Transport i logistyka (TSL) dołączyły do czołówki branż zmagających się z zatorami płatniczymi.
Straty TSL związane z odzyskiwaniem należności dochodzą do 1 proc. przychodów, co stanowi dużą wartość ze względu na stosunkowo niskie marże. Branża ponosi szczególnie wysokie ryzyko tzw. złych długów, bowiem wykonuje usługi z odroczonym terminem płatności, a czas na sprawdzenie kontrahenta jest bardzo krótki.
W momencie pojawienia się zaległości firma staje przed trudną decyzją: ponowić prośbę o zapłatę i czekać na przelew czy zwrócić się do sądu. Ten drugi wariant jest niekorzystny dla dłużnika, bowiem firmy TSL wygrywa-
ją niemal wszystkie dobrze udokumentowane sprawy. Przegrani muszą nie tylko spłacić należność, ale także ponieść koszty sądowe, komornicze i windykacyjne, które mogą podwoić ich pierwotny dług. Jednak w większości przypadków, należności udaje się odzyskiwać polubownie. Rzecz jasna, spóźnialscy klienci muszą się liczyć z karnymi odsetkami oraz mniej korzystną ofertą w przyszłości.
Zmagając się z niewypłacalnością kontrahentów, warto przyjąć za swoje motto dwa biznesowe hasła: „Cash is king!" i „Exit bad payers!". Przypominają one, że transakcja satysfakcjonująca obie strony kończy się dopiero w momencie otrzymania zapłaty. Nie należy też obawiać się zerwania współpracy z nierzetelnym klientem, a własne zasoby lepiej alokować na projekty mniej problematyczne...
{jathumbnail off}
Porty, logistyka
Kruszenie zatorów
19 lipca 2011 |
Źródło:
