Czy rząd potrafi to sfinalizować?
Kilka dni temu pisaliśmy, że liberalno-prawicowa polityka naszego rządu prowadzi do tego, by wszystkie zakłady przemysłowe zostawić własnemu losowi, nie inwestować w ich rozwój, a resztki sprywatyzować, zlikwidować lub sprzedać za bezcen i pozbyć się kłopotu. I oto okazuje się, że Agencja Rozwoju Przemysłu właśnie opublikowała ogłoszenie o zamiarze sprzedaży swoich udziałów w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni.
Przypomnijmy, że właścicielami tej stoczni są ARP, mająca 99,4 proc. akcji, oraz Ministerstwo Obrony Narodowej z 0,6-proc. udziałem. Pierwsze doniesienia na temat zbycia udziałów SMW w Gdyni pojawiły się kilka dni temu w prasie francuskiej. Dziennik „Les Echos” informował, że Francuzi rozważają możliwość wejścia kapitałowego do polskiej stoczni. Początkowo żaden z resortów nie chciał potwierdzić doniesień prasowych. Nie było wiadomo, której ze stoczni miałaby dotyczyć transakcja. Jednak jak się dowiedzieliśmy, już jakiś czas temu francuski koncern zbrojeniowy DCNS skierował do polskiego przemysłu okrętowego ofertę zawierającą propozycję wejścia w Stocznię Marynarki Wojennej.
Ważne, by przetrwała
Po ukazaniu się ogłoszenia i ujawnieniu zamiarów ARP także MON uchyliło rąbka tajemnicy. Minister Klich poinformował, że stocznia rzeczywiście jest przeznaczona na sprzedaż i już niebawem rozpocznie się procedura przetargowa. Potwierdził także nasze informacje, że koncern DCNS interesuje się nią.
Nie jesteśmy zwolennikami sprzedaży, szczególnie jeśli dotyczy to Stoczni Marynarki Wojennej. Jednak jeżeli nasz rząd nie potrafi i nie wyraża nawet chęci utrzymania jedynej, a więc strategicznej z punktu widzenia obronności kraju stoczni wojskowej, to lepiej dla wszystkich, by weszła ona w skład zagranicznego koncernu. Ważne, by przetrwała i nie utraciła potencjału produkcyjnego.
Tym bardziej że DCNS jest partnerem godnym uwagi, a gdyńska stocznia doskonale wpisuje się w plany zarządu koncernu zakładające konsolidację europejskiego przemysłu zbrojeniowego. Oferta Francuzów zawierała m.in. propozycję częściowej budowy jednostek typu Scorpene oraz – co bardzo istotne – ich serwisowanie. Takie rozwiązanie byłoby do przyjęcia, ponieważ pozwoliłoby Polsce uniezależnić się od innych państw i działać samodzielnie bez względu na sytuację polityczną.
Europejska potęga
Wśród producentów uzbrojenia morskiego DCNS zajmuje pierwsze miejsce w Europie i trzecie na świecie. Specjalizuje się w budowie okrętów, w tym atomowych okrętów podwodnych z rakietami balistycznymi, oraz lotniskowców, systemów napędowych i uzbrojenia. Koncern zajmuje się także zapewnieniem eksploatacji jednostek pływających. Sztandarowymi produktami eksportowymi firmy są obecnie fregaty wielozadaniowe FREMM i okręty podwodne Scorpene. Właścicielem 74 proc. udziałów DCNS jest francuski skarb państwa, 25 proc. ma Thales – europejski koncern specjalizujący się głównie w supernowoczesnej elektronice i uzbrojeniu.
Najnowszy hit eksportowy koncernu to okręty podwodne o napędzie konwencjonalnym typu Scorpene zaprojektowane w tym samym biurze konstrukcyjnym co atomowe okręty podwodne Le Triomphant (z wyrzutniami rakiet balistycznych) i Barracuda (wielozadaniowe). Po dwie sztuki okrętów podwodnych typu Scorpene kupiły już siły morskie Chile i Malezji. Kontrakt na cztery takie jednostki podpisała Brazylia. DCNS zawarło umowę również z Indiami. Chodzi o transfer technologii, która posłuży do wybudowania w indyjskich stoczniach aż sześciu okrętów typu Scorpene. Na współpracy z koncernem skorzystali także Hiszpanie, którzy współdziałali z nim przy budowie nowego typu okrętu, co zaowocowało zaprojektowaniem własnej jednostki typu S-80 oferowanej już m.in. Australii, Norwegii i Singapurowi. W aspekcie potrzeb sił podwodnych polskiej marynarki wojennej okręty typu Scorpene warte są szczególnego rozważenia. Tym bardziej że w najbliższych latach będziemy zmuszeni wycofać 44-letnie okręty typu Kobben.
Związkowcy są ostrożni
Stoczniowi związkowcy podchodzą do sprzedaży ostrożnie. Przypominają, że stocznia jest zakładem strategicznym, w związku z czym do przeprowadzenia procesu sprzedaży nie wystarczy decyzja resortów obrony i skarbu państwa. Niezbędna jest też zgoda rządu. Ich zdaniem, należy również wyjaśnić najważniejszy aspekt takiej transakcji, czyli zabezpieczenie programu modernizacji i rozbudowy polskiej marynarki wojennej. Chodzi m.in. o program budowy korwety Gawron i niszczyciela min Kormoran. Umowa z DCNS powinna także zabezpieczać interes marynarki w zakresie wykonywania bieżących remontów i modernizacji naszych okrętów.
Tak czy inaczej prawdopodobnie już wkrótce będziemy jedynym państwem na świecie, które nie ma rodzimego zaplecza stoczniowego dla własnych sił morskich. Trzeba przypomnieć, że nie doszłoby do takiej sytuacji, gdyby uruchomiono Narodowy Program Budowy Okrętów, co postulowała sejmowa Komisja Obrony Narodowej, a na co nie zgodził się rząd.
Małgorzata Wójtowicz
Stocznie, Statki
Ratunek z Francji
21 pażdziernika 2009 |
zaplecze jest utrzymywane nie dla idei ale z rachunku ekonomicznego wynika, gdzie buduje się i remontuje statki. W czasie wojny statki toną i się ich nie remontuje. W czasie pokoju buduje się gdziekolwiek... byle dobrze i tanio. A my tak nie potrafimy.... KOledzy kradną, zarządy do d... rady nadzorcze śpią... ARP ustawia kolegów.....a publiczność klaszcze... związki zaś idą do nieba za dobre deklaracje w TVP (nie za dobre intencje)
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.