co prowadzi do mniejszych wpływów do budżetu. Głównie dotyka to ZUS i NFZ. Skarb Państwa, czyli pozostali podatnicy, subsydiują te instytucje z budżetu centralnego, pokrywając deficyty wynikające z niższych składek.
Na podstawie dostępnych różnych analiz, straty te szacuje się na kilka miliardów złotych rocznie. Dla borykającego się z ogromnym deficytem budżetowym rządu – deficytu, który już uderzył w służbę zdrowia, gdzie placówki zaczęły ograniczać przyjęcia nowych pacjentów, w tym chorych na raka, z powodu wyczerpania limitów finansowania z NFZ - to istotna kwota i jeden z powodów silnej determinacji do wprowadzenia zmian.
Ustawa o Państwowej Inspekcji Pracy wpisana została na listę rządowych priorytetów, a Minister Finansów wskazał ją jako jedno z narzędzi przeciwdziałania nadmiernemu deficytowi.
Ma ku temu racjonalne powody, gdyż jak pokazują dane, od roku 2022 r. liczba osób na etatach spadła o kolejne 93 tys. Równocześnie liczba osób na umowach zleceniu wzrosła o 120 tys., a osób na jednoosobowej działalności gospodarczej B2B również wzrosła o 93 tys. To oznacza mniejsze wpływy do budżetu i dalsze pogłębienie deficytu.
Walka z luką „śmieciowego zatrudnienia”
"W całym rządzie jest zrozumienie, że ten system trzeba po prostu uszczelnić. Tak jak walczy się z luką VAT, tak samo powinniśmy walczyć z luką śmieciowego zatrudnienia" - przekonuje minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
- To także walka o interes uczciwych przedsiębiorców, którym ciężko jest na rynku konkurować z podmiotami, które zatrudniają pracowników na czarno albo minimalizują koszty wypychając ich na fikcyjne samozatrudnienie i umowy śmieciowe – podkreśla minister.
Propozycja Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ma szerokie poparcie społeczne, a przez to silny mandat do wprowadzenia zmian. Z badania CBOS przeprowadzonego na zlecenie Dziennika Gazety Prawnej wynika, że 59,7 proc. Polaków popiera przyznanie Inspekcji Pracy kompetencji do przekształcania umów cywilnoprawnych w etaty, przeciwnych jest 27,8 proc., a 12,4 proc. nie ma zdania.
Nowe kompetencje dla Inspektorów PIP – decyzje administracyjne
Nowe regulacje, przygotowywane przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej we współpracy z Głównym Inspektorem Pracy, zakładają poszerzenie kompetencji inspektorów PIP o możliwość wydawania decyzji administracyjnych przekształcających umowy cywilnoprawne w umowy o pracę.
Do tej pory inspektorzy mogli jedynie występować do sądu z powództwem o ustalenie stosunku pracy lub kierować do pracodawców tzw. wystąpienia pokontrolne. Nowelizacja przewiduje, że PIP uzyska prawo wydawania decyzji administracyjnych, które wprost przekształcają umowę zlecenia, umowę o dzieło i umowę B2B w umowę o pracę, jeśli ustalony stan faktyczny wskazuje na istnienie stosunku pracy.
W takiej decyzji ma być określony rodzaj umowy, rodzaj pracy, wymiar czasu pracy, a także wysokość wynagrodzenia. Decyzja ta ma mieć rygor natychmiastowej wykonalności z chwilą dostarczenia. Będzie ona mogła zostać zaskarżona przez pracodawcę do Głównego Inspektora Pracy. Pracodawcy niezadowolonemu z decyzji Głównego Inspektora Pracy będzie przysługiwało odwołanie do sądu, nie zwolni go to jednak z jej natychmiastowego wdrożenia.
Kontrowersje wokół propozycji rządowej
Ustawa o Państwowej Inspekcji Pracy – wg zaproponowanej przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wersji - zakłada, że okręgowi inspektorzy PIP będą mogli wydawać decyzje administracyjne w trybie natychmiastowym o przekształceniu umów cywilnoprawnych w umowę o pracę, jeśli stwierdzą, że warunki pracy faktycznie odpowiadają stosunkowi pracy.
Decyzja ma podlegać natychmiastowemu wykonaniu w zakresie skutków, jakie przepisy prawa pracy wiążą z nawiązaniem stosunku pracy, od dnia jej doręczenia pracodawcy. Wniesienie odwołania ani skargi do sądu nie wstrzymuje jej wykonania w tym zakresie. W praktyce oznacza to, że od dnia doręczenia decyzji przedsiębiorca ma obowiązek traktować osobę, której decyzja dotyczy, jako pracownika - zgłosić ją do ZUS, prowadzić dokumentację pracowniczą, zapewnić BHP, naliczać wynagrodzenie i udzielać uprawnień pracowniczych.
Pracodawca będzie zobowiązany do natychmiastowego opłacania składek i podatków, a także może być również – wg wersji zaproponowanej przez ministerstwo - zmuszony do wyrównania zaległych świadczeń. Pracodawcy przysługiwałby niezwykle krótki okres odwoławczy, ograniczony do 14 dni, co budzi duże kontrowersje. Zdaniem wielu pracodawców to zbyt mało czasu na przygotowanie dokumentacji odwoławczej.
Analizując propozycję zapisów nowej ustawy, Edyta Defańska-Czujko, Adwokat-Patner z kancelarii Deloitte Legal, Gizicki i Wspólnicy sp.k. powiedziała:
Warto również zauważyć, że decyzja nadal może wywoływać skutki o charakterze wstecznym w zakresie prawa pracy. Zgodnie z projektem, inspektor może stwierdzić istnienie stosunku pracy od dnia jego nawiązania, a nie od dnia doręczenia decyzji. Oznacza to, że choć skutki podatkowe i składkowe za okres sprzed doręczenia decyzji mają powstać dopiero po jej uprawomocnieniu, to skutki pracownicze - takie jak staż pracy, prawo do urlopu czy obowiązek wypłaty wynagrodzenia - de facto dotyczą również okresu wcześniejszego. W konsekwencji decyzja ingeruje wstecznie w sytuację prawną stron, a rygor jej natychmiastowej wykonalności powoduje, że pracodawca musi realizować skutki wynikające z „fikcji” trwania stosunku pracy, zanim sąd potwierdzi prawidłowość decyzji.
W projekcie ministerstwa z 16 października br. pojawiło się również nowe rozwiązanie, zgodnie z którym nawet w razie prawomocnego uchylenia decyzji przez sąd, uznaje się, że stosunek pracy trwał od dnia doręczenia decyzji do dnia uprawomocnienia się wyroku. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli sąd ostatecznie stwierdzi, iż decyzja inspektora była błędna, to i tak przez cały okres trwania sporu decyzja wywołuje pełne skutki pracownicze - tak jakby stosunek pracy faktycznie istniał.
To rozwiązanie jest bardzo niekorzystne dla pracodawców, ponieważ w miejsce odszkodowania za niesłuszną decyzję, projekt wprowadza swoisty „benefit w postaci pracownika” - obowiązek uznania, że w czasie sporu trwał stosunek pracy, ze wszystkimi jego konsekwencjami.
W samym rządzie trwa również spór o natychmiastową wykonalność decyzji inspektora PIP i o to, jak daleko skutki jego decyzji mogą sięgać w przeszłość. Ogólna obecna zasada pozwala np. ZUS dochodzić należności do 5 lat wstecz i dopiero po tym okresie ulegają one przedawnieniu. Ministerstwo proponuje ograniczyć ten okres do lat 3.
Tak długi okres wyrównania dla wielu firm, balansujących na granicy opłacalności działania, może oznaczać ciężar finansowy nie do udźwignięcia i bankructwo.
W debacie nad ustawą głos zabrali konstytucjonaliści, w tym prof. Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego, który stwierdził, że projekt ustawy w takiej formie jest niezgodny z Konstytucją RP i wymaga ponownej analizy. Jego zdaniem (cyt.):
"Prawo nie może być pułapką dla obywateli, to wynika z art. 2 konstytucji. A ten projekt to pułapka dla wszystkich.”
Z całą pewnością kontrowersyjny jest proponowany zapis, w którym jednoosobowo inspektor PIP mógłby decydować praktycznie o istnieniu lub nieistnieniu firmy. Gdyby zostały dodatkowo przyjęte skutki wsteczne decyzji – PIT, ZUS i NFZ - byłoby to danie temu urzędnikowi ogromnej władzy. Zdaniem wielu ekspertów, nikt takiej władzy nie powinien mieć.
Stwarzać to może potencjalnie ogromne pole do subiektywnych błędnych decyzji, szantażu i nadużyć. Proponowana droga odwoławcza od decyzji inspektora PIP jest również daleka od doskonałości i wymaga ponownej analizy. Pojawiają się silne głosy, że złożenie odwołania powinno skutkować natychmiastowym zawieszeniem wykonalności decyzji.
Zdaniem rosnącej grupy ekspertów i pracodawców, przejrzystszym rozwiązaniem dla likwidacji „umów śmieciowych” jest po prostu oskładkowanie umów cywilnoprawnych, obowiązujące od dnia jego wprowadzenia – tak jak to było oryginalnie zaproponowane przez rząd Zjednoczonej Prawicy w roku 2022 - a nie dawania wyżej opisanych kompetencji urzędnikom Państwowej Inspekcji Pracy.
Rząd jest zdeterminowany procedować ustawę – o jej losie zadecyduje Parlament i Prezydent RP
Projekt ustawy ma niebawem trafić do Sejmu, który do końca roku ma jeszcze dwie sesje. Do tego prace w Senacie, który ma miesiąc na rozpatrzenie i decyzja Prezydenta RP, który ma z kolei 3 tygodnie na jej podjęcie. Biorąc pod uwagę gorące dyskusje jakie już się toczą, termin wprowadzenia jej w życie wynikający z KPO – 1 stycznia 2026 roku – jest bardzo napięty.
Przebieg dotychczasowej debaty i ostrość sporów pokazują, że tak naprawdę nie jest jeszcze pewne jaki ta ustawa przyjmie ostateczny kształt. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej już zmieniło zaproponowaną wersję wyjściową, co jest wynikiem sporów toczących się w samym rządzie. Dochodzi również do ponownych spotkań ministerstwa z przedstawicielami pracodawców i związków zawodowych.
Sytuacja jest o tyle nietypowa, że konsultacje tej ustawy już się odbyły i opinie zainteresowanych stron spłynęły do rządu. Niebawem ciężar debaty nad ustawą przeniesie się do Sejmu i Senatu, ale proces lobbowania za takimi lub innymi jej zapisami będzie trwał zapewne do momentu złożenia pod nią podpisu przez Prezydenta RP. Linia podziału na zwolenników i przeciwników poszczególnych zapisów ustawy, wcale nie musi pokrywać się z osią podziału rząd-opozycja: podzielony jest rząd, podzielona jest również opozycja w tej sprawie.
Warunek wypłaty środków z KPO
Poprzedni rząd Zjednoczonej Prawicy w roku 2022 zobowiązał się przed Unią Europejską do pełnego oskładkowanie umów cywilnoprawnych od roku 2025 jako warunku wypłat środków z tytułu KPO dla Polski, co spotkało się z protestami niektórych organizacji pracodawców.
Obecny rząd – biorąc pod uwagę głosy tychże pracodawców - w styczniu 2025 r. zmienił je, zobowiązując się do reformy Państwowej Inspekcji Pracy poprzez potężne wzmocnienie jej kompetencji w obszarze wydawania decyzji administracyjnych tak, by efektywnie wymuszać zmiany na rynku pracy.
Zdaniem ekspertów, przez swoją nie do końca przemyślaną decyzję, rząd sam sobie strzelił w kolano i związał ręce, gdyż pole manewru do zmian jest obecnie niewielkie. Bruksela oczekuje terminowego wdrożenia tego zobowiązania – od 1 stycznia 2026. Jak przekonuje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, niewdrożenie tego kamienia milowego może skutkować karami i wstrzymaniem wypłat z tytułu KPO dla Polski.
Przeciwnicy i zwolennicy reformy
Ze wspomnianych wyżej badań opinii publicznej wynika, że blisko 60 proc. Polaków popiera przyznanie Inspekcji Pracy kompetencji do przekształcania umów cywilnoprawnych w etaty, a przeciwnych jest ok. 28 proc.
W samym rządzie trwa spór pomiędzy jego członkami, dlatego od kilku tygodni projekt ustawy nie może trafić pod formalne obrady rządu, by następnie mógł być skierowany do parlamentu. Również opozycja jest mocno podzielona co do poszczególnych zapisów tej ustawy. Na tę chwilę brak stanowiska obozu prezydenckiego, ale on też zapewne wyrazi swoją opinię, gdyż do niego będzie należało ostatnie słowo.
Zdecydowanymi przeciwnikami ustawy jest duża część międzynarodowych korporacji działających w naszym kraju, których celem jest maksymalizacja zysku i dlatego starają się optymalizować koszty w każdy dopuszczalny przez prawo sposób – również w sferze optymalnych dla nich umów zatrudnieniowych. Dla nich obecny status quo jest korzystny.
