W czwartek 9 października br. Chiny ogłosiły rozszerzenie swojego systemu wydawania licencji upoważniających zagraniczne podmioty do zakupu metali ziem rzadkich od chińskich producentów, wprowadzony 4 kwietnia 2025 r. To odpowiedź na amerykańskie i europejskie cła nałożone na ten kraj.
Obecnie Chiny kontrolują 70 proc. globalnego wydobycia metali ziem rzadkich i 90 proc. ich przetwarzania. USA i UE dążą do dywersyfikacji, ale pozostają uzależnione od Chin – 80 proc. z nich muszą importować właśnie z tego kraju. Bez metali ziem rzadkich nie można produkować silników - elektrycznych, lotniczych i rakietowych, reaktorów jądrowych, czujników temperatur, monitorów, sonarów, twardych dysków.
Jeden egzemplarz supernowoczesnego myśliwca F-35 zawiera ponad 400 kg metali ziem rzadkich, okręt podwodny klasy Virginia prawie 4600 kg, fregata Constellation - 2000 kg, a jedna rakieta Patriot – 1 kg. W ich przypadku są one nie do zastąpienia. Podobnie jak w przypadku czołgów, samochodów elektrycznych, smartfonów, laptopów, baterii, itd.
Nie ma dostępu do metali ziem rzadkich - nie ma produkcji. Zachód stanął w obliczu paraliżu swojej produkcji wojennej i konieczności pilnego stawienia czoła temu wyzwaniu. Na wyrwanie się z pułapki uzależnienia od Chin potrzeba kilku lat, jednak komunistyczne władze w Pekinie zaciskają palce na gardle Zachodu już teraz. Duże złoża metali ziem rzadkich znajdują się w Wietnamie, Brazylii i Australii, ale potrzeba czasu na rozwinięcie ich wydobycia i przetwarzania.
W odpowiedzi na ruch Chin Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zapowiedział wprowadzenie 100 proc. ceł na wszystkie towary importowane z Chin oraz kontrolę eksportu do tego kraju zaawansowanego oprogramowania. Ostrość globalnej rywalizacji Chin ze Stanami Zjednoczonymi weszła na jeszcze wyższy poziom.
Przygotowania do wojny
Według dowódcy wojsk NATO w Europie gen. Alexusa Grynkewicha, w roku 2027 może wybuchnąć konflikt zbrojny skierowany przeciwko Zachodowi - jednocześnie w Europie i na Dalekim Wschodzie.
W tymże właśnie roku intensywnie modernizowana armia chińska ma osiągnąć pełną gotową bojową. Natomiast Rosja, która z pomocą Chin i Korei Północnej całkowicie przestawiła swoją gospodarkę na produkcję wojenną, produkująca obecnie 4 razy więcej amunicji - w tym rakiet balistycznych, kierowanych i hipersonicznych - niż USA i Europa razem wzięte, w tymże roku również będzie gotowa do zmasowanego ataku rakietowego na nasz kontynent.
Do 2027 roku musimy być gotowi do wojny. Musimy przygotować stocznie, armatorów, porty morskie i producentów wyposażenia – całą gospodarkę morską. Jeżeli przygotujemy się do tej wojny dobrze, to jest szansa, że jej unikniemy. Ale jeżeli tego nie zrobimy, to tylko zachęcimy potencjalnego agresora do ataku. Obecne wysiłki często są hamowane przez biurokrację.
Czego uczy historia?
W czasie drugiej wojny światowej, jednym z kluczowych typów okrętów wojennych, które w dużej mierze zadecydowały o jej wyniku były lotniskowce. W momencie rozpoczęcia wojny na Pacyfiku, Japonia dysponowała 11 takimi lotniskowcami, natomiast Stany Zjednoczone 7.
W trakcie wojny japoński przemysł okrętowy wybudował zaledwie 10 lotniskowców, natomiast amerykański ok. 120, w tym 24 duże klasy Essex i ponad 90 mniejszych m.in. klasy Casablanka, używanych do wsparcia konwojów i operacji desantowych. Amerykanie ponieśli straty – zatopionych zostało 11 lotniskowców, czyli więcej niż mieli na początku wojny.
