Stocznie, Statki
Rozmowa z Piotrem Paszkowskim, członkiem zarządu spółki Polskie Stocznie założonej przez Stichting Particulier Fonds Greenrights - spółki, która ma kupić majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie.

Piotr Paszkowski
Piotr Paszkowski

Mikołaj Chrzan: Czy 17 sierpnia wpłyną pieniądze za stocznie?

Piotr Paszkowski, członek zarządu spółki Polskie Stocznie założonej przez Stichting Particulier Fonds Greenrights - spółki, która ma kupić majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie*: - Jestem przekonany, że po przeprowadzeniu dodatkowego audytu prawnego transakcja zostanie domknięta. Dowodem na wiarygodność intencji inwestora jest to, że zgodnie z porozumieniem z ministrem skarbu od 21 lipca, kiedy minął pierwszy termin zapłaty, to nasza spółka ponosi koszty utrzymania majątku stoczni. czyli np. ochronę, pracę niezbędnych urządzeń.

Ile to kosztuje?

- W przypadku majątku obu stoczni to 6-8 mln zł miesięcznie.

Biznes stoczniowy, przynajmniej w Polsce, nie słynie z rentowności.

- Według naszych założeń spółka Polskie Stocznie zapocznie przynosić zysk po trzech latach działalności.

Jak to chcecie zrealizować? Nie macie na razie żadnych kontraktów, rynek przewozów morskich, a więc i rynek stoczniowy dołuje, a wiele nowiutkich tankowców do przewozu gazu skroplonego (czyli LNG), które chcecie w Gdyni budować, stoi na kotwicach, bo nie mają co wozić.

- Na kotwicach stoją głównie statki starszego typu, wymagające modernizacji, która obecnie może być mało opłacalna. My chcemy budować statki według najnowszych technologii, na takie wciąż są klienci.

Ale takie budują stocznie w Korei Południowej. Czy możemy być tańsi niż Koreańczycy?

- W efektywności trudno będzie pobić Koreańczyków - to fakt. Ale z naszych analiz wynika, że tamtejsze stocznie są mocno zadłużone. Gdyby zbankrutowały, stanie produkcja tych potrzebnych choćby katarskim firmom statków. Pamiętajmy - w przypadkach kontraktów na skroplony gaz to sprzedający odpowiada za ich dostawę. Dlatego uważamy, że dywersyfikacja miejsc produkcji takich tankowców może być dla katarskich firm atrakcyjna.

Kiedy zaczniecie zatrudniać ludzi?

- Prawdopodobnie we wrześniu. Ale z góry zaznaczam: zatrudniać będziemy głównie kadrę zarządzającą i inżynierską, która będzie odpowiedzialna za przygotowanie produkcji. W ogóle nie planujemy zatrudniania pracowników produkcyjnych.

Jak to, nie będzie w ogóle pracy dla stoczniowców?

- Planujemy bardzo szeroki out-sourcing. Do prac produkcyjnych chcemy wynajmować zewnętrzne spółki i to one zatrudniałyby pracowników bezpośredniej produkcji.

Samo przygotowanie do uruchomienia produkcji tankowców LNG może zająć parę lat. Czy w związku z tym - poza grupą menedżerów - stocznia będzie stała pusta, a 8 tys. zwolnionych stoczniowców trafi na bezrobocie?

- Nie, szukamy już teraz mniejszych zleceń, m.in. w sektorze statków off-shore. Zależy nam, żeby najlepsi pracownicy stoczni w Gdyni i Szczecińskiej Nowej jak najszybciej otrzymali możliwość pracy.

Pojawiały się informacje o tym, że już teraz zakupem jednego z dwóch kupionych przez was doków zainteresowany jest ukraińska firma ISD. Mogłaby wodować tam statki po zamknięciu pochylni w Gdańsku.

- Z doświadczenia wiemy, że nie można budować stoczni w oparciu o jeden typ statku, czyli np. w naszym przypadku tankowce LNG. Będziemy chcieli zdywersyfikować produkcję, dlatego nie planujemy pozbycia się żadnego z doków.

Z tak gigantycznym majątkiem, a bez kontraktów trudno mówić o efektywnym prowadzeniu stoczniowego biznesu.

- Mówiłem o pozbywaniu się majątku. Dzierżawa to co innego. Będziemy zainteresowani wydzierżawieniem całego majątku, którego w określonym czasie nie będziemy potrzebować. Liczymy na to, że wejście na teren stoczni innych podmiotów także przyczyni się do stworzenia dodatkowych miejsc pracy dla zwolnionych stoczniowców.

*Piotr Paszkowski był wcześniej członkiem zarządu Stoczni Gdynia.


rozmawiał Mikołaj Chrzan
{jathumbnail off}
1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6063 3.6791
EUR 4.2154 4.3006
CHF 4.5291 4.6205
GBP 4.8671 4.9655