Czy samorządy powinny przejąć władze w portach? Jaką drogą pójdą przemysły portowe w obecnym wieku? Na ten miedzy innymi temat dyskutowano podczas zakończonego wczoraj kongresu "Zarządzanie metropoliami XXI w.".
Kongres, który odbył się w Gdańsku, w ramach projektu MiastoPlus, składał się z 34 paneli tematycznych związanych z rozwojem miasta nad Motławą oraz Pomorza. Kilka dotyczyło spraw morskich, ściślej portów i ich przyszłości. Podczas sesji dotyczącej związków miasta z portem, największe emocje wzbudziła sprawa nowej ustawy, która zwiększałaby udział samorządów w strukturze właścicielskiej portów.
Jerzy Bojanowski, zastępca prezydenta Gdańska oraz przewodniczący Związku Miast i Gmin Nadmorskich, jest gorącym zwolennikiem nowelizacji ustawy z 1996 roku.
- Stara ustawa wprawdzie nie blokuje rozwoju portów, ale nie powoduje tak dużego rozwoju, jakiego byśmy oczekiwali - argumentował. - Jej zmiana to danie szansy samorządom współpartycypacji w inwestycjach portowych. Przykładem takiego rozwiązania, które się bardzo dobrze sprawdziło, jest gdański port lotniczy im. Lecha Wałęsy: kiedy znacznymi udziałowcami stali się przedstawiciele samorządów, nastąpił dynamiczny rozwój spółki. Dzięki zaangażowaniu samorządów będziemy w stanie przyśpieszyć procesy inwestycyjne w porcie o 6-7 lat.
Zdecydowanym przeciwnikiem zmian w dotychczasowych uregulowaniach jest Janusz Jarosiński, prezes zarządu Morskiego Portu Gdynia SA.
- Czy zmieniać ustawę o portach? - pytał. - Moim zdaniem - nie. Doskonale dajemy sobie radę w oparciu o obecne uregulowania.
Podczas gorącej dyskusji, padło nawet stwierdzenie, iż samorządy mają zamiar zrobić zamach na porty. Wiceprezydent Bojanowski odpierał te zarzuty:
- Nie ma mowy o żadnym zamachu, gmina będzie uczestnikiem kapitałowym, będzie mogła w większym stopniu przeznaczać pieniądze na rozwój portu - tłumaczył. - Skarb Państwa i miasta poniosły duży wysiłek inwestycyjny, żeby ułatwić dostępność portu. W Gdańsku jest to Trasa Sucharskiego czy tunel pod Martwą Wisłą. Pokazujemy, że widzimy sprawy portu, ale także chcemy w jego działaniach uczestniczyć od środka. Chcemy, by porty stały się integralną częścią miasta.
Inny, związany ze sprawami morskimi panel dotyczył kierunków rozwoju przemysłów portowych w XXI wieku. Przykładem zmian, jakie zaszły w tym wieku w szeroko rozumianej przestrzeni portowej, jest Stocznia Gdańsk, której działalność w coraz mniejszym stopniu dotyczy produkcji statków. Jak podczas panelu mówił prezes zakładu Andrzej Stokłosa, produkcja nawet nie całych jednostek, a mniej lub bardziej wyposażonych kadłubów do statków, to najkrótsza z "nóg" spółki. Dwukrotnie większy nacisk stawia ona na produkcję konstrukcji stalowych, a aż pięciokrotny na budowę elementów farm wiatrowych. W produkcji farm wiatrowych eksperci widzą zresztą przyszłość części zakładów związanych z przemysłem stoczniowym. Jak mówiono podczas panelu, morska energetyka wiatrowa wrosła w polską gospodarką morską w postaci zamówień dla rodzimych stoczni.
Wnioski nie napawały optymizmem. Adolf Wysocki ze Związku Armatorów Polskich mówił, iż aby ochrzcić zbudowane dla siebie statki, nasi armatorzy muszą jeździć bardzo daleko - w domyśle: do stoczni azjatyckich, a inny z dyskutantów wyraził pogląd, że nasza gospodarka morska goni resztę świata nawet nie na rowerze, ale na piechotę.
Tekst i zdjęcie: Czesław Romanowski