Jednak potencjał stoczniowy USA, a raczej przewaga tego potencjału umożliwiła temu krajowi zbudowanie przytłaczającej przewagi technicznej i – dzięki temu - zwycięstwo. W czasie całej II wojny światowej amerykański przemysł stoczniowy, zatrudniający wówczas blisko 1,7 mln stoczniowców, wybudował około 6 tysięcy jednostek pływających – wojennych i transportowych.
Dziś sytuacja jest odwrotna
A jak wygląda sytuacja dziś w dobie rywalizacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami?
W roku 2024 Chiny wyprodukowały ponad 1000 statków handlowych, podczas gdy USA zaledwie 7. Potencjał produkcyjny stoczni komercyjnych chińskich jest 230 razy większy od stoczni amerykańskich. Cały amerykański przemysł stoczniowy zmieściłby się w jednej dużej chińskiej stoczni.
Co roku Chiny wprowadzają do służby ponad 30 nowych okrętów wojennych, a co dwa lata powiększają wielkość swojej floty o wielkość floty Wielkiej Brytanii.
Zdjęcia satelitarne pokazują, że do produkcji wojennej zaangażowano stocznie komercyjne, znacznie szybsze i wydajniejsze od państwowych stoczni wojennych. Korweta budowana w takiej stoczni komercyjnej - której budowa w USA czy w Europie trwa 4 lata - w Chinach ostatnio powstaje zaledwie w niewiele ponad rok!
Chińskie stocznie komercyjne są wydajniejsze, szybsze, tańsze i wiele z nich jest już bardziej zaawansowanych technologicznie, niż stocznie zachodnie.
Obecnie flota wojenna Chin prześcignęła już pod względem ilości jednostek i tonażu flotę Stanów Zjednoczonych i dalej intensywnie się rozbudowuje. Co prawda, potencjał bojowy floty USA i jej sojuszników jest w dalszym ciągu większy, ale przewaga ta szybko topnieje. Istniejąca przewaga Zachodu w liczbie lotniskowców, w dobie hipersonicznych pocisków przeciwokrętowych, precyzyjnych rakiet balistycznych i dronów bojowych może zostać szybko zniwelowana już na początku wojny. Do prowadzenia wojny morskiej potrzebny jest silny przemysł stoczniowy.
20 stycznia 2025 roku, po raz pierwszy w historii Stanów Zjednoczonych, w mowie inauguracyjnej przed połączonymi izbami Kongresu, prezydent tego kraju Donald Trump poruszył konieczność odbudowy przemysłu stoczniowego, podkreślając jego kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa USA. Kilka tygodni później podpisał rozporządzenia wykonawcze, które już realizują te zapowiedzi.
Europa budzi się powoli
Europa ciągle utrzymuje bardzo mocną pozycję w budowie zaawansowanych technicznie jednostek pływających, w produkcji wyposażenia okrętowego oraz w produkcji na potrzeby marynarki wojennej.
Jednak doszło do całkowitego załamania produkcji statków służących do transportu towarów. Armatorzy europejscy ponad 90 proc. potrzebnego tonażu zamawiają na Dalekim Wschodzie, powodując nasze uzależnienie od tamtego regionu świata.
Przemysł budowy okrętów wojennych nie może istnieć bez silnego przemysłu komercyjnego, dlatego Unia Europejska po raz pierwszy od momentu swojego powstania, postanowiła stworzyć strategię dla jego rozwoju.
