Stocznie, Statki
Nie mam najmniejszych wątpliwości - stoczniowe dźwigi nie mogą zniknąć z krajobrazu Gdańska. To tak, jakby Paryż pozbył się wieży Eiffla, a Nowy Jork Statuy Wolności. My też musimy zadbać o symbol naszego miasta - pisze Aleksandra Kozłowska.


Fot. Dominik Sadowski / AG

Jasne - można powiedzieć, że to tylko przemysłowe konstrukcje, urządzenia potrzebne do budowania statków. Powinny więc działać tak długo, jak trwa stoczniowa produkcja, potem zgodnie z ekonomią należałoby je sprzedać albo pociąć na żyletki. Przyjmując taki punkt widzenia, warto jednak uświadomić sobie, że zdecydowana większość portowych miast Europy Zachodniej, rezygnując z przemysłu, pozostawia w postindustrialnych dzielnicach związane z nim obiekty: dawne hale produkcyjne (powstają w nich np. przestronne lofty, mieszkaniowe przedmioty pożądania), doki, czy właśnie dźwigi.

Żurawie - zakonserwowane, zadbane i wykorzystane np. jako podświetlane elementy dekoracyjne - są nie tylko turystyczną atrakcją, ale i przypominają o historii miejsca, stanowią łącznik między przeszłością a teraźniejszością miasta.

Ale gdańskie dźwigi to nie "zwykłe" portowe maszyny, malowniczo wpisujące się w miejski pejzaż. To, jak - zauważa Marian Kwapiński, wojewódzki konserwator zabytków - logo miasta, symbol Stoczni Gdańskiej, w której wykluwała się nasza historia. A jeśli do rejestru zabytków wpisane są już pomnik Poległych Stoczniowców, brama nr 2 i sala BHP, dlaczego również nie dźwigi? Zwłaszcza że ustawa o ochronie zabytków mówi jasno: "Zabytek to nieruchomość lub rzecz ruchoma, ich część lub zespoły będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym".

Warto przy tym pamiętać, że wpisanie stoczniowych żurawi na listę zabytków nie spowoduje, jak to barwnie określił Kwapiński, ich utrupienia. Dźwigi zabytki mogą pracować w takim samym stopniu jak dotychczas, przemieszczać się po stoczniowym terenie, działać jak każda inna maszyna. Konserwatorska ochrona zapewni im jedynie byt po ustaniu produkcji, będzie gwarancją, że nawet po jej zakończeniu (oby trwała zresztą jak najdłużej) wybrane dźwigi pozostaną w Młodym Mieście. Dzięki temu ta nowo powstająca dzielnica, w której obok siebie zgrabnie funkcjonować będą ultranowoczesne budynki i historyczne, postoczniowe obiekty ma szansę stać się gdańskim okrętem flagowym, magnesem ściągającym tłumy. Zwłaszcza że dźwigi już dziś inspirują młodych architektów, a efektowny projekt chłopaków z Lowbudget na oświetlenie żurawi to dopiero wstęp do erupcji pomysłów na ich zagospodarowanie.

Konserwator Kwapiński wyjaśnił wczoraj procedury związane z wpisywaniem dźwigów na listę zabytków: - Rozmawiałem o tym z prof. Bożydarem Meczkowem, dyrektorem generalnym Stoczni Gdańskiej SA. W marcu komisja unijna określi zakres działania stoczni, wtedy będzie on wiedział, które dźwigi ze względów ekonomicznych będą potrzebne, a które nie. Ustaliliśmy więc, że dopiero wówczas spróbujemy podejść do świadomego programu konserwatorskiego, zadecydujemy, które z nich mogłyby znaleźć się na liście zabytków. Podobne rozmowy przeprowadzę z firmą BPTO, nie chcę niczego robić bez zgody właścicieli żurawi. Jestem przekonany, że inwestorom Młodego Miasta posiadanie na swym terenie symbolu rozpoznawalnego na całym świecie może przynieść zaszczyt.

I tak też - mimo nieuniknionych kosztów konserwacji - trzeba na to patrzeć.

Aleksandra Kozłowska
{jathumbnail off}
1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.6182 3.6912
EUR 4.2232 4.3086
CHF 4.5137 4.6049
GBP 4.8868 4.9856

Newsletter