Stocznie, Statki
Premier: "Mam nadzieję, że związkowcy nie zdezerterują i przyjdą na debatę ze mną". Związkowcy "S": "Nie boimy się. Przyjdziemy, ale tylko my i OPZZ. Żaden inny związek. Inaczej debaty nie będzie".

Protest związkowców ze stoczni gdańskiej w Warszawie, 29.04.2009 r.
Protest związkowców ze stoczni gdańskiej w Warszawie, 29.04.2009 r.

Fot. Bartosz Bobkowski / AGENCJA GAZETA 2009-04-30

Z propozycją debaty, którą dziś o 20.15 ma transmitować TVP 3, TVN 24 i Polsat News, wyszedł sam Donald Tusk. Zapowiedział, że przyjdzie do stoczniowców bez ochrony i przyjmie każde warunki organizacyjne.

- Rozmowa może dotyczyć i uroczystości 4 czerwca, historii, i przede wszystkim tego, co kto zrobił dla Stoczni Gdańskiej - mówił premier tydzień temu. - Nie chcę dyktować żadnych warunków. Chcę do końca być otwarty wobec związkowców i nie narzucać im żadnej formuły.

Premier jednak formułę narzucił. W piątek wieczorem przysłał do związkowców swoją propozycję: debata w poniedziałek o godz. 20.15 na dziedzińcu Politechniki Gdańskiej, z udziałem jego oraz trzech przedstawicieli "Solidarności" ze Stoczni Gdańsk, dwóch przedstawicieli Zakładowego Związku Zawodowego Pracowników Stoczni Gdańsk (OPZZ) oraz po jednym przedstawicielu Związku Zawodowego Inżynierów i Techników Stoczni Gdańsk i Związku Zawodowego "Okrętowiec".

"Proszę w dialogu między związkowym ustalić, czy taki skład Państwu odpowiada" - napisał w listach do związkowców premier.

Pierwotnie mówiło się, że debata odbędzie się w Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku z udziałem publiczności i tylko związkowców z "S". W piątek wystosowali oni nawet apel do gdańszczan, żeby przyszli pod Filharmonię w poniedziałek "na spotkanie z chemicznym Donaldem" i wsparli duchowo "Solidarność". Nowa formuła zaproponowana przez Tuska oraz miejsce debaty związkowcom "S" się nie spodobała.

- W spotkaniu powinni uczestniczyć przedstawiciele tylko dwóch z czterech działających w stoczni związków - "Solidarności" i OPZZ - mówił wczoraj Roman Gałęzewski, szef "S" w stoczni. - Tylko te dwa związki utworzyły komitety protestacyjne i są najbardziej reprezentatywne, bo zrzeszają 90 proc. załogi. Pozostałe dwa są marginalne.

Jego zastępca Karol Guzikiewicz dodał: - Chcielibyśmy, żeby debatę poprowadził dziennikarz, żeby mogła w niej uczestniczyć publiczność, powinny być też ustalone scenariusz i scenografia studia, żeby było na przykład logo i flaga "Solidarności".

Premier odpowiedział związkowcom we Wrocławiu: - Publiczność będzie największa z możliwych. Z tego, co wiem, wszystkie media są zainteresowane transmisją tej rozmowy. Jeśli moi partnerzy chcą robić wiece i manifestacje, to będą mieli jeszcze do tego okazje. Mnie zależy bardzo, żeby to była poważna rozmowa.

Związkowcy będą mieli dużo czasu. To jest prawie godzina w dobrym czasie telewizyjnym, gdzie nie będzie innych gwiazd, tylko stoczniowcy i ja, i gdzie będziemy mogli serio porozmawiać. Mam nadzieję, że nie zdezerterują, bo nie ma żadnego powodu.

Ostatecznie Guzikiewicz z Gałęzewskim stwierdzili, że w sprawach techniczno-organizacyjnych (obecności publiczności czy moderatora rozmowy) nie będą się upierać.

"Solidarność" nie zamierza jednak ustąpić w sprawie składu uczestników debaty.

- Jeśli przyjdą przedstawiciele innych związków niż "S" i OPZZ, to my w tym brać udziału nie będziemy - powiedział "Gazecie" Gałęzewski. - To tak, jak byśmy proponowali, żeby po drugiej stronie siedziało kilku byłych premierów. Niech nas premier nie oskarża o dezercję, bo my się go nie boimy. To on się boi, bo chce zapraszać związki, które nie uczestniczyły w naszym proteście.

Kto więc weźmie udział w debacie? Wczoraj jeszcze tego nie ustalono. Dzisiaj związkowcy z "S" mają w tej sprawie rozmawiać z rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem.

Maciej Sandecki, Gdańsk
{jathumbnail off}
1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6063 3.6791
EUR 4.2154 4.3006
CHF 4.5291 4.6205
GBP 4.8671 4.9655