
Tomasz Misiak
Fot. Krzysztof Karolczyk / AG
W marcu 2007 r. senator Misiak pisał do minister spraw zagranicznych Anny Fotygi m.in.: "(...) Odnotować należy istotne zainteresowanie obywateli Ukrainy polskim rynkiem pracy. Ten stan jest ze wszech miar korzystny, zarówno dla gospodarki obu krajów, obywateli Ukrainy, jak i polskich przedsiębiorców odczuwających skutki trudności w rekrutowaniu wykwalifikowanych pracowników, przede wszystkim w branży budowlanej". A w czerwcu 2007 r. gospodarczy portal WNP.pl informuje: "Work Service szuka (...) pracowników na Białorusi i Ukrainie. Pierwszych 120 obywateli Ukrainy jest już w Polsce. Wśród klientów są firmy budowlane, deweloperskie, które potrzebowały pracowników m.in. do wykańczania lokali mieszkalnych".
Misiak w piśmie do minister Fotygi domagał się, by w konsulacie we Lwowie (w mieście jest oddział Work Service) otwarto wydział ekonomiczno-handlowy. MSZ odpisał: Nie mamy pieniędzy. Misiak pisze dalej - do ówczesnego ministra gospodarki Piotra Woźniaka, a potem do szefa MSZ Radosława Sikorskiego (skarży się, że polscy pracodawcy muszą zbyt długo czekać we Lwowie na wydanie wiz obywatelom Ukrainy).
W żadnym z pism Misiak nie powoływał się na to, że sprawa dotyczy jego firmy. Tłumaczył np. tak: "Jestem senatorem wybranym w okręgu wrocławskim. Na tym terenie prowadzą działalność przedsiębiorcy, którzy swoje rodzinne korzenie wywodzą w znacznej mierze z zachodniej części Ukrainy".
Jak ułatwić pracę tymczasową
Pod koniec lutego senackie komisje opracowały projekt zmian kodeksu pracy. Do dalszych prac nad projektem wybrano Misiaka. Zmiany dotyczą m.in. tego, że jeśli pracownik jest zwalniany i znów zatrudniany u tego samego pracodawcy, to nie potrzebuje wstępnych badań lekarskich. "Dzisiejsze przepisy nie odpowiadają dynamicznie zmieniającemu się rynkowi pracy, a w szczególności elastycznym formom zatrudnienia, takim jak praca tymczasowa, prace cykliczne, czy też sezonowe" - piszą senatorowie w uzasadnieniu. Sprawa znów dotyczy interesów Misiaka. Work Service jest jedną z największych w Polsce agencji pracy tymczasowej. Projekt komisji nie został jeszcze rozpatrzony przez Senat.
Work Service oferuje też firmom np. zatrudnianie osób niepełnosprawnych. "W obecnej sytuacji rynkowej powinni Państwo bez zastanowienia postrzegać osoby niepełnosprawne jako idealne rozwiązanie Państwa problemów personalnych" - reklamuje się firma. I także w tym przypadku - w listopadzie 2008 r. - Misiak reprezentuje grupę senatorów, która przygotowała zmiany prawa mające skłonić firmy do zatrudniania osób niepełnosprawnych, bo skorzystają na podatkach. Projekt czeka na rozpatrzenie w Senacie.
Stoczniowy interes
W sobotę „Gazeta” napisała: • firma Work Service, której współwłaścicielem i szefem rady nadzorczej jest senator PO, zajmuje się pośrednictwem pracy dla zwalnianych stoczniowców w Gdyni i Szczecinie, • Work Service (razem z firmą DGA) otrzymała od Agencji Rozwoju Przemysłu wart kilkadziesiąt milionów złotych kontrakt bez przetargu, • wcześniej senator Misiak aktywnie pracował przy specustawie, która zajmuje się sprawą stoczni (m.in. zgłaszając do niej poprawki).
- Senator zgłaszał poprawki na moją prośbę. Wynikały one z negocjacji z Komisją Europejską, nie miały nic wspólnego z programem zwolnień stoczniowców - zapewniał wczoraj wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. - Natomiast sprawa działania ARP, trybu, w jakim przyznała zamówienie, jest nadal na moje polecenie badana. Sprawdzone będą m.in. materiały, które wpłynęły do ARP od pozostałych konsorcjów, które odpowiedziały na zaproszenie ARP.
Od wybuchu afery Misiak bagatelizuje związek z firmą Work Service. - Jestem mniejszościowym akcjonariuszem i jednym z członków rady nadzorczej, który nie uczestniczy w pracach zarządu i nie ma wpływu na decyzje przez zarząd podejmowane - wyjaśniał w sobotę senator. m
Ale wcześniej mówił co innego. 12 stycznia "Puls Biznesu" napisał, że senator Tomasz Misiak i prezes firmy Tomasz Szpikowski pożyczyli Work Service 1,1 mln zł (Misiak - 0,5 mln zł, Szpikowski - 0,6 mln zł). - Kryzys odbił się na firmie, ale naszym zdaniem to krótkotrwały spadek - tłumaczył "PB" Misiak. - Bycie akcjonariuszem zobowiązuje. Nasze finansowe wsparcie jest dowodem zaangażowania w sprawy firmy.
20 stycznia 2009 r. ARP ogłosiła, że szuka chętnych do przetargu "stoczniowego". Miesiąc później - że zamówienie przyznała konsorcjum firm DGA i Work Service.
Wczoraj Misiak powtórzył, że nie wpływał ani na zapisy ustawy stoczniowej, ani na decyzję ARP. - Nie mam sobie nic do zarzucenia ani pod względem prawnym, ani moralnym - mówił. Powiedział, że rezygnuje z zasiadania w radzie nadzorczej Work Service.
Mimo że Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją, wskazywała, że powinien pozbyć się udziałów w firmie, powiedział, że tego nie zrobi. - Ta firma to dorobek mojego życia. Tego się nie sprzedaje jak kilograma jabłek. A teraz mamy kryzys.
Dziś decyzję w sprawie Misiaka podejmie zarząd Platformy Obywatelskiej. - Poddam się każdemu osądowi partii - zapowiada senator.
Mikołaj Chrzan{jathumbnail off}