Unikatowe zdjęcia, niezwykłe życie. Publikujemy fotografie pierwszego polskiego żaglowca szkolnego Lwów przekazane nam przez jednego z naszych Czytelników.
- Mam trochę starych fotografii mojego ojca z czasów, kiedy był uczniem Szkoły Morskiej w Tczewie - poinformował nas pan Jacek Fidosz, 69-letni mieszkaniec Sopotu. - Może bylibyście zainteresowani?
Ba! Umówiliśmy się na spotkanie. A kiedy pan Jacek wyjął stare, rodzinne albumy, od pierwszego rzutu oka wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z sensacją. Przed nami leżało prawie czterdzieści, w większości nigdy niepublikowanych, fotografii.
Zdjęcia przedstawiają uczniów Szkoły Morskiej w Tczewie na Lwowie. Widać jak szorują pokład, wiszą na kotwicy, uczą się nawigacji. Są też fotografie zbiorowe załogi stałej żaglowca i kilka ogólnych widoków statku.
O ocenę wartości historycznej zbioru poprosiliśmy Jerzego Drzemczewskiego, jednego z najlepszych w kraju znawców dziejów polskiej żeglugi. Jest on jednocześnie współautorem albumu „Morskie gracje” poświęconego m. in. Lwowowi. Przygotowując tę publikację Drzemczewski przejrzał niemal wszystkie dostępne, zachowane do dzisiaj, zdjęcia legendarnej jednostki.
- Pozostało niewiele fotografii z tamtego okresu - przyznaje. - Kolekcja pana Fidosza jest bez wątpienia unikatowa.
Pierwszy na równiku
„Kolebką nawigatorów” nazwał Lwów Karol Olgierd Borchardt poświęcając mu jedną ze swoich najsłynniejszych książek, o takim właśnie tytule. I słusznie, bo na tym żaglowcu morze poznawało pierwsze pokolenie Polaków po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku.
Lwów zbudowano w 1869 roku w Anglii. Pływał pomiędzy Europą a Indiami. Po kilkakrotnej zmianie bandery i nazwy, wysłużoną już jednostkę, zakupili w 1920 roku Polacy, z przeznaczeniem na statek szkolny dla nowopowstałej Szkoły Morskiej w Tczewie.
Lwów był trzymasztowym barkiem z żaglami o powierzchni około 1500 metrów kwadratowych. Miał nieco ponad 85 metrów długości i 1293 BRT pojemności. Wyposażony był w dwa silniki spalinowe po 180 KM każdy. Załogę stałą stanowiło 10 oficerów oraz 25 podoficerów i marynarzy. Poza nimi Lwów mógł zabrać na pokład około 140 uczniów.
Niemal wszędzie gdzie statek zawijał, był pierwszą jednostką pod biało-czerwoną banderą. Można więc śmiało powiedzieć, że większość rejsów Lwowa miała historyczne znaczenie. Tak jak ten w 1923 roku do Brazylii, który stał się pierwszym transatlantyckim przelotem polskiego statku i pierwszym w historii przekroczeniem równika. Ba! Pionierskie było nawet jego przejście przez Kanał Kiloński.
Lwów szkolił przyszłych marynarzy, ale także przewoził ładunki, zarabiając w ten sposób na swoje utrzymanie. Dowodzili nim kapitanowie takiego formatu jak Tadeusz Ziółkowski, Mamert Stankiewicz czy Konstanty Maciejewicz.
Historia niezwykłego żaglowca zakończyła się w 1930 roku. Siedem lat potem został pocięty na złom. Jego miejsce zajął Dar Pomorza.
Zdjęcia z pokładu Lwowa, które znajdują się w albumach pana Fidosza pochodzą najprawdopodobniej z lat 1925-1930. Przynajmniej ich część, na co wskazują, widoczne na fotografiach, malowane na biało burty żaglowca. W tym okresie takie właśnie były. Wcześniej kadłub wymalowany był według „nelsonowskiego” wzoru – na czarno, z białymi kwadratami imitującymi furty strzelnicze.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»