- W swojej książce „Architektura statków i okrętów. Projektowanie i konstrukcja” nazwał pan statek „niepowtarzalnym, indywidualnym dziełem współczesnej techniki i sztuki”? Sztuki? Statek może być dziełem sztuki?
- Uważam, że każdy statek może być albo jest dziełem sztuki. Każda jednostka to architektura. Architektura to sztuka kształtowania przestrzeni funkcjonalnej dla zapewnienia żywotnych potrzeb człowieka.
- Ale nie każda architektura jest sztuką.
- Mnie się wydaje, że każda. Może być najwyżej dobra albo zła.
- Czy mógłby pan podać przykłady jednostek pływających, które pańskim zdaniem powinny znaleźć się w podręcznikach historii sztuki?
- Powinny się tam znaleźć nie tylko dawne „transatlantyki” pasażerskie, czy niektóre mega jachty, ale i wiele – dawnych i współczesnych – jednostek technicznych czy rybackich. Poruszył pan zupełnie nowy temat, niezwykle frapujący, ale pewnie musi poczekać na autora, który potrafi się z nim zmierzyć.
- Wycieczkowce – zgoda, muszą się podobać, przyciągać wzrok. Ale chemikaliowiec jako dzieło sztuki???
- Ma pan rację. Rzeczywiście – pewne typy statków trudno dają się tak transformować, aby można je było podciągnąć pod definicję sztuki przez wielkie S. Bo statek do przewozu samochodów ma kształt wielkiej stodoły z nadbudówką. Ale taki jest jego charakter: dominującą jest ogromna bryła ładowni. Jednak zarówno holowniki, jak i inne statki techniczne - może z wyjątkiem pogłębiarek, bo tam dominantą są potężne instalacje wydobywcze a nie nadbudówka, można zaprojektować w sposób, który będzie i adekwatny do funkcji i przyciągający wzrok. Chodzi o to, aby projektant architektury umiał wprzęgnąć do kreowania swojej wizji również elementy technicznego wyposażenia statku, np. rytm i kolor skrzyń wentylacyjnych na wspomnianym samochodowcu. Kiedyś telefon komórkowy był tylko narzędziem do rozmowy, a teraz przedmiotem miłym dla oka, będącym czymś w rodzaju dzieła sztuki właśnie. Musi być funkcjonalny, przyjazny człowiekowi i powinien być ładny. Przecież miło jest przebywać w ładnym otoczeniu. Może chemikaliowiec nie, ale na przykład nadbudówkę czy komin kontenerowca można tak zaprojektować, że stworzą interesującą i wzajemnie na siebie oddziałującą konfigurację przestrzenną obu brył, a więc będzie to sztuka , tak jak sztuką jest dobrze zaprojektowany budynek mieszkalny czy biurowy.
- Prosimy o kilka nazw jednostek, które uważa pan na największe pływające dzieła sztuki.
- Np. jacht Wally i prawie każdy ze statków pasażerskich. Chociażby Oasis of the Seas, największy w tej chwili wycieczkowiec świata. To było niewiarygodne wyzwanie dla architektów. Jego bryła jest spokojna, ale ciekawa – przemawia do pasażerów, niejako zapewniając, że na jego pokładzie znajdzie bezpieczeństwo i wygodę. Chodzi o to, by było widać, że konstrukcja i forma współdziałają ze sobą, żeby projektant umiał zapanować nad całością i stworzyć z tego coś własnego. Żeby było widać myśl, pomysł projektanta. Swoją drogą, największa rewolucja dokonała się w wypadku okrętów wojennych. Na nich nie widać nawet dział, to już niemal same bryły.
- A pan stworzył dzieło sztuki?
- Od oceny moich dokonań są inni ludzie.
- A ile „Lerchów” pływa po morzach świata?
- Niedużo. W Polsce z osiem sztuk – trzy holowniki i pięć trawlerów przetwórni – choć te trawlery zbudowane jeszcze w Stoczni Gdańskiej pewnie już nie pływają pod polską banderą.
W Algierii 18 – było, ile jest teraz nie wiem: jedna łódź patrolowa zatonęła jeszcze kiedy tam pracowałem. W Niemczech cztery kontenerowce dowozowe mają moją architekturę, a na Wyspach Szetlandzkich jeden prom pasażersko-samochodowy. Aktualnie wykonywana jest dokumentacja klasyfikacyjna dla serii czterech holowników wg mojego projektu.
- A czym różnią się od innych?
- Chociażby kształtem nadbudówki. Ale każdy typ statku wymaga innego rozwiązania architektonicznego. Według mnie, można mówić o „podpisie” autora architektury statku, ale tylko w odniesieniu do tego samego typu jednostek, np. holowników, albo promów.
- A jest jakiś statek, który chciałby pan zaprojektować, pańskie marzenie?
- Marzy mi się hotelowiec dla załóg pracujących na platformach wydobywczych. Był taki projekt dla ponad 400 osób, z bogatą i różnorodną strukturą socjalno-bytowo-rekreacyjną, ale nie doszło do jego realizacji.
- Życzymy zatem, żeby się jednak udało.
Tomasz Falba i Czesław Romanowski
Fot. Czesław Romanowski
Andrzej Lerch
Urodził się w 1937 roku w Borysławiu. W 1962 roku rozpoczął pracę w ośrodkach projektowych przemysłu stoczniowego, zajmując się architekturą statków i wyposażeniem pomieszczeń, a od ponad 20 lat jako główny projektant projektowaniem statków. Jest autorem ponad 145 projektów architektury statków i okrętów różnych typów, a także ponad 70 projektów statków cywilnych i okrętów dla stoczni w kraju i za granicą. Od 1987 roku związany z Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku – od 1997 roku wykładowca. W sierpniu 2002 roku prezydent RP nadał mu tytuł profesora sztuk plastycznych. W 2010 roku wydał drugą książkę z zakresu architektury statków pt. „Architektura statków – projektowanie i konstrukcja”, stanowiącą rodzaj podręcznika, nie tylko dla studentów.
- «« Poprzedni artykuł
- Następny artykuł