Czas skończyć z fikcją. Błyskawica powinna stać się muzeum z prawdziwego zdarzenia. Tymczasem nie jest nawet w rejestrze zabytków.
Bez wątpienia Błyskawica jest najcenniejszą pamiątką dziejów Polskiej Marynarki Wojennej. Cumujący w Gdyni okręt co roku odwiedza ponad sto tysięcy turystów. Na jego pokładzie odbywa się w tym czasie kilkadziesiąt różnego rodzaju imprez – wodowania książek, promocje oficerskie, nawet pasowania na pierwszoklasistów. Wizyta na okręcie znajduje się w programie niemal każdej oficjalnej zagranicznej delegacji przebywającej w Trójmieście, czy to państwowej, wojskowej, czy samorządowej.
Jednostka zyskała międzynarodowe uznanie. Dwa lata temu została uhonorowana medalem International Maritime Heritage Award, prestiżową nagrodą przyznawaną najlepszym historycznym jednostkom pływającym. Oznacza to, że weszła do międzynarodowego grona okrętów, które wniosły największy wkład w historię świata i zostały zachowane dla kolejnych pokoleń. Jak do tej pory wyróżnienie to otrzymało zaledwie 25 jednostek, w tym legendarne: Victory, Vasa czy Constitution.
Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się więc w porządku. Jeśli jednak przyjrzeć się sprawie bliżej, rzeczywistość przestaje być różowa. Poza zainstalowaną na okręcie, zmienianą raz do roku wystawą, Błyskawica ma niewiele do zaoferowania turystom, a jeszcze mniej pasjonatom historii. A nawet to, co w trakcie wycieczki po okręcie można na nim zobaczyć, daleko odbiega od współczesnych sposobów prezentowania historii.
46. zaokrętowanych
Wokół legendarnego niszczyciela nie udało się też skupić prężnego środowiska jego miłośników. Przy okręcie nie działa żadna grupa rekonstrukcyjna, najpopularniejsza dzisiaj forma prezentacji historii. A przecież nietrudno sobie np. wyobrazić, jak jej członkowie, ubrani w mundury z epoki, oprowadzają chętnych po jednostce.
Dlaczego Błyskawica nie wykorzystuje całego muzealnego potencjału? Postanowiliśmy zapytać o to odpowiedzialne za nią osoby. I tu pojawił się pierwszy kłopot. Wydawało się nam bowiem oczywiste, że okręt jest częścią Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Nic bardziej mylnego. Błyskawica pozostaje w składzie floty i podlega dowódcy Marynarki Wojennej.
Oczywiście nie przedstawia już żadnej wartości bojowej i nikt nie zamierza jej używać w ewentualnym konflikcie zbrojnym. Fakt jednak pozostaje faktem i pociąga za sobą określone konsekwencje.
Jakie? Po pierwsze na Błyskawicy jest zaokrętowana załoga. Liczy aż 46 etatów! Część jej członków nawet na Błyskawicy nocuje. Wszystko jest tutaj, jak na prawdziwym okręcie. Kucharz gotuje posiłki, jest siłownia i sala ze stołem do ping-ponga. Załoga odbywa przepisane regulaminem służby i szkolenia bojowe. W efekcie, mniej więcej połowa okrętu, którą zajmuje załoga, nie jest dostępna dla turystów.
Po drugie, takie podporządkowanie okrętu powoduje, że służy on głównie Marynarce Wojennej, a nie turystom. Oczywiście nieprawdziwe byłoby twierdzenie, że w związku z tym załoga nic dla nich nie robi. Jej członkowie dbają o codzienne utrzymanie Błyskawicy, obsługują zwiedzających, nieraz sami oprowadzają ich po jednostce. Nie są to jednak dla nich zadania priorytetowe. Priorytetem jest wypełnianie funkcji reprezentacyjnych na rzecz MW.
Nie ma się zatem co dziwić, że dowódca Błyskawicy, kmdr por. Jerzy Łubkowski narzeka, że te 46 etatów to nawet za mało. Wylicza, że przy tej liczbie osób służących na okręcie, ledwo wystarcza marynarzy, aby zachować ceremoniał morski obowiązujący, kiedy na okręt przybywa jakaś ważna, oficjalna delegacja.
Sytuację komplikuje też fakt, że dowódca Błyskawicy podlega dowódcy Marynarki Wojennej, a nie dyrektorowi Muzeum Marynarki Wojennej, który z kolei podporządkowany jest ministrowi obrony narodowej. Współpraca obu instytucji odbywa się na zasadach określonych w zawartej dwa lata temu umowie, na mocy której Marynarka Wojenna jedynie „udostępnia” okręt Muzeum Marynarki Wojennej, a jego dowódca „współdziała” z dyrektorem placówki. Taka sytuacja aż prosi się o konflikt, który może zaszkodzić okrętowi.
Oto okazuje się, że Błyskawica nie jest nawet wpisana do rejestru zabytków. Żadna ze stron nie wystąpiła o to, nie czując się do tego upoważniona. Teoretycznie więc, gdyby Marynarka Wojenna zechciała nagle pociąć okręt na żyletki, nic nie stoi na przeszkodzie.
Na myśl o czymś takim, można by się popukać w głowę, gdyby nie pamiętać, że podobny los spotkał już przecież inne polskie historyczne okręty, np. Burzę czy Sępa. Cała nadzieja w pomorskim, wojewódzkim konserwatorze zabytków w Gdańsku.
- Jeśli tylko dotarłyby do nas informacje o jakichś głupich pomysłach dotyczących Błyskawicy, natychmiast będziemy interweniować - zapewnia rzecznik prasowy konserwatora Marcin Tymiński.
Z załogą czy bez?
Wydaje się, że sytuację uzdrowiłoby zdjęcie załogi z Błyskawicy i przekazanie okrętu do Muzeum Marynarki Wojennej, którego zadaniem byłoby przekształcenie jej w nowoczesne, tętniące życiem muzeum na wodzie. W opuszczonych przez załogę pomieszczeniach można by np. urządzić salę kinową, gdzie turyści mogliby oglądać filmy związane z historią polskiej floty wojennej. Za takim pomysłem przemawia też fakt, że utrzymanie okrętu, wynoszące obecnie ok. 2 miliony złotych rocznie, byłoby wtedy znacznie niższe.
- Wszędzie na świecie tego typu historyczne jednostki mają załogi - przekonuje kmdr Łubkowski, zdecydowany przeciwnik wyżej przedstawionego rozwiązania. - Nie ma powodu, aby w Polsce było inaczej. Poza tym fakt, że z kuchni dolatują zapachy obiadu, czy słychać warkot agregatu, to właśnie czyni zwiedzanie tego okrętu niezwykłym. To dowód na to, że żyje, że nie jest martwą skorupą.
Jerzy Łubkowski uważa, że Muzeum Marynarki Wojennej nie poradziłoby sobie z utrzymaniem i obsługą okrętu, a oszczędności są złudne.
- To wyliczenia wzięte z sufitu - zżyma się dowódca Błyskawicy. - Proszę zobaczyć, co się dzieje na innych polskich, historycznych jednostkach, które podlegają placówkom kultury. Kiedy nie ma załóg, statki i okręty obumierają. To samo zapewne czekałoby Błyskawicę. Uważam, że obecna sytuacja jest optymalna. Budżet Marynarki Wojennej, z którego dostajemy pieniądze jest jaki jest, ale pewniejszy niż budżet Muzeum Marynarki Wojennej.
Co ciekawe, choć dyrektor Muzeum Marynarki Wojennej, kmdr por. dr Sławomir Kudela nie ma żadnych wątpliwości, że niszczyciel powinien być częścią kierowanej przez niego placówki, nie jest za całkowitym pozbawieniem Błyskawicy załogi. Według niego, można by ją jednak nieco zredukować, bez szkody dla zadań wykonywanych na rzecz MW. Po prostu pewne prace mogliby z powodzeniem wykonywać oddelegowani do tego pracownicy Muzeum.
Sławomir Kudela jest też zwolennikiem zaangażowania w opiekę nad okrętem szerszego niż dotychczas grona wolontariuszy. Przy niszczycielu istnieje co prawda Towarzystwo Przyjaciół Okrętu-Muzeum Błyskawica (obecny dowódca jej jego wiceprezesem), ale na ostatni zjazd tej organizacji przyjechało zaledwie 20 osób. Mimo najszczerszych chęci i wielu cennych wysiłków, grupa nie jest jednak w stanie „rozruszać” okrętu od strony historycznej.
- Wszystkie znane mi muzea morskie mają statki i okręty, tylko nie my - przekonuje kmdr Kudela. - Gdyby Błyskawica przeszła pod nasze skrzydła, spadłaby zapewne jej wartość bojowa, ale na pewno wzrosła wartość muzealna. I na pewno nie ucierpiałaby na tym jej funkcja reprezentacyjna, a dowódca Marynarki Wojennej nie byłby petentem na okręcie, jak to słychać w niektórych irracjonalnych opiniach wyrażanych przez przeciwników takiego rozwiązania. Mamy świadomość swoich zadań, miejsca i roli, służebnej wobec społeczeństwa, Sił Zbrojnych, a Marynarki Wojennej w szczególności. Nasze instytucje są jak połączone naczynia, czy to się komuś podoba czy nie i muszą być blisko siebie.
Sytuacja Błyskawicy jest więc patowa. Nie ma w tej chwili woli, aby przekazać go poza flotę.
- Błyskawica pozostaje w podległości Marynarki Wojennej - mówi kmdr ppor. Piotr Adamczak, zastępca rzecznika prasowego dowódcy Marynarki Wojennej. - Nie słyszałem aby miało się coś zmienić.
Jaka przyszłość czeka Błyskawicę? Póki co utrzymane zostanie status quo. Ze szkodą dla miłośników historii. A może nie?
Podziel się swoją opinią z autorem tego artykułu. Zapraszamy do przesyłania listów na adres redakcji lub skrzynkę mailową: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Tomasz Falba
{jathumbnail off}
Inne
Błyskawica do cywila!
17 listopada 2009 |
