Historia

11 listopada 1918 roku – Polska odzyskała niepodległość. Rozpoczęła się praca nad jej odbudową. Trzy postacie i jedna instytucja zrobiły najwięcej, aby stała się ona również Polską Morską.

Andrzej Piskozub, wybitny znawca tematu Polski Morskiej (pisanej z dużych liter jako termin oznaczający sumę różnorodnych form aktywności morskiej Polski XX wieku), napisał: „Budowa Polski Morskiej jest dziełem XX wieku”.

Wypada się z tym zgodzić. U progu odzyskania przez Polskę niepodległości panowało przekonanie, że niepodległa Polska, skoro miała się odrodzić, musiała się odrodzić jako Polska Morska.

Tylko czym owa „Polska Morska” miała być? Kiedy pierwszy raz słyszymy to pytanie wydaje się, że z odpowiedzią nie powinno być problemu. Tymczasem nic bardziej mylnego. Okazuje się, że Polska Morska jest tak bardzo pojemnym pojęciem, że nie da się podać jej jednej definicji. Pozostaje równie konkretna, co nieuchwytna.

Symboliczny pomnik

Dla wielu Polska Morska jest tylko abstrakcyjną ideą obecności naszego kraju nad Bałtykiem. Inni wkładają w nią bardzo namacalne treści czyniąc z niej rację naszego istnienia.

Dla jednych to motywacja do działania, dla drugich marzenie. O morzu mówią jak o oknie, bramie, wyjściu na świat. Czymś, co nas od zawsze łączy z Europą, a nie od niej oddziela.

Niektórzy widzą Polskę Morską w historycznym wysiłku pokoleń, w naszej walce o dostęp do bałtyckiego brzegu nieraz okupionej krwią. W wojach Krzywoustego, kaprach gdańskich, bitwie pod Oliwą, w udziale polskiej Marynarki Wojennej w drugiej wojnie światowej, ale i w robotniczych zrywach 1970 i 1980 roku, których motorem były przecież stocznie.

Inni podkreślają, że Polska Morska to praca nad zagospodarowaniem zasobów Bałtyku, podstawa dobrobytu i bogactwa państwa. Widzą ją w portach, stoczniach, armatorach, statkach - tym wszystkim co nazywamy gospodarką morską.

Dla nich Polska Morska to stoczniowcy, portowcy, marynarze, rybacy. Ale również pracownicy administracji morskiej, służb hydrograficznych, ratowniczych, szkolnictwa morskiego, instytutów badawczych, funkcjonariusze Straży Granicznej i Marynarka Wojenna. Słowem ci, którzy na co dzień dźwigają ciężar naszych związków z morzem.

Jeszcze inni zapytani o Polskę Morską operują symbolami. Takim symbolem jest dla nich w pierwszym rzędzie Gdynia, ale również Szczecin czy Gdańsk. Symbolem są białe żagle naszych żaglowców i jachtów, wspomnienie transatlantyków, a nawet rozpostarte skrzydła bałtyckiej mewy.

Wielu widzi Polskę Morską w dziełach pisarzy i artystów. W książkach Conrada, Borchardta, obrazach Mokwy. W pracach uczonych zajmujących się morzem. W żeglarskich rejsach Teligi, Baranowskiego czy Chojnowskiej-Liskiewicz.

Są też tacy, dla których Polska Morska to zloty żaglowców, Święto Morza, zaangażowanie tysięcy członków morskich organizacji pozarządowych. Ale i ochrona zasobów naturalnych, troska o ryby, foki i czystość wód. Inni dodają do tego morskie muzealnictwo i tych, którzy propagują wiedzę o polskich związkach z morzem.

I w końcu, być może nawet dla większości, Polska Morska to zwyczajnie plaża, piasek, kąpiele, smażona ryba, wschody i zachody słońca nad Bałtykiem – to wszystko co kojarzy się z wypoczynkiem nad morzem, rekreacją i sportem.

Jak widać idea Polski Morskiej jest bardzo pojemna. I tak szeroko ustalone zostały wytyczne do konkursu na koncepcję pomnika Polski Morskiej zorganizowanego przez władze Gdyni – jedynego takiego w naszym kraju. Został on uroczyście odsłonięty, przy udziale prezydenta RP Andrzeja Dudy, 24 czerwca podczas tegorocznego Święta Morza organizowanego w tym mieście.

Odsłonięcie tego monumentu – sto lat od odzyskania przez nasz kraj niepodległości – stało się jakby symboliczną klamrą honorującą i zamykającą zarazem wysiłek pokoleń Polaków pracujących nad tym, aby Polska stała się krajem morskim. U ich początku stoją ci, których nazwiemy tutaj Ojcami Polski Morskiej.

Admirał wszystkiego

Pierwszy z nich – wiceadmirał Kazimierz Porębski – urodził się w 1872 roku w Wilnie. Ukończył Morski Korpus Kadetów w Petersburgu. W rosyjskiej flocie służył od roku 1889. Zasłynął z odwagi, kiedy w bitwie na Morzu Żółtym, podczas wojny rosyjsko-japońskiej, jako starszy oficer na krążowniku „Nowik”, zdecydowanie opowiedział się za samotnym przedarciem się okrętu do Władywostoku. Dzielnie poczynał sobie także w trakcie jego późniejszej epopei, za co otrzymał od cara w nagrodę złotą szablę.

Dowództwo carskiej floty doceniało przymioty charakteru i wybitne zdolności Porębskiego. W 1909 roku uczyniło go dowódcą krążownika „Admirał Makarow” a w latach 1913-1914 dowódcą pancernika „Impieratrica Maria”, by w roku 1916 mianować go kontradmirałem i dowódcą brygady krążowników operującej na Morzu Czarnym.

To fakt wart zauważenia i podkreślenia. Polakowi w carskiej flocie wojennej niełatwo było robić karierę. Porębskiemu udało się to jako jednemu z nielicznych, dzięki swoim niezaprzeczalnym zdolnościom.

Wraz z końcem pierwszej wojny światowej, wybuchem rewolucji bolszewickiej w Rosji oraz odzyskaniem przez Polskę niepodległości Porębski, który zawsze czuł się Polakiem, wrócił do kraju. To właśnie z jego osobą wiąże się początek większości polskich działań morskich.

Zwykle Porębskiego kojarzy się w pierwszej kolejności z dowodzeniem, w latach 1919-1925, polską flotą wojenną. Ale admirał położył również podwaliny pod polską marynarkę handlową. Ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, że obie potrzebują kadr powołał do życia szkoły w Tczewie i Toruniu, które je miały przygotować.

Porębski tryskał organizacyjną energią. Był pomysłodawcą budowy portu w Gdyni, działał w organizacjach morskich, był pierwszym szefem Ligi Morskiej i Rzecznej, a nawet tworzył polskie lotnictwo morskie.

Tym bardziej przykre, że jego morska kariera zakończyła się w atmosferze oskarżeń w czasie tzw. afery minowej. Admirał został wtedy pozbawiony dowództwa floty, przeniesiony w stan spoczynku – i choć ostatecznie oczyszczony z zarzutów – nie wrócił już do służby. Zmarł w 1933 roku w Warszawie.

„Obecnie na społeczeństwie naszym wobec przyszłych pokoleń ciąży ogromna odpowiedzialność za należyte wyzyskanie i zużytkowanie tego sukcesu, bo przecież dostęp do morza to nie jest cel, którego osiągnięcie daje możność spocząć na laurach, lecz tylko środek, dający nam możność uczestniczenia w handlu międzynarodowym, uniknięcia wyzysku ekonomicznego, a przez to i politycznej niewoli” – te słowa Porębskiego z 1919 roku nie straciły nic ze swojej aktualności.

Wychowawca morski

„Pragnę gorąco, ażeby wszystko, co pływa w Polsce, cały zastęp młodych żeglarzy i żeglarek co rychlej pod kierunkiem doświadczonych kapitanów i na dobrych jachtach mógł wypłynąć daleko, na prawdziwe morze po zdrowie, radość i nieporównane z niczem wrażenia swobodnej włóczęgi po bezkresach wodnej pustyni” – to słowa kolejnego Ojca Polski Morskiej – generała Mariusza Zaruskiego.

Jeśli bowiem Kazimierz Porębski położył fundamenty pod Polskę jako kraj morski, to Zaruski tchnął w nie ducha nadając polskim związkom z morzem – co będzie nas odróżniało od innych nacji - nieomal mistycznego charakteru.

Zaruski był równie nietuzinkową postacią co Porębski - niesłychanie utalentowany i wszechstronnie uzdolniony. Urodził się na Podolu w 1886 roku. Studiował w Odessie nauki przyrodnicze i malarstwo, ale jego pierwszą prawdziwą pasją okazało się morze. Podczas zesłania do Archangielska za działalność patriotyczną, ukończył Szkołę Morską i pływał po wodach arktycznych.

Po powrocie ze zsyłki ukończył w Krakowie Akademię Sztuk Pięknych. Potem przeniósł się wraz z żoną do Zakopanego, gdzie pochłonęły go góry. Wytyczał nowe szlaki, zdobywał niezdobyte dotąd szczyty, eksplorował jaskinie, założył Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, a także propagował narciarstwo i zimowy wypoczynek.

W czasie pierwszej wojny światowej wstąpił do Legionów Józefa Piłsudskiego i tak rozpoczęła się jego wojskowa kariera, którą zakończył awansem na generała brygady.

Po przeniesieniu w stan spoczynku w 1926 roku wrócił do swoich morskich pasji, które całkowicie go pochłonęły. Zaruski został pierwszym komandorem Yacht Klubu Polski, prezesem Polskiego Związku Żeglarskiego w latach 1932-1935, współzałożycielem Ligi Morskiej i Rzecznej oraz pierwszym kapitanem harcerskiego żaglowca „Zawisza Czarny”. Odbywał pionierskie rejsy bałtyckie, które później opisał w wielu popularnych książkach i wierszach zapładniając wyobraźnię szczególnie młodych ludzi.

Zaruskiego śmiało nazwać można twórcą polskiej szkoły wychowania morskiego. Nie tylko teoretycznego, bo jej założenia miał okazję sprawdzać w praktyce podczas rejsów. „Pływałem, mokłem i marzłem na pokładach jachtów nie po to, aby z was uczynić sportowców (…), lecz dlatego, ażebyście wy, jako Polacy, poznali morze, uczuciem się z nim związali, uznali je za własną, bezcenną wartość, bez której nie ma życia dla dzisiejszej Polski” – tak o tym pisał w 1935 roku.

Kiedy wybuchła druga wojna światowa Zaruski został aresztowany we Lwowie przez Sowietów. Zmarł w 1941 roku w więzieniu NKWD w Chersoniu.

„Gdy stanę przed św. Piotrem i ten zapyta, Jak mnie zameldować, odpowiem: Łamałem młotem wrzeciądza niewoli, Prowadziłem Polaków w góry i na morze, Ażeby stali się twardzi jak granit, a dusze mieli Czyste i głębokie jak morze” – pisał Zaruski na kilka lat przed śmiercią.

Budowniczy Gdyni

To określenie wywołuje automatyczne skojarzenie z kolejnym Ojcem Polski Morskiej, czyli Eugeniuszem Kwiatkowskim. Jeśli bowiem Porębski położył zręby tej idei, Zaruski dał jej duszę, to Kwiatkowski zapewnił jej ekonomiczne podstawy. A Gdynia do dzisiaj pozostaje tego symbolem.

Kwiatkowski urodził się w 1888 roku w Krakowie. W latach 1907-1910 studiował chemię na Wydziale Chemii Technicznej Politechniki Lwowskiej. Następnie udał się na dalsze kształcenie do Monachium.

Po wybuchu pierwszej wojny światowej wstąpił do Legionów Piłsudskiego. Rozkazem z dnia 16 lipca 1916 roku został mianowany chorążym i skierowany do służby w Chełmie w charakterze komisarza werbunkowego Legionów.

Już w niepodległej Polsce Kwiatkowski stał się jednym z pionierów polskiego przemysłu chemicznego. Poznał też Ignacego Mościckiego, późniejszego prezydenta Polski. Znajomość ta, poza osobistymi uzdolnieniami młodego inżyniera, zaważyła na całym jego życiu.

Na początek Kwiatkowski został dyrektorem technicznym i szefem oddziału ekonomicznego Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Chorzowie, którą zarządzał Mościcki. Stanowisko to zajmował do 1926 roku. W tym czasie doprowadził zakład do rozkwitu.

Tuż po przewrocie majowym – przy poparciu Mościckiego - został mianowany ministrem przemysłu i handlu. Funkcję tę sprawował przez cztery lata udowadniając swoim działaniem, że jego patron się nie mylił.

To właśnie w tym okresie Kwiatkowski dał się zapamiętać jako „ojciec Gdyni”. Choć bowiem budowa pierwszego dużego i całkowicie polskiego portu trwała już, kiedy Kwiatkowski został ministrem to dopiero on nadał jej dynamizmu i rozmachu.

