Popłynęliśmy do Helsinek największym promem towarowo-pasażerskim (typu ro-pax) na świecie! Dzięki uruchomionemu właśnie bezpośredniemu morskiemu połączeniu z Finlandią uroki tego kraju mogą poznać także polscy turyści, również ci podróżujący własnymi samochodami.
Jeżdżąc autem po Trójmieście można jeszcze gdzieniegdzie zauważyć tablice z napisem „Helsinki”. To pozostałość po czasach, kiedy do stolicy Finlandii można było popłynąć promem, a także oznaczenie czysto teoretycznej, w praktyce bowiem nieużywanej, drogi do Finlandii przez Nynashamn i Sztokholm. Połączenia bezpośredniego od kilkunastu lat nie było. Tabliczki budziły więc zrozumiałe zdziwienie.
Teraz to się zmieniło. Na początku czerwca fiński przewoźnik Finnlines, kontrolowany przez włoską grupę Grimaldi,
uruchomił linię promową pomiędzy Gdynią i Helsinkami, a ściślej do oddalonego o 27 kilometrów od centrum miasta
nowozbudowanego portu. Pływają na niej największe promy towarowo-pasażerskie (typu ro-pax) na świecie. Dzięki uprzejmości Finnlines mieliśmy okazję poznać jedną z takich jednostek - Finnstar - odbywając na jej pokładzie rejs do
Helsinek i z powrotem.
Turysta na dokładkę
Ten olbrzymi statek, o długości 218 metrów i szerokości 30,5 metra, w środku nie wydaje się pasażerom taki wielki. Być może dlatego, że nie cała jednostka jest dla nich przeznaczona. Dwieście kabin, w których pomieścić się może 500 podróżnych znajduje się w przedniej części statku. Resztę Finnstara zajmują pokłady z samochodami,
ciężarówkami i ładunkami sto-ro. Prom może zabrać 110 aut osobowych i tyle ciężarówek, że ustawione jedna za drugą utworzyłyby linię o długości 4,2 kilometra. I właśnie przewożenie ładunku, a nie ludzi, jest głównym zadaniem tego
statku. Pasażerowie są tu niejako „na dokładkę”.
Nie znaczy to jednak, że są w ten sposób traktowani. Zbudowany zaledwie trzy lata temu Finnstar jest urządzony komfortowo w oszczędnym, skandynawskim stylu. Kabiny są przestronne (największa ma powierzchnię 38 metrów kwadratowych), w każdym jest wc z prysznicem i telewizja satelitarna. Na jednym z kanałów przez cały czas rejsu
podawane są raporty z mostka o tym, gdzie w danej chwili jednostka się znajduje, jaka jest pogoda i ile jeszcze czasu zostało do końca podróży.
Ludzie płynący Finnstarem mają też do dyspozycji restaurację, gdzie serwowane są danie głównie kuchni niemieckiej i skandynawskiej, choć powoli wprowadzane są specjały polskie. Na przykład gołąbki. Na pokładzie statku jest też bar, w którym co wieczór występuje muzyk. Pasażerowie mają również do dyspozycji czytelnię, dwie sauny (osobno dla kobiet i mężczyzn), pokłady spacerowe, sklep i siłownię. Na promie przygotowano też dwie sale dla dzieci, młodsze poszaleć mogą na placu zabaw, a starsze pograć w gry komputerowe. Aż dziw, że to wszystko obsługiwane jest przez załogę licząca zaledwie 35 osób, w tym jedynie 15 osób załogi hotelowej!
Pływanie Finnstarem zaliczyć trzeba do przyjemnych. Trzeba uważać na obowiązujący na statku czas fiński, różniący się od polskiego o godzinę do przodu. Liczącą prawie 800 kilometrów trasę z Gdyni do Helsinek pokonuje się w 19 godzin. Pozwala na to utrzymywanie w czasie rejsu niemal stałej prędkości wynoszącej około 25 węzłów. Dzięki temu statek kursuje z punktualnością tramwaju.
Wielką zaletą Finnstara, szczególnie dla ludzi z chorobą lokomocyjną, jest niewątpliwie fakt, że niemal nie odczuwa się na nim kołysania morza. Nie straszne mu są nawet całkiem spore fale. W przeddzień naszego rejsu wiatr połamał na Bałtyku maszty żaglowcowi Bogoria, biorącemu udział w The Tall Ships’ Races. Przy naszym przejściu przez Zatokę Fińską i centralny Bałtyk nie wiało już tak silnie, ale morze było dość wzburzone. Z przyjemnością jednak skonstatowaliśmy, że na Finnstarze napotkane fale nie robiły większego wrażenia. Po zasłonięciu okna w kabinie, czasami tylko lekkie drżenie kadłuba, przypominało o złej pogodzie panującej na zewnątrz.
Ozdoby Finlandii
Finnlines chwali się, że jego nowa linia, łącząca Helsinki, Gdynię i Travemünde, już odniosła sukces. W ciągu jednego miesiąca miało z niej skorzystać 12 tysięcy pasażerów. Zapewne wpływ na to miała stosunkowo atrakcyjna cena podróży - od 89 euro od osoby, z Gdyni do Helsinek.
Na razie, z odchodzącego z Gdyni do Helsinek, trzy razy w tygodniu, promu korzysta niewielu Polaków. Ci, którzy już to zrobili, wydają się zadowoleni. Na pokładzie statku spotkaliśmy grupę ośmiu polskich pracowników z firmy, która zajmuje się budową w Finlandii linii energetycznych wysokiego napięcia. Do domu wracają co 5-6 tygodni. Do tej pory korzystali z drogi przez Tallin, gdzie dostawali się z Helsinek promem, a potem jechali dalej samochodami.
- To było bardzo męczące. Musieliśmy zmieniać się za kółkiem, czekać na granicach - mówi jeden z nich. - A teraz? Pakujemy się w Helsinkach, wysiadamy w Gdyni, noc spędzamy w wygodnej kabinie. Za dwa samochody, osiem osób, trzy kabiny i pełne wyżywienie zapłaciliśmy około 3 tysięcy złotych. Opłacało się.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»