Stocznie, Statki
Odszkodowania za utratę pracy sięgające 60 tys. zł to nie wszystko. Stoczniowcy chcą jeszcze odpraw i kierują sprawy do sądu. Jeden z nich zdobył już nakaz zapłaty prawie 20 tys. zł, czyli równowartości trzech pensji.

Jacek Kantor
- Postępujemy dokładnie tak jak rząd. Też ściśle trzymamy się litery prawa. Bez wyjątków - mówi Jacek Kantor, szef Solidarności '80 w Stoczni Szczecińskiej Nowa
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG 2009-05-18

Nakaz trafił już do sekretariatu stoczni. Wprost z sądu przyniósł go Roman Sędecki. Nakaz uzyskał po złożeniu przeciwko stoczni pozwu.

- To pierwszy krok do uzyskania przez stoczniowców, oprócz odszkodowań, także odpraw - cieszy się Jacek Kantor, szef Solidarności '80 w Stoczni Szczecińskiej Nowa.

Odszkodowania zwalniani pracownicy likwidowanych stoczni w Szczecinie i Gdyni otrzymują dzięki specustawie. Kwoty od 20 do 60 tys. zł netto (w sumie 370 mln zł) to forma rekompensaty z tytułu utraty pracy. O odprawach nikt wtedy nie wspominał.

- Odprawy też nam się należą - twierdzi teraz Zdzisław Kołodziejczyk, przewodniczący związku zawodowego Stoczniowiec w Stoczni Szczecińskiej Nowa. - Zakład pracy jest likwidowany nie z winy pracowników. Kiedy jednak zwróciliśmy się do zarządcy kompensacji o ich wypłacanie, ten odmówił.

Związkowcy ze Szczecina wynajęli więc dwie kancelarie prawne. - Dla mnie sprawa jest oczywista. W ustawie stoczniowej nie wyłącza się uprawnień do otrzymania odpraw z tytułu zwolnień grupowych. A przecież z takimi mamy tu do czynienia - mówi mecenas Włodzimierz Łyczywek, reprezentujący stoczniowców. - Wniosłem już kilka pozwów.

Roman Sędecki złożył pozew indywidualnie. To, że ma nakaz, nie oznacza, że pieniądze dostanie. "Nakaz zapłaty" to procedura sądowa, która faktycznie rozpoczyna sprawę, jeśli jedna ze stron wniesie od niego sprzeciw. Wówczas dochodzi do rozprawy z udziałem obu stron.

- Prawnicy już przygotowują sprzeciw - mówi Roma Sarzyńska, rzecznik Agencji Rozwoju Przemysłu, która jest właścicielem SSN.

ARP twierdzi, że skoro stoczniowcy dzięki specustawie przystąpili do Programu Dobrowolnych Odejść, otrzymują odszkodowania i odchodzą za porozumieniem stron, odprawy im nie przysługują.

Według Włodzimierza Łyczywka sądowe potyczki skończą się wczesną jesienią. - Liczę, że jeśli wygram w kilku sprawach, to nie będę musiał składać tysięcy kolejnych pozwów i odprawy po prostu zostaną wypłacone - mówi Łyczywek.

- Postępujemy dokładnie tak jak rząd, który w czasie negocjacji ustawy dużo obiecał, a potem w ustawie stoczniowej zapisał mniej i teraz mówi, że postępuje zgodnie z prawem - mówi Jacek Kantor. - Też ściśle trzymamy się litery prawa. Bez wyjątków.

Według wyliczeń związkowców odprawy dla 4 tys. stoczniowców ze Szczecina wyniosłyby około 30 mln zł, a z Gdyni - 70 mln. Ponieważ stocznia jest niewypłacalna, fundusze pochodziłyby z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.



Rozmowa z Romanem Sędeckim

Andrzej Kraśnicki jr: Dlaczego zdecydował się pan walczyć o odprawę?

Roman Sędecki: Po prostu należy się. Mam opinię prawną, z której to jednoznacznie wynika. Odprawa przysługuje każdemu stoczniowcowi z tytułu zwolnienia grupowego. To, że jestem pierwszym, który dostał nakaz zapłaty, trochę mnie zaskoczyło. Nie byłem przecież zwalniany w pierwszej kolejności. Pozew złożyłem 22 kwietnia.

Nie boi się pan oskarżeń, że stoczniowcy są zbyt zachłanni? Każdy odchodzący z firmy dostaje przecież odszkodowanie.

- Kiedyś górnicy mieli okazję coś wziąć w zamian za utratę pracy, w tym roku taką możliwość mają stoczniowcy. Wśród nich jest wielu, którzy otrzymają odszkodowanie, ale szybko pracy nie znajdą. Pieniądze z odszkodowania szybko się rozejdą. Rok, półtora roku i co dalej? Przecież nie wszyscy znajdą pracę w nowej stoczni. Przyznaję, że w moim przypadku źle nie jest. Mogę już przejść na emeryturę.

Może mieć pan jednak jeszcze szansę wrócić do stoczni, bo nowy właściciel chce budować statki, a pan jest fachowcem.

- Mam 62 lata, w stoczni przepracowałem 43 i pół roku. Trafiłem tam zaraz po studiach. Zaczynałem jako stażysta i technolog, skończyłem jako główny specjalista ds. ochrony korozyjnej. Wystarczy. Uważam, że można mnie już zastąpić.



Dla Gazety

Sławomir Nitras, poseł PO

Intencją twórców ustawy stoczniowej było, by stoczniowcy tracący pracę otrzymali wyższe świadczenia niż odprawy. I tak się stało. Odszkodowania są wyższe niż odprawy przysługujące dla zwalnianych w ramach zwolnień grupowych. Chodziło też o to, by nie obciążać jeszcze bardziej stoczni. Stąd zapis, że odszkodowania wypłacane są z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Domaganie się teraz jeszcze odpraw, byłoby dodatkowym obciążeniem dla skarbu państwa. Moim zdaniem to nieuczciwe.

Joachim Brudziński, poseł PiS

Trudno się dziwić, że stoczniowcy zorientowali się, że w ustawie jest luka i chcą z tego skorzystać. Takie powstało prawo. Wielokrotnie mówiłem, że PO przygotowała legislacyjnego potworka. Oby tylko nie okazało się, że sprzedaliśmy stocznię za 161 mln, a ów tajemniczy inwestor nie wznowi produkcji statków. Wówczas te wszystkie koszty - odszkodowania i odprawy - okażą się daremnymi wydatkami. Wtedy jednak najbardziej poszkodowani będą sami stoczniowcy.

Krzysztof Zaremba, senator niezależny

Stoczniowcy mają prawo walczyć o odprawę, bo tak stanowią polskie przepisy, których specustawa nie uchyliła. Tracą posady z winy pracodawcy i zaniechań rządu. Nie mają gwarancji zatrudnienia w swoich zawodach. Pieniądze, które dostają w ramach programu dobrowolnych odejść to jedynie rekompensaty za to, że zgodzili się na to odejście.

not. akr


Andrzej Kraśnicki jr
{jathumbnail off}
1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter