Kazimierz Porębski, Józef Unrug, Jerzy Świrski czy Eugeniusz Pławski – nie ma chyba miłośnika marynistyki, który nie wiedziałby kim dla polskiej Marynarki Wojennej były te postaci. Mniej powszechna jest wiedza na temat ich dokonań sprzed odzyskania przez nasz kraj niepodległości 11 listopada 1918 roku.
Przed drugą wojną światową, szczególnie zaś w pierwszych latach niepodległości, kadrę polskiej Marynarki Wojennej stanowili oficerowie, którzy wcześniej służyli we flotach państw zaborczych. Nie był to oczywiście problem specyficznie marynarski, bo przecież podobny występował w całej reszcie Wojska Polskiego. I podobnie jak w innych rodzajach odrodzonych sił zbrojnych, trzeba było sobie z nim jakoś poradzić.
O skali zadania niech świadczy choćby poniższy fragment wspomnień byłego dowódcy legendarnego Pioruna, Eugeniusza Pławskiego, który sam przecież wywodził się z floty rosyjskiej. W swojej książce “Fala za falą” tak wspomina egzamin polonistyczny, który przechodzili oficerowie Marynarki Wojennej.
„Z kolei był jeszcze jeden nieszczęśnik spod zaboru niemieckiego. Przyjechał do odrodzonej Ojczyzny wprost z Kilonii. Miał biedak duże trudności, gdy wciąż jeszcze myśląc po niemiecku, musiał każde słowo tłumaczyć na polski. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ta bezduszna komisja chce go koniecznie traktować jako eksperta w naukach o Polsce.
- Panie poruczniku, proszę nam powiedzieć, przez jakie miasta płynie Wisła? Rozumie pan moje pytanie?
- Jawohl Herr eee, ... rozumiem. Wisła płynie przez Warszawa i Swece, i Toruń, i Graudentz do Danziger Bucht.
- Mówi się Świecie, Grudziądz i Zatoka Gdańska, panie poruczniku.
- O, ja, tak, tak ...
- A jakiej długości jest nasze wybrzeże?
- O bardzo krótkie, prawie nic, o takie ... (i rozłożył ręce wymownym ruchem).
- Tak, rzeczywiście, bardzo krótkie, prawie nic, dziękuję ...
- Jakie pan zna powstania polskie, panie poruczniku – zapytuje kpt. Majewski.
- Eeee...
- Czy słyszał pan o Powstaniu Styczniowym? Powstaniu Listopadowym?
- O, ja, tak, tak ...
- Które z nich było wcześniejsze, Styczniowe czy Listopadowe?
- Naturalnie Styczniowe...
- O!... A czy wie pan coś o polskich kosynierach i o bitwie pod Maciejowicami?
- Eeeeee...
- Może pan pamięta nazwisko tego polskiego wodza, który z kosynierami tak piękne nad Moskalami odniósł zwycięstwo?... Nu... Nu... nu... pamięta pan?... Ko... Ko... Ko...
- O tak, Kopernikus.”
Jak widać porucznik z zaboru niemieckiego miał spore kłopoty ze zdaniem egzaminu z podstawowych wiadomości dotyczących dziejów naszego kraju. Zresztą sam Pławski zaliczył go, jak wspomina, dzięki pomocy żony, która go do niego przygotowała. Ale brak wiadomości z języka polskiego czy historii Polski nie były jedynymi, z jakimi mieli kłopot oficerowie wywodzący się z flot byłych państw zaborczych.
Nie bez znaczenia były też ambicje czysto osobiste. Wielu z oficerów, którzy zgłosili się do służby w polskiej flocie, miało już bowiem za sobą kariery w marynarkach wojennych zaborców, niektóre uwieńczone nawet admiralskimi stopniami. Ludzie ci chcieli, aby szanowano i uznawano ich doświadczenie.
Dla Rosjan i Ukrańców
Największą grupę oficerów w polskiej Marynarce Wojennej stanowili ludzie służący wcześniej we flocie rosyjskiej (bierzemy tutaj pod uwagę tylko Korpus Morski, obejmujący oficerów pokładowych). Według dostępnych spisów, lista oficerów zawodowych obejmowała 63 osoby, rezerwowych 31. Drugą grupę tworzyli oficerowie z marynarki austriackiej. Było ich 18 oficerów zawodowych i 2 rezerwowych. Na końcu, z floty niemieckiej, wywodziło się 4 oficerów zawodowych i 2 rezerwowych.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»
