Alaksander Rylke był wyjątkowo zdolny i ambitny. Wydział Budowy Okrętów Morskiej Szkoły Inżynierii w Kronsztadzie ukończył w 1909 roku z wyróżnieniem. Potem rozpoczął pracę w Arsenale Portu Wojennego w Sewastopolu przy budowie m. in. pancernika Joan Złotousty. W 1913 roku przeniesiony został do Stoczni Bałtyckiej w Petersburgu gdzie kierował budową krążownika Izmaił. Za każdym razem wykazaywał się inicjatywą i, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, innowacyjnością. Dostał np. nagrodę za usprawnienie steru Joana Złotoustego.
Antoni Garnuszewski, w czasie pierwszej wojny światowej, służył w nadzorze budowy okrętów Floty Bałtyckiej, był też głównym inżynierem kadłubowym. Z kolei Ksawery Czernicki, w latach 1910-1914, najpierw pomagał a potem kierował budową pancernika Pietropawłowsk.
Narodowe dylematy
Oddajmy raz jeszcze głos Eugeniuszowi Pławskiemu. Swój powrót do Polski, w cytowanej już przez nas książce, tak opisuje: “Po półtorej godzinie tupania nogami o podłogę, dojechaliśmy wreszcie do Modlina. (...) Podoficer żandarmerii legitymował przyjeżdżających. Tuż za nim stał w uniformie byłej austriackiej marynarki, sympatycznie wyglądający młodziutki blondynek. Gdy żandarm przekazał mu mój paszport, zwrócił się do mnie:
- Panie poruczniku, melduje się posłusznie podchorąży marynarki Kodrębski. Bardzo mi jest miło przywitać pana porucznika... Powóz czeka przed dworcem.
Byłem podobny do wszystkiego, tylko nie do porucznika, a tym bardziej marynarki. (...) Byłem podobny do każdego z tysięcy uciekinierów z sowieckiego raju – wyglądałem trochę lepiej aniżeli przeciętny strach na wróble. (...)
Głos Kodrębskiego był głosem przywracającym mi godność i powrót do stopnia oficerskiego. Tam na tym brudnym dworcu kolejowym w Modlinie, Kodrębski uświadomił mi, że odtąd będę już służył mojej Rzeczypospolitej i jej marynarce wojennej.
Język w gardle stanął mi kołkiem ...”
To było doświadczenie niemal wszystkich Polaków wracających do kraju po roku 1918. Oficerowie służący przed odzyskaniem niepodległości we flotach państw zaborczych, niepotrzebnie się obawiali o możliwość służby w polskiej Marynarce Wojennej. Ich stopnie zostały zweryfikowane i uznane, ich doświadczenie docenione. Nikt nie wypominał im służby dla państw zaborczych.
W większości też ludzie ci dobrze przysłużyli się Polsce. Wychowali nowe kadry, które swoją postawą w czasie wojennej próby wystawili im chyba najpiękniejsze świadectwo.
Trzeba jednak przyznać, że niektórzy do końca mieli problemy z tożsamością. Przejmujące jest w tym wzgledzie świadectwo Bogumiła Nowotnego, który w swoich “Wspomnieniach” zapisał: “Długo siedzę nad swoim pamiętnikiem i dumam o minionych czasach. (...) Często przypominam sobie jakąś drobną sprawę z dawno zapomnianych czasów, zdarzenie z mojej służby w marynarce, o jakim nie pamietałem przez szereg długich lat. O takich różnych przypadkach często myślę niestety, bo należę do kategorii osób, które przywłaszczyły sobie przysłowie “ubi bene ibi patria” (z łaciny: “gdzie mi się dobrze powodzi tam jest moja ojczyzna”, Nowotny pisał te słowa w latach pięćdziesiątych we Włoszech – przyp. red.). Daję przez to do zrozumienia, że jestem wykorzeniony i wewnętrznie chory, gdyż prawdę powiedziawszy, nie byłem ani prawdziwym Austriakiem, ani prawdziwym Polakiem. Dlatego czułem się szczęśliwy między ludźmi jakiejkolwiek narodowości, którzy się ze mną dobrze obchodzili. Z tego powodu tęsknota za ojczyzną była dla mnie uczuciem obcym”.
Czy podobne dylematy były udziałem oficerów Marynarki Wojennej, którzy służbę zaczynali w czasach PRL-u i dożyli przełomu roku 1989? Takie porównanie jest usprawiedliwione bo analogie pomiędzy tym rokiem a 1918, przy zachowaniu wszystkich różnic, wydają sie być uderzające.
Tomasz Falba
Fot. Oficyna Wydawnicza Finna, Wikipedia
- «« Poprzedni artykuł
- Następny artykuł
