Stocznie, Statki
- Taki typ wodowań to już rzadkość, a to na dodatek jest ostatnie - mówią stoczniowcy i zachęcają do udziału w sobotniej uroczystości.

Tomasz Hamerski, Zbigniew Roszkowski i Tomasz Wszędybył przy kotwicy z 1938 r. W tle kadłub stojącego na pochylni "Fesco Vladimir"
Tomasz Hamerski, Zbigniew Roszkowski i Tomasz Wszędybył przy kotwicy z 1938 r. W tle kadłub stojącego na pochylni "Fesco Vladimir"
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG


W Stoczni Szczecińskiej Nowa trwają ostatnie przygotowania do wodowania kontenerowca "Fesco Vladimir" budowanego dla rosyjskiego armatora Fesco. Statek zejdzie z pochylni Odra Nowa na wodę w sobotę o godz. 11. Na wodowanie może przyjść każdy. Brama główna stoczni otwarta będzie od godz. 10.30. Stoczniowcy zachęcają, by skorzystać z okazji i przyjść, bo to być może ostatnie takie wydarzenie w Szczecinie.

- Taki typ wodowania, gdy statek schodzi do wody rufą z pochylni, to już rzadkość - mówi Zbigniew Roszkowski, kierownik Zakładu Montażu Kadłubów.

Obecnie statki budowane są najczęściej w suchym doku, do którego na koniec powoli nalewana jest woda. "Wodowanie" to często ochlapanie kadłuba wodą z wiaderka.

Zbigniew Roszkowski przepracował w stoczni 15 lat. Na obecnym stanowisku od trzech lat. - Spinam prace wszystkich wydziałów - mówi. Szacuje, że uczestniczył przy budowie ok. 250 statków. - Do tego podchodzę nieco melancholijnie, cóż, to na pewno ostatni statek Stoczni Szczecińskiej Nowa.

Za wodowanie "Fesco Vladimir" bezpośrednio odpowiada kierownik całej operacji: Tomasz Wszędybył. W stoczni pracuje od 1990 r. To jego pierwsza praca.

- Zaczynałem jako monter kadłubów okrętowych, potem byłem traserem, mistrzem traserów okrętowych, mistrzem grup trasersko-pomiarowych - wylicza kolejne stopnie w karierze Wszędybył.

Kierownikiem montażu kadłubów na pochylni Odra Nowa i zarazem kierownikiem wodowań jest od 2008 r. W sobotę stanie wśród VIP-ów na trybunie przy dziobie statku i będzie wydawał kolejne komendy pozwalające zwolnić statek z pochylni. Polecenia przez radio będzie powtarzał stojący obok jego zastępca: Tomasz Hamerski, specjalista ds. wodowań. W stoczni pracuje od trzech lat. Zaczynał jeszcze jako student piątego roku Wydziału Techniki Morskiej Politechniki Szczecińskiej.

- Przez półtora roku terminowałem u pana Mieczysława Banasia, fachowca, który w stoczni przepracował całe życie - podkreśla. Pochodzi spod Wrocławia. - Najpierw uczyłem się w szkole żeglugi śródlądowej. Czyli nad wodę od dawna mnie ciągnęło.

Moment wodowanie to dla niego "okropne nerwy". Z chęcią oprowadza mnie i fotoreportera wokół 180-metrowego kadłuba. Jak tłumaczy, dla stoczniowców najważniejszy moment wodowania to zatrzymanie kadłuba.

- Mamy bardzo mało miejsca, tuż obok jest przecież stocznia Gryfia. Wszystko trzeba więc dokładnie obliczyć. To zadanie Jacka Winieckiego. To doskonały fachowiec. Ostatnio wyliczył, że statek zatrzyma się 12 m od brzegów Gryfii. Zatrzymał się 12,5 m od brzegu - mówi z uznaniem.

"Fesco Vladimir" po zejściu z pochylni zatrzymany zostanie przez dziewięć kotwic ważących od 6,5 do 12 ton. Hamerski prowadzi mnie do jednej z nich, leżącej jeszcze na pochylni, przy kadłubie.

- Proszę się przyjrzeć - mówi.

Przyglądam się i widzę znak swastyki, hitlerowską gapę i datę "1938".

- Znaleźliśmy ją kilka lat temu na dnie, tuż przy pochylni - mówi Hamerski. - Solidna, kuta stal, lepsza niż te współcześnie robione odlewy.

Nie wiadomo, z jakiego statku pochodzi kotwica. W sobotę zawiśnie na prawej burcie, tuż przy dziobie "Fesco Vladimir".

Przyjdź i zobacz się na zdjęciu

W dniu wodowania nasz fotoreporter zrobi zdjęcie statku wraz z wszystkimi, którzy przyjdą na uroczystość. Zdjęcie zamieścimy w poniedziałkowej "Gazecie". Szczegóły - w piątkowej "Gazecie"

akr 

Andrzej Kraśnicki jr 

{jathumbnail off}
1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż