Bolesław Chrobry, Stefan Batory i Jan III Sobieski zostali patronami trzech z czterech przedwojennych transatlantyków (czwarty otrzymał imię Józefa Piłsudskiego). Dwa statki pasażerskie otrzymały imiona bohaterów Polski i USA - Kazimierza Pułaskiego i Tadeusza Kościuszki. Najstarszy polski transatlantyk otrzymał, a jakże, także patriotyczną nazwę Polonia. Pewne zakłopotanie na tym tle budzą imiona obu córek marszałka Piłsudskiego - Jadwigi i Wandy; otrzymały je dwa małe, zbudowane w Anglii przybrzeżne statki pasażerskie. Z postaci literackich pojawił się na burcie jachtu Jurand ze Spychowa, a burty masowców ozdobili m.in. Kmicic, Kordecki i Zagłoba. Pierwszy szkolny żaglowiec otrzymał nazwę Lwów, a pierwszy nowoczesny frachtowiec - Wilno. Były także m.in. Borysław, Lida i Zbaraż, a nawet Wolne Miasto Gdańsk, choć miasto pozostawało podówczas poza granicami Polski. Dwa duże frachtowce otrzymały nazwy rzek: Niemen i Wisła. Jednak chyba bardziej znanymi frachtowcami były Robury, które z kolei nazywano według schematu: Robur I, II, III, IV, V, VI i VIII (nazwę z numerem VII otrzymała pływająca baza ratownicza).
Po wojnie nowo budowane statki zaczęły otrzymywać imiona przodowników pracy (Sołdek, Pstrowski, Wieczorek), czołowych postaci lewicy (Okrzeja, Nowotko, Krasicki) oraz takich bohaterów jak Świerczewski. Pod polskimi znakami nie pojawił się co prawda żaden Lenin ani Stalin, ale dla prototypu sławnych potem "lugrotrawlerów" wybrano nazwę 22 Lipca. Jednak wkrótce statek rybacki, który był do roboty, a nie do reprezentacji, uznano za niegodny tę nazwy i jednostkę przechrzczono na Kulika, co dało początek ptasiej serii - Bocian, Żołna i Żuraw. Niektóre nazwy z lat 40. i 50. mimo wszystko zwracały uwagę swoją oryginalnością. Na przykład Brygada Makowskiego była pierwszym w dziejach polskiej bandery handlowej zbiorowym patronem.
Nie skończyło się bynajmniej w 1956 roku - Nowotko, Bierut, Okrzeja, Krasicki i Dzierżyński pływały jeszcze długie lata, a i potem z polskich pochylni spływały statki o nazwach brzmiących jakby znajomo, np. Feliks Dzierżyński i Władysław Gomułka.
Komuniści bywali pechowymi patronami.
Pierwszy Dzierżyński - dawny Seeburg (wrak, który za sprawą Janusza Meissnera wszedł do historii polskiej literatury marynistycznej) - zasłynął jako statek nieszczęsny: straszyło na nim przez długie lata, a raz doszło na pokładzie do morderstwa. Feliks Edmundowicz smutno skończył we wrześniu 1963 roku, przełamany na mieliźnie na rzece Schelde.
- Motorowiec Bierut, 10-tysięcznik z Gdańska - w kwietniu 1956 roku nie chciał zejść z pochylni, a w czerwcu 1967 utknął na długie lata na Wielkim Jeziorze Gorzkim.
- Na Janku Krasickim, 10-tysięczniku ze Szczecina, doszło w czerwcu 1960 roku do tragicznego wypadku: w wyniku urwania się trapu zginęli ludzie wchodzący na pokład, żeby zwiedzić nowy nabytek PLO.
- Manifest Lipcowy, pierwszy naprawdę wielki masowiec typu B-521 ze stoczni w Gdyni, okazał się statkiem nieudanym, więc marynarze zaczęli nazywać go z przekąsem Klęską Wrześniową.
Oddajmy jednak sprawiedliwości, że słynna pod koniec lat 50. "hybryda" (kadłub zbudowany w Gdańsku specjalnie dla silnika wymontowanego z wraku niedoszłej, budowanej w Holandii Warszawy) otrzymała imię wspaniałe - Monte Cassino.
W 1970 r. wszedł do służby Powstaniec Śląski - solidny, 32.000-tonowy masowiec typu B-447, praszczur jednego z najbardziej udanych typów statków tego rodzaju w całych dziejach polskiego okrętownictwa. Drugi statek tego typu otrzymał pierwszą w dziejach bandery nazwę w liczbie mnogiej - Czwartacy AL. Wśród pozostałych pa-tronów tych udanych statków znaleźli się m.in. trzej inni Powstańcy - Styczniowy, Warszawski i Wielkopolski, a także wybitne postacie polskiej polityki (Maciej Rataj) i nauki (prof. Stanisław Kulczyński). Były i diabły - Bo-ruta i Rokita, ale większy respekt budził statek o nazwie Police; zagraniczne załogi mijających go jednostek sądziły, że mają do czynienia z okrętem organu ścigania. Skoro o regionalnych nazwach mowa, odnotujmy, że sporo dotyczyło Pomorza, m.in. Dar Pomorza, Pomorze, Kaszuby, Szczecin, Świnoujście, promy portowe Wolin i Uznam, ms Koszalin, Ziemia Koszalińska, Sławno, Słupsk i Ustka. Nazwa Hel, jakkolwiek już nie dotycząca naszego regionu, też godna jest przypomnienia, ponieważ, podobnie jak Police, była dwuznaczna - po angielsku "heli" to piekło albo skierowanie kogoś do diabła (jedno 1 mogło się zdrapać). Ale to ów statek diabli wzięli, bo padł ofiarą kolizji z dużo większym w 1987 r.
Historia parła naprzód: na fali wydarzeń z 1980 roku jeden ze wspomnianych masowców rodem ze Szczecina planowano nazwać Solidarność, lecz pokrzyżował to stan wojenny. Niedoszła Solidarność otrzymała "bezpieczniejsze", wspomniane już imię Powstaniec Warszawski, ale zasłużony ruch trafił na burtę po roku 1989 - Solidarnością nazwano masowiec zbudowany w Danii. Drugi statek tego typu otrzymał najdłuższą jak dotąd w historii armatora nazwę: Politechnika Szczecińska. Niemniej, władze peerelowskie nie zdobyły się na nazwanie kolejnego statku tego typu Politechniką Gdańską, choć były takie plany, za to jeden z kupionych w Danii 50-tysięczników otrzymał nazwę Uniwersytet Gdański.
Od roku 1989 przez burty polskich statków przetoczyła się kolejna rewolucja. Między innymi zmieniono wtedy nazwę Huty Lenina na Hutę Sendzimira (podobnie jak zakładu). 30-tysięcznik Władysław Gomułka stał się Oksywiem, a 30-tysięcznik typu B-517 Feliks Dzierżyński... Redutą Ordona.
Wojciech Marek Wachniewski{jathumbnail off}
Żegluga
Nadaję ci słuszne imię
20 sierpnia 2010 |