Minister robił dosłownie wszystko co było w jego mocy, aby stworzyć w Polsce gospodarkę morską z prawdziwego zdarzenia. Temu przyświecało np. połączenie Gdyni ze Śląskiem magistralą kolejową.

W 1930 roku Kwiatkowski został mianowany naczelnym dyrektorem Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Mościcach koło Tarnowa. Stanowisko to zajmował przez pięć lat, kiedy to wrócił do zarządzenia państwem tym razem jako wicepremier do spraw gospodarczych i minister skarbu.

Największym osiągnięciem Kwiatkowskiego z tego okresu było stworzenie zrębów Centralnego Okręgu Przemysłowego (słynnego COP-u). We wrześniu 1939 roku minister został internowany w Rumunii. W 1945 roku wrócił do Polski. Został Delegatem Rządu do spraw Wybrzeża i przez trzy lata zajmował się odbudową polskiego wybrzeża z wojennych zniszczeń.

Prześladowany w czasach stalinowskich został zmuszony do zamieszkania w Krakowie, gdzie zmarł w 1974 roku. W historii naszego kraju, ani przed Kwiatkowskim, ani po nim, nie było ekonomisty i polityka tej rangi, który by tak jak on, rozumiał gospodarcze znaczenie związków Polski z morzem.

Sprawa powszechna

Kazimierz Porębski, Mariusz Zaruski czy Eugeniusz Kwiatkowski to ci, którzy najbardziej przyczynili się do stworzenia idei Polski Morskiej u jej zarania. Do tej listy można zapewne dodać jeszcze całą grupę Polaków, którzy podzielali ich poglądy. Byli to ludzie różnych stanów i zawodów, pełnili różne funkcje i zajmowali różne stanowiska.

Warto jednak podkreślić, że większość z nich związana była – wprost albo pośrednio – z organizacją, której zasług dla krzewienia polskich związków z morzem nie sposób przecenić: Ligą Morską i Rzeczną (od 1930 roku Ligą Morska i Kolonialną). Jej główną zasługą było upowszechnienie idei Polski Morskiej.

Organizacja sięgała korzeniami roku 1918. Po dwudziestu latach działalności, tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, liczyła niemal milion członków!

Nie sposób wymienić wszystkich pól, na których działała Liga prowadząc szeroko rozumianą promocję spraw morskich. Wydawała książki i kilka tytułów gazet (w tym legendarny miesięcznik „Morze”), o łącznym nakładzie kilkuset tysięcy egzemplarzy. Miała swoje audycje w radiu, organizowała ogólnopolskie Święto Morza. Ba! Współfinansowała nawet powstanie niemal 30 filmów dokumentalnych i jednego fabularnego poświęconych morzu.

Szczególnym polem działalności Ligi było zaangażowanie w sprawę zdobycia dla Polski kolonii. Zaś w miarę zbliżania się do wojny w zbiórkę pieniędzy na potrzeby rozbudowy floty wojennej.

W 1953 roku komuniści zlikwidowali Ligę Morską. Reaktywowana została niemal trzydzieści lat potem. Dzisiaj działa jako Liga Morska i Rzeczna i – choć już nie tak powszechna jak przed wojną – wciąż pozostaje strażnikiem idei Polski Morskiej.

„Musi być silnym nie tylko na lądzie, ale i na morzu naród, pragnący należeć do zespołu wielkich narodów świata, których wpływ i znaczenie sięga poza granice jednego kontynentu” – powiedział w 1939 roku Eugeniusz Kwiatkowski.

To przekonanie łączyło wszystkich Ojców Polski Morskiej i działaczy Ligi Morskiej. Jeśli chcemy być ich godnymi spadkobiercami nie wolno nam o tym zapomnieć.

Tomasz Falba

Artykuł pochodzi z 5. numeru miesięcznika POLSKA NA MORZU. Magazyn jest dostępny w punktach Empik i Salonikach Prasowych, w centrach handlowych i na dworcach. Można go również czytać i prenumerować w wersji cyfrowej na urządzeniach mobilnych, działających pod systemami Android oraz OS. Wejdź na i zamów prenumeratę.

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0044 4.0852
EUR 4.285 4.3716
CHF 4.3754 4.4638
GBP 4.995 5.096

Newsletter