Inne
Kiedyś Oksywska Torpedownia była strategicznym obiektem wojskowym, dziś jest poligonem jedynie dla filmowców i architektów. Co gorsza - pozbawionym właściciela

Torpedownia
Fot. Kamil Gozdan / AG

Płynąc wzdłuż gdyńskiego Wybrzeża, natrafiamy na dziwny, złowieszczo wyglądający obiekt. 300 m od lądu z wody wyrasta zrujnowany budynek, którego jedynymi mieszkańcami są stada kormoranów. To Oksywska Torpedownia. Po wojnie nieremontowana, opuszczona - dosłownie straciła kontakt z lądem - zniszczono prowadzące do niej molo. Niemal cały sprzęt przejęła Armia Czerwona. Mimo to, do lat 80. korzystali z niej wojskowi nurkowie - torpedownia idealnie sprawdzała się w roli akwenu do ćwiczeń. Później przyciągała również żeglarzy, poszukiwaczy podwodnych skarbów i żądnych wrażeń plażowiczów. Eksploratorów nie odstraszał nawet fakt, że przez ostre zimy obiekt stracił frontową ścianę.

Dziś to unikalne miejsce nadal inspiruje - głównie jednak filmowców i architektów. Torpedownia "zagrała" m.in. w "Czterech Pancernych", w serialu "Kryminalni" oraz w krótkim filmie o Gdyni nadesłanym na konkurs ogłoszony przez Mistrzowską Szkołę Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy pt. "Zrobię film dla Ciebie". Niedawno jedna z trójmiejskich agencji reklamowych nakręciła tu filmik - reklamę napoju energetyzującego, gdzie główną rolę gra uprawiający free style kitesurfer.

- Natomiast studenci architektury wykonali kilka projektów zagospodarowania torpedowni, np. na ekstrawagancki hotel, problem jednak w tym, że nawet gdyby pojawił się jakiś szalony, naprawdę bogaty inwestor zainteresowany ich realizacją, nie można by wskazać właściciela obiektu - mówi Joanna Grajter, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Gdyni. - Nie przyznaje się do niego ani miasto, ani wojsko, ani Urząd Morski, który jedynie wystawia pozwolenia dla ekip filmowych.

Z tego też powodu torpedownia nie może zostać wpisana do rejestru zabytków: - Mogłaby się w nim znaleźć, gdybyśmy tylko wiedzieli, do kogo należy. Wówczas właściciel musiałby przedstawić plan zagospodarowania obiektu i o niego zadbać, żeby dalej nie ulegał degradacji - dodaje Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków.

- Dlatego też nie dziwi mnie, że każdy od torpedowni się wykręca. Nie dość, że nie wiadomo dokładnie, co znajduje się na dnie przy obiekcie, to także on sam może stanowić zagrożenie dla nieuważnych. A potencjalny właściciel musiałby ten problem rozwiązać - wyjaśnia rzeczniczka gdyńskiego magistratu.

Co na to Marynarka Wojenna? - To teren leżący w pasie technicznym Urzędu Morskiego. Torpedownia nigdy nie była w naszej ewidencji - mówi Bartosz Zajda, rzecznik prasowy MW.

Anna Stelmaszyk-Świerczyńska z Urzędu Morskiego w Gdyni: - W tej chwili faktycznie jest tak, że budynek nie ma właściciela - przyznaje. - Dyrektor Urzędu Morskiego ma jedynie trwały zarząd wód pod torpedownią, sam obiekt jednak nigdy nie został przyjęty na stan. Gdyby jednak pojawił się zainteresowany nią inwestor, prywatny bądź komunalny (a co jakiś czas rzeczywiście się pojawia, choć jak dotąd na wstępnych rozmowach się kończy), żeby coś tu budować czy adaptować, powinien zawrzeć umowę użytkowania gruntów pokrytych wodami z ministrem ds. gospodarki morskiej - tak samo, jak przy budowie farmy wiatrowej albo mariny. Nakłady finansowe takiej inwestycji (moim zdaniem hotel to chybiony pomysł, co innego baza nurków) byłyby jednak niebotyczne. Na początek należałoby dokładnie przebadać dno pod torpedownią - taka inwentaryzacja nie była jeszcze nigdy przeprowadzona.

Póki co torpedownia musi zadowolić się więc odwiedzinami artystów, nurków i kormoranów. A szkoda.

- W Polsce mało kto w ogóle wie, że mamy tu taki obiekt, nawet mieszkańcy Trójmiasta nie zawsze znają jego historię. A to bardzo ciekawe miejsce, nie tylko ze względu na swoje dzieje. Doskonale nadaje się również na szkółkę dla nurków, ale wymaga oczywiście zagospodarowania. Jeszcze kilkanaście lat temu można tu było pod wodą znaleźć wiele ciekawych rzeczy, m.in. właśnie torpedy - opowiada Mirosław Kukułka, instruktor ratownictwa morskiego i nurek, to on właśnie "podsunął" oksywski obiekt ekipie "Kryminalnych". -. Nie jestem jakimś maniakiem torpedowni, ale żal mi, że ten unikalny budynek tak niszczeje. Cieszyłbym się, gdyby ktoś chciał tu zbudować hotel. Podobnie usytuowane obiekty ma chyba tylko jeszcze Dubaj.

Oksywska Torpedownia

Jej historia zaczyna się już w 1939 r. Tuż po kampanii wrześniowej Niemcy zdecydowali, że uzupełnieniem dla potężnej bazy Marynarki Wojennej, która właśnie powstawała na terenie Zatoki Gdańskiej, będzie nowoczesny poligon torpedowy, z którego będą mogli korzystać lotnicy i załogi U-Bootów. W 1940 r. Niemcy oddali do użytku obiekt na Oksywiu, przeznaczony dla załóg okrętów podwodnych. Dwa lata później otwarto zaś Torpedowaffenplatz Hexengrund. Przeznaczony dla Luftwaffe. Oba obiekty miały zamontowane wyrzutnie torped. Znajdowały się w nich także magazyny i laboratoria. Na gdyński poligon torpedowy składało się - oprócz dwóch torpedowni - także kilka stanowisk obserwacyjnych, wybudowanych wzdłuż brzegu mierzei helskiej, oraz duże lotnisko, które zbudowano poprzez rozbudowę pasów w Rumi i budowę nowych w Babich Dołach. Startowały z nich Fw-189, He-111, Ju-52, Ju-87 i Me-108. Mało kto wie, że poligon zatrudniał aż 2500 osób. Dziennie wystrzeliwano tu albo wrzucano do wody z samolotów ponad 200 torped.


Jowita Kiwnik, Aleksandra Kozłowska
not. bg
1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.727 3.8022
EUR 4.2374 4.323
CHF 4.532 4.6236
GBP 4.9653 5.0657