W poniedziałek między godz. 11 a 13 w polskich portach i przystaniach rybackich będą demonstrować na swoich kutrach polscy rybacy bałtyccy. Będą żądać zmiany polityki Unii Europejskiej wobec połowu dorsza na Bałtyku.
Rybacy od wielu miesięcy alarmują o problemie dorsza. Według nich jest niewymiarowy, bo nie ma co jeść. Rybacy winią za to przede wszystkim skandynawskie jednostki, która prowadzą połowy paszowe na Morzu Bałtyckim. Niedawno w Brukseli mówiła o tym w ich imieniu Katarzyna Wysocka, żona armatora z Ustki.
- Mimo to ministrowie rolnictwa Unii Europejskiej zdecydowali, że kwota połowowa dorsza zostanie w przyszłym roku podniesiona o 7 procent. W ten sposób chcą ukryć stan faktyczny. Nie zgadzamy się na ukrywanie prawdy i żądamy zmiany polityki wobec rybołówstwa na Bałtyku - mówi Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich. Według niego, rybacy powinni dostać unijne dopłaty jako rekompensatę za to, że nie mogą zrealizować kwoty połowowej dorsza, bo w tym roku w Polsce wykorzystano jej tylko 39 procent.
Decyzję o blokadzie portów i przystani rybackich we wtorek w Ustce podjęli przedstawiciele pięciu związków rybackich. W czwartek ich postulaty poparł także Waldemar Giżanowski, szef Stowarzyszenia Armatorów Jachtów Komercyjno-Sportowych "Sajks" z Kołobrzegu.
- Od lat jestem wędkarzem. Dlatego widzę, że dorsz w Bałtyku jest coraz mniejszy i cieńszy. Od lat nie zauważyłem dorsza ze szprotem w środku. Z tego względu zgadzam się z postulatami rybaków i armatorów, że nadmierne połowy ryb, które są karmą dorsza, powinny być mocno ograniczone - tłumaczy Waldemar Giżanowski.
Nie jest wykluczone, że kutry armatorów należących do kołobrzeskiego stowarzyszenia pojawią się także w poniedziałek na redach portów.
Organizatorzy protestu rozmawiali już także z Tomaszem Bobinem, dyrektorem Urzędu Morskiego w Słupsku. Uzgodniono, że protestujący w czasie trwania ich akcji będą wpuszczać do portów jednostki, które będą chciały tam wpłynąć.
Zbigniew Marecki
Fot. HuB
www.gp24.pl
