Szybkie promy nie przyjęły się w Polsce. Nieliczne nisze rynkowe, w jakich teoretycznie mogłyby zaistnieć, nie zapewniają odpowiedniej liczby pasażerów. Chętni zaś nie zapłacą za bilety sum, które gwarantują opłacalną eksploatację.
Szybkie promy (high speed craft, fast ferries) definiuje się zazwyczaj jako statki o prędkości od 25 węzłów wzwyż. Choć niektóre duże promy konwencjonalne mogą osiągać prędkość do nawet 30 węzłów, nie są w statystykach zaliczane do "szybkich promów". Czasami bywają nazywane "konwencjonalnymi szybkimi promami".
Klasyczne, szybkie promy to m.in. wodoloty. Zwykle stare, awaryjne, zakupione z drugiej ręki jednostki produkcji rosyjskiej, wciąż są u nas eksploatowane, z bardzo zmiennym zresztą szczęściem. Funkcjonują w zasadzie wyłącznie przy obsłudze ruchu czysto turystycznego w sezonie wakacyjnym. W miarę stabilnie - w rejonie Zatoki Gdańskiej i Zalewu Wiślanego - użytkowane przez Żeglugę Gdańską. Połączenia wodolotowe między Szczecinem i Świnoujściem, stałe w realiach gospodarki sterowanej centralnie, były w ostatnich kilkunastu latach zamykane i ponownie otwierane, nierzadko przez nowych operatorów.
Nie powiódł się eksperyment z pełnomorskim, szybkim promem kursującym z polskiego portu do Szwecji - katamaranem ze stoczni australijskiej - Boomerang, eksploatowanym w latach 1997-2001 przez Polferries (Polską Żeglugę Bałtycką). Ze względu na zaawansowanie techniczne jednostki, przyjemna była świadomość, że taki statek pływa w barwach polskiego armatora. Jednak wiadomo było od początku, że przedsięwzięcie skazane jest na porażkę, a decyzja o tej kosztownej inwestycji - nieracjonalna.
Na Bałtyku większe, szybkie promy utrzymały się jedynie na kilku bardzo specyficznych (w niektórych przypadkach - z założenia subsydiowanych) szlakach - m.in. prowadzących na wyspy Bornholm i Gotlandię.
A jak duży jest ten rynek na świecie? Może być porównywany, co do liczby obsługiwanych pasażerów, z lotnictwem. Według danych z początku minionego roku - każdy z tych sektorów transportu przewoził rocznie po ok. 2,2 miliardów pasażerów.
Globalny rynek przewozów promowych szacowany był w roku 2012 na ok. 15 miliardów USD, z czego aż 14,2 miało przypaść na obroty głównych, największych operatorów.
Koszt przewozu jednego pasażera jest mocno zróżnicowany w zależności od kraju (poziomu kosztów i zarobków) oraz charakteru i długości połączenia promowego. Dla przykładu amerykański operator Washington State Ferries (eksploatujący głównie promy "dojazdowe" - commuter) mówi o koszcie 10,08 USD przypadającym na jednego pasażera, podczas gdy średnia światowa, to ok. 20,51 USD, według szacunków z początku roku 2012.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»