Odbudowa przemysłu stoczniowego w Europie jest kluczowa dla naszego bezpieczeństwa i temu między innymi ma służyć tworzona morska strategia przemysłowa Unii Europejskiej. Jednak powolność tego procesu i rozciągnięte w czasie procedury biurokratyczne, udowadniają po raz kolejny to, czego wcześniej doświadczyliśmy w czasie epidemii Covid-19 i kryzysu związanego z falą emigracji z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu - struktury organizacyjne Unii Europejskiej są całkowicie niewydolne i nieprzygotowane na radzenie sobie z sytuacjami kryzysowymi. Biurokracja brukselska czasem wręcz je pogłębia i ciężar decyzji muszą przejmować na siebie poszczególne kraje członkowskie UE.
Polska musi uruchomić drzemiące rezerwy
Polska chcąc zapewnić bezpieczeństwo energetyczne naszego państwa, uniezależniła się od dostaw surowców energetycznych z Rosji, takich jak ropa naftowa i gaz. Powinniśmy jednak mieć świadomość tego, że równocześnie uzależniliśmy się od transportu morskiego, za pomocą którego, niemal w całości te surowce energetyczne obecnie docierają do Polski. Na statkach wyprodukowanych głównie w Chinach…
Uzależnienie od Rosji w dostawach surowców energetycznych, zastąpiliśmy uzależnieniem od Chin i rosnącego monopolu tego kraju w budowie statków. Obecnie te dwa kraje – Chiny i Rosję - łączy bardzo bliski sojusz gospodarczy i wojskowy. Można powiedzieć: wpadliśmy z deszczu pod rynnę.
Bez silnego przemysłu stoczniowego jesteśmy skazani na bycie czyimś wasalem, a bez przemyślanego planu działania, czyli bez strategii tego przemysłu nie odbudujemy.
Dlatego równolegle do powstającej morskiej strategii przemysłowej Unii Europejskiej, powinna powstać nasza polska strategia rozwoju przemysłu okrętowego – w tym samym czasie, po to by zapisy ich były kompatybilne. Związek Pracodawców FORUM OKRETOWE przygotował i przedstawił rządowi „Założenia do Strategii Rozwoju Przemysłu Okrętowego w Polsce”.
Polski przemysł okrętowy ciągle ma silne atuty i duży potencjał, ale potrzebuje dodatkowych impulsów rozwojowych, zawartych w przesłanych Założeniach, by uruchomić drzemiące w nim rezerwy.
Modernizacja Marynarki Wojennej RP
Od 2013 roku Polska modernizuje swoją flotę wojenną.
Powierzenie przez Marynarkę Wojenną RP budowy serii 6 nowoczesnych niszczycieli min klasy Kormoran i wspólnej ze szwedzkim koncernem SAAB budowa 2 okrętów zwiadu radioelektronicznego – podobnie jak w 'modelu chińskim' - prywatnej komercyjnej stoczni Remontowa Shipbuilding okazało się strzałem w dziesiątkę.
Stocznia ta – europejski lider w projektowaniu i budowie statków niskoemisyjnych, niezwykle wydajna i z bardzo silnym zapleczem projektowo-technicznym - przestawiła dużą część swoich mocy produkcyjnych na produkcję wojenną i sukcesywnie, zgodnie z harmonogramem dostarcza zamawiane przez Marynarkę Wojenną jednostki. Pokazuje to duży potencjał wydajnych prywatnych polskich stoczni i wskazuje drogę, którą należy iść.
Dla odmiany - program budowy trzech fregat klasy Miecznik, podpisany w roku 2021 z terminem przejęcia przez Marynarkę Wojenną pierwszej jednostki w roku 2028, realizowany jest przez kontrolowaną przez państwo stocznię PGZ Stocznia Wojenna. W zakład ten zainwestowano w ostatnich latach ogromne środki finansowe podatnika, przeznaczone na unowocześnienie procesów produkcyjnych i zatrudnienie wysokokwalifikowanej kadry, pozyskiwanej z sektora komercyjnego za atrakcyjne stawki. Budowa tych jednostek to największe wyzwanie w historii polskiego przemysłu okrętowego, nie tylko wojennego. Według zapewnień Zarządu stoczni, prace postępują zgodnie z założonym harmonogramem.