Efekt uboczny kosztownych regulacji narzucanych Polsce przez Brukselę
Wiele firm działających w Polsce – szczególnie produkcyjnych - zmaga się ze stale rosnącymi obciążeniami finansowymi, wynikającymi z kosztownych regulacji, które narzuca Polsce Unia Europejska.
Regulacje klimatyczne: podatek węglowy ETS (i wkrótce ETS2) skutkuje wzrostem kosztów energii i wyższą ceną materiałów. Kosztowne regulacje związane z ESG i CBAM - te ostatnie na razie w formie raportowania, ale od 1 stycznia 2026 importerzy m.in. cementu, stali i aluminium będą zmuszeni płacić tzw. cło węglowe – sprawia, że wiele polskich firm balansuje na granicy opłacalności, poszukując oszczędności wszędzie, gdzie jest to możliwe - w tym również w sposobie zatrudniania pracowników. Dla wielu to kwestia przetrwania.
Nałożenie na wielu polskich pracodawców – szczególnie firmy produkcyjne - dodatkowych obciążeń finansowych, może oznaczać dla nich ciężar nie do udźwignięcia, który na pewno będzie wiązał się ze wzrostem bezrobocia na i tak już pogarszającym się rynku pracy w Polsce.
Rosnąca segmentacja polskiego rynku pracy, czyli rosnące zatrudnienie na „umowach śmieciowych”, to niestety również efekt uboczny kosztownych regulacji, narzucanych Polsce przez Unię Europejską.
Nie zawsze przymus
Jakkolwiek samozatrudnienie na podstawie „umów śmieciowych” bywa w wielu przypadkach wymuszane przez niektóre firmy chcące obniżyć koszty związane z zatrudnianiem pracowników na etacie, jednak często bywa, że chętnie są one zawierane przez samych pracowników.
Wolą oni taką formę umowy, gdyż zapewnia im wyższe wynagrodzenie „na rękę” dziś, w związku z potrzebami finansowymi jakie mają obecnie. Nie ma w tym przypadku żadnego przymusu, lecz jest obustronna dobrowolność i szczera chęć zawarcia umowy na takich zasadach.
Umowa o dzieło zapewnia również wolność zatrudnienia, ponieważ można pracować na kilka umowach jednocześnie. Brak wypowiedzenia może być również atrakcyjny dla osób, które nie chcą wiązać się z jednym pracodawcą na dłużej.
Taka forma zatrudnienia jest również atrakcyjniejsza dla cudzoziemców, którzy planują pobyt w Polsce na określony czas w celach zarobkowych i zależy im na jak najwyższym wynagrodzeniu „na rękę” dziś.
Ryzyko samozatrudnienia
Samozatrudnienie wiąże się jednak ze zwiększonym ryzykiem dla pracobiorcy, związanym z sytuacjami losowymi. Pracownik zatrudniony na etacie ma ustawowo zagwarantowany urlop wypoczynkowy, ale również związany z sytuacjami losowymi urlop na żądanie oraz prawo do zwolnień z powodu siły wyższej, np. nagłej, pilnej sprawy rodzinnej spowodowanej chorobą lub wypadkiem. Gwarantuje również dni wolne na poszukiwanie pracy i możliwość przywrócenia do pracy w przypadku nieuzasadnionego zwolnienia. Samozatrudnienie tego nie zapewnia.
Umowę cywilnoprawną o świadczenie usług można również rozwiązać niemal natychmiast, a zatrudnionemu tak pracownikowi przysługuje jedynie prawo do dochodzenia przed sądem odszkodowania, jeżeli jego zdaniem wypowiedzenie nastąpiło bez ważnego powodu.
Przy zatrudnieniu na etacie odpowiedzialność wobec osób trzecich za wykonaną przez pracownika pracę spoczywa na pracodawcy. Tymczasem w umowach B2B podmiot świadczący usługi – w tym wypadku pracownik - ponosi za ich rezultat pełną odpowiedzialność wobec osób trzecich, również materialną.
Konsekwencje niewykonania umowy lub nienależytego jej wykonania mogą być przeniesione na zatrudnionego na podstawie umowy B2B wykonawcę. Pracownicy skuszeni możliwością większej wypłaty miesięcznie „na rękę” często nie są tego świadomi.
Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy, wyposażeni w potężne uprawnienia, która zamierza dać im rząd, mają położyć temu kres.
Burzliwe spotkanie w Sejmie i skąpe informacje medialne
W środę 5 listopada br. w Sejmie na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Wolnego Rynku odbyło się wysłuchanie strony społecznej w sprawie nowelizacji Ustawy o PIP. Na spotkaniu reprezentowane były obie strony dialogu społecznego: pracodawcy i związki zawodowe.
Doszło do burzliwej wymiany argumentów: z jednej strony związkowcy przedstawili drastyczne przykłady patologii i nadużyć „umów śmieciowych”, natomiast pracodawcy – posługując się konkretnymi wyliczeniami - przekonywali, że wprowadzenie zmian w formie zaproponowanej przez rząd, doprowadzi do fali bankructw i utraty miejsc pracy.
Z przykrością trzeba stwierdzić, że sprawa ta nie znalazła się w polu zainteresowania mediów głównego nurtu. Rzecz dotyczy ok. 4,5 miliona osób zatrudnionych i dziesiątek tysięcy firm, których mogą dotknąć nadchodzące zmiany, odbywają się spotkania i toczą burzliwe debaty, słane są listy do Premiera. Niestety, poza nielicznymi doniesieniami na kilku portalach i w mediach społecznościowych, niewiele z tego przenika do opinii publicznej. Podziały w tej sprawie są bardzo głębokie, argumenty każdej ze stron rzeczowe, dobrze udokumentowane i należy nad nimi dyskutować otwarcie, poszukując najlepszego rozwiązania.
Pracodawcy już dziś muszą przygotować się na nadchodzące zmiany
Planowana ustawa niewątpliwie zwiększy nacisk na pracodawców w zakresie przestrzegania prawa pracy oraz obowiązków wynikających z ich roli jako płatników podatków i składek na ubezpieczenia społeczne – PIT, ZUS i NFZ.
Dlatego pracodawcy, chcąc uniknąć negatywnych konsekwencji kontroli PIP, nie powinni czekać na ostateczne rozstrzygnięcia, ale zacząć już dziś dobrze przygotowywać się na nadchodzące zmiany poprzez:
- uważne śledzenie dalszych prac nad projektem ustawy i jej procedowanie,
- dokonanie przeglądu istniejących umów, na podstawie których zatrudniają pracowników i odpowiednio wcześniej dokonać zmian w modelu współpracy z nimi,
- przygotowanie szkoleń działów kadr i prawnych na temat spodziewanych zmian, oraz opracowanie planu działania na wypadek kontroli PIP,
- przygotowanie procedury, aby umożliwić szybką reakcję w przypadku otrzymania decyzji inspektora Państwowej Inspekcji Pracy, biorąc pod uwagę bardzo krótki termin na odwołanie.
Wiele polskich firm – głownie dużych korporacji i agencji zatrudnienia - już przeprowadza wewnętrzne audyty przygotowując się na nadchodzące nieuchronnie zmiany. Biorąc pod uwagę zbliżającą się przerwę świąteczną, czasu pozostało niewiele.
Temu zagadnieniu będzie poświęcone najbliższe spotkanie Członków Związku Pracodawców FORUM OKRĘTOWE z wybitnymi ekspertami prawa pracy, którzy uczestniczą w spotkaniach rządu z pracodawcami, związkami zawodowymi i parlamentarzystami. Przedstawią nam ostatnie ustalenia i wspólnie zastanowimy się jak stawić czoła nowemu wyzwaniu.
Odbędzie się ono 25 listopada br. w Gdańskiej Stoczni "REMONTOWA" im. J. Piłsudskiego SA.
Na miejsce spotkania Członkowie FORUM OKRĘTOWEGO wybrali REMONTOWĄ: firmę, która w swoim modelu działania nie stosuje „umów śmieciowych” i udowadnia, że można - bez uciekania się do nich - prowadzić opłacalną działalność biznesową i być europejskim liderem stoczniowym, równocześnie zapewniając swoim pracownikom ochronę i przywileje, wynikające z Kodeksu Pracy.
Jak to jest możliwe? Ano jest i o tym również będziemy rozmawiali w trakcie spotkania.
Czytaj także:
Koniec z umowami śmieciowymi zamiast etatu - Państwowa Inspekcja Pracy z nowymi uprawnieniami
Potencjalny koszt w miliardach zł - apelują o zatrzymanie projektu reformy PIP
Zmiany w ustawie o PIP - wysłuchanie strony społecznej w Sejmie

Ireneusz Karaśkiewicz
Dyrektor Biura Związku Pracodawców FORUM OKRĘTOWE
EU Transparency Registration Number - REG 0133338100106-19
