Stoczniowcy z Gdańska protestowali wczoraj w Warszawie obronie swojego zakładu i przemysłu stoczniowego.
- Będziemy walczyć o stocznię. Za upadek stoczni w Gdyni i Szczecinie odpowiedzialny jest rząd, do upadku stoczni gdańskiej nie dopuścimy - grzmieli stoczniowcy w huku petard.
Jak twierdzą dotychczasowe rozmowy z minister skarbu Aleksandrem Gradem zaowocowały wyłącznie zapowiedzią zwolnień dla kilkuset pracowników i likwidacją gdańskich pochylni, a to byłby koniec dla stoczni.
Domagają się od rządu stanowczych rozmów z Komisją Europejską w sprawie zatwierdzenia planu restrukturyzacji stoczni. Plan ten jako zły kilka tygodni temu oceniła komisarz Neelie Kores. Kroes oczekuje, że w planie naniesione zostaną poprawki gwarantujące rentowność produkcji w stoczni.
W innym razie plan zostanie odrzucony, stocznia będzie musiała zwrócić kilkaset milionów złotych pomocy publicznej i upadnie.
- Stocznie do upadku chcą doprowadzić konkurenci, głownie z Niemiec. Zaczęliśmy produkować opłacalne gazowce i staliśmy się niewygodni dla europejskich stoczni - twierdzą gdańscy stoczniowcy.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso zapowiedział, że liczy na pomyślne dla stoczni rozwiązanie problemu.
Gdańskich stoczniowców wspierali w stolicy koledzy z Gdyni. Los ich zakładu został już przesądzony - zostanie zlikwidowany z końcem maja. Trwają przetargi na sprzedaż stoczniowego majątku. Nie ma jednak chętnych. Dwa przetargi na zakup praw autorskich do projektów statków budowanych w Gdyni zakończyły się niepowodzeniem. Nikt nie wpłacił wadium. Udało się sprzedać jedynie urządzenia warte 20 tys. zł. Nabyła je spółka Euro Cynk z Gdyni.
Za dwa tygodnie odbędą się przetargi na majątek produkcyjny stoczni.
Jacek Klein{jathumbnail off}
Stocznie, Statki
Protesty gdańskich stoczniowców w Warszawie
30 kwietnia 2009 |
Źródło:
