Stocznie, Statki
- Odtworzenie stoczniowego holdingu to jedyny sposób na uruchomienie produkcji statków w Stoczni Szczecińskiej – przekonują osoby zaangażowane w realizację tej idee. - To utopia, na którą raczej nie zgodzą się sąd i wierzyciele, a nawet gdyby się to udało, przedsięwzięcie nie poradzi sobie na pogrążonym w kryzysie rynku okrętowym – oceniają krytycy tego pomysłu.

Stocznia Szczecińska Porta Holding upadła w 2002 r. Do dziś syndykowi nie udało się zakończyć postępowania upadłościowego. Prezesowie holdingu z Krzysztofem Piotrowskim na czele - po oczyszczeniu ich przez sąd z zarzutów dotyczących nieprawidłowości w zarządzaniu spółką - w listopadzie zeszłego roku złożyli w Sądzie Rejonowym w Szczecinie wniosek o zgodę na otwarcie postępowania układowego w upadłości. Miałoby ono doprowadzić do zawarcia ugody z wierzycielami holdingu, którzy zrzekliby się swoich roszczeń. Pomysłodawcy tego rozwiązania twierdzą, że już w trakcie załatwiania niezbędnych formalności przygotują plany rozpoczęcia produkcji w stoczni i wejścia na rynek okrętowy ze specjalistycznymi statkami, na które nadal jest zbyt. Następnie na terenie stoczni miałaby stopniowo ruszać produkcja okrętowa, która rozwinęłaby skrzydła po skończeniu się kryzysu w branży okrętowej. Do jej uruchomienia i wykupienia majątku stoczni po cenach oferowanych w obecnych przetargach miałoby zostać wykorzystane przeszło 470 mln zł, które ze sprzedaży majątku Porty Holding uzyskał dotychczas syndyk.

Holdingowe nadzieje

Pomysł rewitalizacji holdingu poza władzami i udziałowcami holdingu jest popierany m.in. przez branżowe organizacje związane z przemysłem okrętowym, część byłego kierownictwa stoczni i związkowców, niektórych inżynierów i naukowców ZUT oraz radnych (głównie z PiS), którzy na spotkaniu u arcybiskupa Andrzeja Dzięgi podpisali specjalną petycję w tej sprawie.

Zdaniem Jana Jęczkowskiego, honorowego prezesa Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Mechaników Polskich (SIMP) w Szczecinie, rewitalizacja Porty Holding to jedyny sposób na odrodzenie stoczni i uruchomienie produkcji statków w Szczecinie. - Mamy trzy przesłanki do odtworzenia produkcji okrętowej: potencjał w postaci majątku stoczni i potencjału ludzkiego, pieniądze i liderów. Ludzie z szefostwa holdingu, pod kierownictwem prezesa Piotrkowskiego, którzy zostali niesłusznie oskarżeni, i po siedmiu latach rozpraw uniewinnieni przez sąd ze wszystkich zarzutów, znowu chcą pokierować stocznią. Ich doświadczenie ma ogromne znacznie na rynku okrętowym, bo holding wypracował sobie znaczącą renomę. Ci ludzie raz już zawarli taką ugodę w latach 90. i wyprowadzili stocznię z zapaści tzw. rublowo-dolarowej na pierwsze miejsce wśród stoczni w Europie jako najszybciej budującą statki i to bez złotówki pomocy od państwa. Trzeba im tylko pozwolić, żeby mogli zacząć ponownie. Nie można zmarnować takiej szansy w imię trzymania się realizowanych w żółwim tempie procedur prawnych. Prawnicy oceniają zresztą, że nie ma przeszkód prawnych do rewitalizacji holdingu. Art. 16 ustawy mówi, że sąd powinien to rozpatrzyć, ale prezes sądu odpowiedział nam, że trzeba brać pod uwagę także inne przepisy. To wierzyciele powinni zdecydować, czy chcą takiej ugody i nikt nie powinien ich wyręczać w tej sprawie. Upływ czasu nagli, konkurenci intensywnie przygotowują się do wejścia z nowymi ofertami z chwilą ożywienia rynku okrętowego, a nasi inżynierowie nie mają co robić, bo są na zwolnieniach.
Jan Jęczkowski uważa, że jest szansa na porozumienie z wierzycielami w postępowaniu ugodowym - To są głównie dostawcy i kooperanci. Trzeba zacząć z nimi rozmawiać, czy im się nie będzie opłacało zamiast wziąć drobne pieniądze, bo pierwszeństwo ma tu państwo z podatkami, otrzymać nowe zamówienia po uruchomieniu stoczni jako montowni z szerokim outsourcingiem, czyli usługami zewnętrznymi.

Idee rewitalizacji holdingu dobrze ocenia także prof. Wojciech Chądzyński, wiceprzewodniczący szczecińskiego regionu Towarzystwa Okrętowców Polskich Korab. - Gdyby pojawiła się jakaś inna, bardziej wiarygodna alternatywa na odtworzenie produkcji okrętowej w stoczni, to bym jej przyklasnął. Niestety, jej nie widać. Dużo mówi się ostatnio o rozwoju usług, a zupełnie zapomina o działalności produkcyjnej wytwórczej, bez której Szczecin się nie rozwinie. Zrównoważony rozwój miasta i rejonu wymaga istnienia przemysłu wytwórczego, w tym przemysłu stoczniowego, którego kreatywnym przedstawicielem jest Stocznia Szczecińska, jeden z niewielu polskich zakładów znanych w świecie od 60 lat. Dorobek tej stoczni i potencjał intelektualny oraz zawodowy jej załogi nie może być w lekkomyślny sposób zmarnowany - podkreśla profesor.

Holdingowe kontrowersje

Pomysł rewitalizacji stoczniowego holdingu wzbudza jednak sporo kontrowersji. Jego krytycy zwracają uwagę, że mało realne wydaje się obecnie pozytywne załatwienie wszystkich formalności niezbędnych do jego zrealizowania. Sąd nie wydał zgody na układ w upadłości, gdyż stwierdził, że nie może tego zrobić przed zamknięciem pełnej listy wierzycieli Porty Holding wraz z kwotami ich należności. Ma być to możliwe dopiero po sprzedaniu przez syndyka wszystkich nieruchomości holdingu, a z tym są problemy. Ekonomiści oceniają także, że precedensem byłaby 100-proc. skala redukcji należności holdingu, na którą musieliby zgodzić się wierzyciele. Ze strony niektórych z nich już pojawiły się sceptyczne oceny dotyczące perspektyw zawarcia ugody na takich warunkach.

- Na dziś nie widzę perspektyw, żeby udało się to zrobić – ocenia prof. Dariusz Zarzecki, ekonomista z Uniwersytetu Szczecińskiego, który wyceniał majątek Stoczni Gdynia przed zeszłorocznymi przetargami. - Pomysł rewitalizacji Porty Holding uważam za utopijny. Sędzia może wyrazić zgodę na układ w upadłości, ale wcale nie musi tego zrobić. Uwzględniając potężne powikłania prawne związane z tą sprawą, raczej nie będzie łatwo o tę zgodę. Gdyby nawet ona była, kolejnym niezwykle trudnym do spełnienia warunkiem jest doprowadzenie do ugody z wierzycielami.

Prof. Zarzecki uważa, że gdyby nawet udało się dopełnić wszystkich niezbędnych formalności, reaktywowany holding mógłby mieć spore problemy z prowadzeniem działalności.

- Gdyby był już kupiony majątek, skompletowana załoga, to pozostaje pytanie: dla kogo będziemy budować statki, kto da zlecenia? Jeżeli rzeczywiście na produkcji okrętowej w Stoczni Szczecińskiej tak łatwo można zarobić, to dlaczego jakiś Norweg czy inny inwestor nie kupi jej majątku w przetargu i nie zacznie działać? Przecież jest on w tej chwili bardzo tani i niższych cen już nie będzie. Problem polega jednak na tym, że na rynku okrętowym nie ma zleceń, panuje na nim zapaść. Budowane są jeszcze statki zamówione w poprzednich latach, ale armatorzy rezygnują z tych zamówień. Odstawiają statki na postój albo je złomują, bo nie mają dla nich zatrudnienia. Nadpodaż statków jest na wiele lat w przód. Oczywiście, jakieś stocznie robiące statki specjalistyczne, niszowe, realizujące zamówienia rządowe, mogą przeżyć, ale generalnie jest bardzo ciężko. Utworzenie teraz stoczni praktycznie od nowa jest mało realne - uważa Dariusz Zarzecki.


Marcin Kubera
{jathumbnail off}
1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter