Podwodne pojazdy okrętu ratowniczego Marynarki Wojennej badają miejsce zatonięcia polskiego kutra koło Bornholmu.
ORP "Lech", ratowniczy okręt polskiej Marynarki Wojennej, wypłynął z portu w Gdyni w poniedziałek rano. Jeszcze tego samego dnia po południu udało mu się zlokalizować dokładne miejsce zatonięcia polskiej jednostki.
Po ustaleniu pozycji wraku kutra, ORP "Lech" ustawił się bezpośrednio nad nim. Jednostka korzysta w tym celu z systemu czterech kotwic, które utrzymują okręt w odpowiedniej pozycji bez względu na wiatr i falowanie.
We wtorek od rana wrak i jego okolice penetrują podwodne pojazdy okrętu.
- Warunki są bardzo, bardzo trudne - mówi kpt. Grzegorz Łyko z 3. Flotylli Okrętów w Gdyni. - Dno jest tak zamulone, że widoczność to jakieś pół metra. W takich warunkach maszyny muszą dokładnie sprawdzić teren w poszukiwaniu ewentualnych sieci. Gdyby nasz nurek, który zejdzie potem pod wodę, zaplątał się w nie, w tych warunkach, byłoby bardzo niebezpiecznie.
Razem z pojazdami podwodnymi wrak penetrują sonary okrętu. Pojazdy nagrywają także film, który zostanie potem wykorzystany do ustalenia okoliczności i przyczyn zatonięcia kutra.
Marynarka Wojenna zapowiada, że jej zadaniem nie jest wyciąganie jednostki, ale przeszukanie i ewentualne ustalenie przyczyn katastrofy. Zapewnia, że w przypadku odnalezienia ciał członków załogi, zostaną one wydobyte i przetransportowane do Polski.
Kuter rybacki WŁA-127 zatonął 30 kwietnia w okolicach wyspy Bornholm. 27 kwietnia wypłynął z portu w Darłowie. Na jego pokładzie było pięciu rybaków. W akcji ratunkowej, którą rozpoczęli Duńczycy, wzięło udział 18 jednostek, w tym okręty ratunkowe marynarek duńskiej, szwedzkiej, fińskiej i polskiej, cztery helikoptery oraz samolot obserwacyjny, przeszukano obszar morza o powierzchni kilkuset kilometrów kwadratowych. Poza przedmiotami z kutra, nikogo nie odnaleziono.
Marcin Górka
Stocznie, Statki
Marynarka wojenna filmuje wrak kutra
20 maja 2009 |
Po kilku miesiącach znowu zginęła na morzu cała Załoga polskiego statku!
Że tratwa została użyta to nie jest do końca prawda, tratwa z zatopionego statku sama wypływa przy pomocy HRU = zwalniaka hydrostatycznego.
A gdzie System Automatycznej Identyfikacji statku AIS, pokazujący statek w sposób ciągły?
Gdzie Radiopława satelitarna EPIRB wskazująca tonący statek?
W TV Pan Dyr. Urzędu Morskiego Królikowski nie wiedział dlaczego nie zadziałała.
A może była niesprawna, może wadliwie zamocowana pod przeszkodą uniemożliwiającą jej wypłynięcie?.
Gdzie transponder radarowy wskazujący pozycje tonących/uratowanych ,ew. na tratwie, gdy go zabiorą ze sobą ze statku.
Gdzie niezatapialne kombinezony robocze niezbędne do pracy na kutrze przy tak niskiej temperaturze morza,?
Gdzie umiejętność ratowania się ludzi potwierdzona Certyfikatem szkolenia, które przerodziły się w "maszynki do robienia pieniędzy przez wybranych egzaminatorów",
Kiedyś wydawano Kartę Pływacką: 50 zł."na mokro", stówę "na sucho", aby kasa wpływała tam gdzie trzeba, a dziś?
Jakim cudem mający Certyfikat Bezpieczeństwa statek, podobnie jak wcześniej mający grodzie niezatapialny ponton pogłębiarki Rozgwiazda tonie błyskawicznie, szybciej niż nie posiadający grodzi Titanic??
Kto bezkarnie wydaje takie Certyfikaty????
Czy znowu , jak w przypadku tragedii promu Jan Heweliusz i śmierci 55 osób, w tym wszystkich 35pasażerów na oczach Certyfikowanych i wyposażonych w kombinezony ratownicze Ratowników Morskich promu- wszystko się rozmydli i zamiecie pod dywan.
Kto zdobędzie się na odwagę i opublikuje wyrok Izby Morskiej w Szczecinie -to tylko 4 strony- opisujący straszliwy obraz zaniedbań tragedii ?Chociaż ostatnią stronę !!
Izba Odwoławcza w Gdyni faktów nie obaliła.
A kiedy Administracja Morska RP odpowie wreszcie na zarzuty dotyczące braku umiejętności ratowania ludzi ( nie zwłok) na morzu i inne nieprawidłowości.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.