Do sądu administracyjnego w Stralsundzie wpłynął właśnie wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni w Stralsundzie i Wolgaście. Tym samym kilkumiesięczne próby utrzymania przedsiębiorstw zakończyły się fiaskiem.
Jeszcze w połowie lipca rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego udzielił stoczniom poręczenia kredytowego w wysokości 150 mln euro, by mogły one kontynuować produkcję. Pomoc wstępnie zaakceptowała Bruksela.
Nowy menadżer spółki P+S, Rüdiger Fuchs, który przed dwoma tygodniami objął stanowisko, poinformował jednak, że sytuacja finansowa stoczni jest dużo bardziej dramatyczna niż zakładano. Nie uda się też ukończyć na czas zamówionych statków.
Rząd Meklemburgii ma poinformować, w jaki sposób pomoże blisko dwóm tysiącom stoczniowców, którzy stracili miejsca pracy.
Tymczasem, według Joachima Brudzińskiego niemieckie stocznie nie zakończą działalności. Poseł Prawa i Sprawiedliwości uważa, że w miejsce zakładów w Stralsundzie i Wolgaście powstaną nowe przedsiębiorstwa budowy statków.
- Przy okazji wejścia do Unii Europejskiej krajów tzw. Nowej Unii, rząd niemiecki wynegocjował bardzo atrakcyjne rozwiązania dla terenów byłej NRD i tak lekko sprawy nie odpuści - twierdzi Brudziński. - Za chwilę będziemy świadkami próby ratowania przemysłu w stoczniach, które dziś składają wniosek o upadłość.
Brudziński dodaje jednak, że po ewentualnej upadłości niemieckich zakładów, jak najszybciej swoją działalność powinna wznowić Stocznia Szczecińska.
- Paradoksalnie może nas to cieszyć, ponieważ otwiera się perspektywa na odzyskanie rynku w tej części Europy, czyli dla reaktywowania przemysłu stoczniowego w Szczecinie - przyznał poseł PiS.
Monika Stefanek, Jarosław Gowin
Jak chcesz oclić statki morskie. To jakbyś kazał turyście z Chin płacić cło za wjazd jego samochodem na teren Europy nawet gdy on jest na wakacjach albo nawet w podróży służbowej.
Już od 2002 roku politycy wszelkiej maści ratowali stoczni i nic z tego nie wyszło z jednego prostego powodu. Stocznia mimo tego, że projektowała i budowała świetne statki , technologicznie i logistycznie stanęła w miejscu. Do tego oczywiście doszedł kryzys, i huśtawka walutowa. Poza tym nie czarujmy się. Chcemy zarabiać dużo, a w zakładzie zatrudniającym 8000 osób było by to kompletnie nie realne.
Być może , jak obecny pseudo właściciel nie zaora tego przybytku to za parę lat jak koniunktura się poprawi znajdzie się drugi Piotrowski, wyciągnie wnioski z błędów popełnionych przez poprzednika i zrobi coś na kształt stoczni.
Szczerze mu tego życzę
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.