I być może dojdzie wreszcie do zamówieniem okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej, czyli uruchomienie programu Orka. Według zapewnień rządu, decyzja o wyborze dostawcy ma zapaść do końca tego roku, a publicznie zakomunikowana - być może - już 28 listopada w Święto Marynarki Wojennej. To będzie najgroźniejsza broń Marynarki Wojennej. Saga z zamówieniem tych okrętów ciągnie się od roku 2012. Gdyby nie zmarnowany czas, dzisiaj bylibyśmy na nieporównanie silniejszej pozycji.
Nie mamy czasu i nie stać nas na opóźnienia
Francuski fizyk Frédéric Joliot-Curie w ubiegłym wieku przewidywał (cyt.):
Przyszła wojna będzie wojną niewidzialną. Dopiero gdy dany kraj zauważy, że jego plony uległy zniszczeniu, jego przemysł jest sparaliżowany, a jego siły zbrojne są niezdolne do działania, zrozumie nagle, że brał udział w wojnie. I że tę wojnę przegrywa.
Ta wojna już trwa od wielu lat, tylko dla kręgów decyzyjnych Zachodu była niewidzialna, dlatego że były one zaślepione pogonią za krótkoterminowym zyskiem, kosztem bezpieczeństwa.
Polska realizuje wieloletni program unowocześnienia swojej armii, mocno zwiększając jej zdolności bojowe. Niebawem będziemy mieli siły zbrojne dysponujące ogromną siłą rażenia, zdolną skutecznie stawić czoła potencjalnemu napastnikowi. Do długotrwałego prowadzenia wojny potrzebujemy jednak silnego przemysłu, zdolnego produkować i remontować na potrzeby wojenne.
Zwycięstwo na polu bitwy zaczyna się w fabryce, a w zmaganiach na morzu – w stoczni. Przyszłe zmagania globalne będą miały w dużej mierze charakter powietrzno-morski i bez silnego zaplecza w postaci przemysłu stoczniowego Zachód, którego jesteśmy częścią, tę wojnę przegra.
Nieformalny sojusz Chiny-Rosja-Korea Północna ciągle powiększa nad nami swoją przewagę w obszarze produkcji amunicji i mobilizacji przemysłu na potrzeby wojny. Jednak przyspieszające inwestycje w obronność w Europie i w Stanach Zjednoczonych mogą w roku 2027 odwrócić ten trend, jeśli będą realizowane bez opóźnień. Dotyczy to również polskich fabryk i stoczni.
W tej chwili już trwa „wojna produkcyjna”, a zwycięży ta strona, która szybciej zmobilizuje swój potencjał. Dla Polski kluczowe jest rozwinięcie jak najszerzej produkcji w kraju, po to by w jak największym stopniu ograniczyć zależność od dostaw zewnętrznych z krajów, które za chwilę mogą mieć zupełnie inne niż nasz region priorytety wojenne.
Obecne wydarzenia do złudzenia przypominają analogie tuż przed wybuchem wojny na Pacyfiku w roku 1941, kiedy to Japonia zaatakowała Stany Zjednoczone, w odpowiedzi na wprowadzenie przez USA embarga na eksport ropy i kluczowych surowców dla japońskiego przemysłu wojennego, paraliżując jego działanie.
5 września 2025 roku Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podpisał rozporządzenie przekształcające Departament Obrony USA w Departament Wojny. Decyzja nie zmienia nazwy formalnie, bo na to zgodę musi wydać Kongres, jednak prezydent polecił Sekretarzowi Obrony – a właściwie teraz już Sekretarzowi Wojny - aby podjął pilne kroki w tej sprawie.
- Jeśli chcesz pokoju, starannie przygotuj się do wojny – powiedział Prezydent Stanów Zjednoczonych podpisując to rozporządzenie.

Ireneusz Karaśkiewicz
Dyrektor Biura Związku Pracodawców FORUM OKRĘTOWE
EU Transparency Registration Number - REG 0133338100106-19
