
Stoczni Gdynia. Czy kiedyś jeszcze będą tu powstawać statki?
Fot. Kamil Gozdan / Agencja Gaze Fot. Kamil Gozdan / Agencja Gaze
Zainteresowani zakupem majątku Stoczni Gdynia i Stoczni Szczecińskiej musieli wpłacić wadium do środy do północy. Dzięki temu mogą teraz wystartować w pilotowanej przez Agencję Rozwoju Przemysłu licytacji, która odbędzie się pod koniec listopada.
- Składniki majątkowe Stoczni Gdynia SA wystawiono do 18 przetargów. 11 dotyczy nieruchomości, których wartość wynosi 267 mln zł, a siedem majątku ruchomego o łącznej wartości ponad 33 mln zł. Wadium w wysokości 10 proc. licytowanego składnika majątku wpłaciło pięć firm. W przypadku pięciu przetargów zgłosił się tylko jeden chętny, w dwóch kolejnych chce wziąć udział po dwóch inwestorów. Do 11 przetargów nie zgłosił się żaden inwestor - podał w środę o godz. 18 w komunikacie prasowym Roman Nojszewski, zarządca kompensacji majątku stoczni.
Czyli nie pojawił się żaden inwestor, który chce kupić cały majątek Stoczni Gdynia. Jednak, jak udało się nam ustalić, są chętni na zakup najważniejszych jej części. Do przetargu na duży dok zgłosiła się prywatna stocznia Crist z Gdańska, a na mały - Stocznia Nauta.
- Nie udzielamy żadnych informacji ponad to, co znalazło się w komunikacie. Nie chcemy, aby inwestorzy wiedzieli, czy w danym przetargu mają konkurenta - powiedział nam przedstawiciel ARP.
Media podawały w środę przed godz. 18, że część majątku chce kupić właściciel jednej z trójmiejskich prywatnych stoczni Janusz Baran.
- Zgłosiłem swoje zainteresowanie Stocznią Gdynia. Pieniądze idą z zagranicy. Mam nadzieję, że dojdą na czas - informował Janusz Baran. - Razem z moimi partnerami z zagranicy jestem zainteresowany zakupem jak największej części majątku, by prowadzić tam działalność stoczniową.
Nie udało nam się jednak wieczorem potwierdzić, że od niego lub firmy z nim związanej wpłynęło wadium.
To już drugie podejście do sprzedaży majątku polskich stoczni. Proces sprzedaży Stoczni Gdynia i Stoczni Szczecińskiej Nowa zaczął się od decyzji Komisji Europejskiej w listopadzie 2008, która uznała, że pomoc publiczna udzielona tym zakładom (kilka miliardów euro) była nielegalna. Pieniędzy na zwrot nie znaleziono, więc Bruksela nakazała likwidację firm przez sprzedaż ich majątku, pracę straciło łącznie ok. 8 tys. osób.
Za proces likwidacji odpowiada Agencja Rozwoju Przemysłu. Do pierwszej próby sprzedaży majątku zakładów w Gdyni i Szczecinie doszło w maju. Do przetargu na kluczowe elementy majątku stanął tylko jeden nabywca - tajemnicza spółka Stichting Fonds Particuliers Greenrights, powiązana z inwestorami z Kataru. Wylicytowała ok. 380 mln zł, a potem wycofała się z transakcji. Rząd podejmował próby zastąpienia SFPG katarską agencją inwestycyjną QIA. I to zakończyło się niepowodzeniem.
Po nieudanym przetargu rząd musiał zwrócić się do Komisji Europejskiej o zgodę na ponowny przetarg (tylko w ten sposób można sprzedać majątek stoczni bez narażania się na oskarżenie przez KE o nielegalną pomoc publiczną). Eurourzędnicy dali Ministerstwu Skarbu kolejne zielone światło.
Sławomir Sowula, Michał Jamroż{jathumbnail off}