Wciąż nie wiadomo, dlaczego zatonął kuter KOŁ-31. Dramat, jaki rozegrał się w niedzielę 25 mil morskich na północ od latarni morskiej w Gąskach, uzmysławia, jak niebezpieczne potrafi być morze. Tego dnia nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii. Stan morza był niski, siła wiatru nie przekraczała 4 stopni w skali Beauforta.
Na pokładzie było 4 członków załogi. Kiedy statek zaczął nabierać wody i niebezpiecznie przechylił się w stronę rufy, dwóm rybakom udało się dostać do tratwy ratunkowej. Chwilę później podjął ich przepływający w pobliżu kuter KOŁ-17. Pozostałych członków załogi, 53-letniego szypra i 43-letniego rybaka, mimo natychmiast rozpoczętej akcji ratunkowej nie udało się odnaleźć. Niewykluczone, że przed zatonięciem nie zdołali opuścić wnętrza kutra. Zdaniem ratowników, niska temperatura wody nie dawała im szans na przeżycie, tym bardziej że - jak ustalono - poszukiwani nie zdążyli założyć kombinezonów ratowniczych.
Wypadek kołobrzeskiego kutra KOŁ-31 nie jest jedynym, jaki wydarzył się w czasie dobrej pogody. Przed rokiem 10 mil morskich na północny zachód od Darłowa poszła na dno jednostka wędkarska z 9 osobami na pokładzie. Zginęła wówczas żona właściciela łodzi. Pozostali pasażerowie zostali uratowani przez załogi łowiących w pobliżu łodzi. Dramat zajścia jest tym większy, że była to dziewicza wyprawa statku. Pogoda tego dnia była wprost wymarzona na morską wyprawę. Morze było gładkie jak stół.
Nawałnica była za to przyczyną śmierci 4 rybaków z kutra CHY-8. W połowie lipca br. 4 mile morskie na północ od Sarbinowa znalazła się łódź rybacka z pobliskich Chłopów. Chwilę po tym, jak zerwał się huraganowy wiatr, ślad po niej zaginął. Poszukiwania rozbitków trwały kilka dni. Dopiero użycie sonaru pozwoliło zlokalizować dokładne miejsce tragedii. Spoczywający na dnie kuter opleciony był sieciami rybackimi. Załoga znajdowała się wewnątrz.
O tym, że Bałtyk bywa naprawdę niebezpieczny, przekonaliśmy się także wcześniej, bo 2 lata temu. Niedaleko brzegu, na północ od Gąsek zatonęła pogłębiarka „Rozgwiazda”. W wypadku zginęła cała 5-osobowa załoga. Jednostka była holowana przy niesprzyjającej pogodzie do Kołobrzegu.
Chwile grozy przeżyli także 10 miesięcy temu rybacy z kutra Świ-47. Na środku morza podczas silnego sztormu załoga zauważyła poważny przeciek. Na pomoc ruszyli darłowski „Tajfun” oraz holownik „Passat”. Trudną do pokonania przeszkodą okazało się zalegające kilka mil od brzegu pole lodowe. Na szczęście ratownicy zdążyli na czas. Po 16-godzinnej akcji wodę wypompowano z ładowni, a przeciekający statek przeholowano do Kołobrzegu. Tym razem wszystko dobrze się skończyło.
O włos od tragedii byli także rybacy z kołobrzeskiego kutra KOŁ-32. Na początku października mijającego roku norweski statek wpłynął pomiędzy jednostkę a jej sieci. Statek pociągnął kuter za sobą, powodując niebezpieczny przechył. Tylko szybka reakcja szypra, który nakazał odcięcie sieci, uchroniła załogę przed śmiercią. Powiadomione o wypadku służby graniczne ustaliły, że zarówno kapitan, jak i pierwszy oficer norweskiego statku byli pijani.
Przemysław WEPRZĘDZ{jathumbnail off}
Rybołówstwo
Morze usłane tragediami
21 grudnia 2010 |
Źródło:
