W nocy z czwartku na piątek minie równo 70 lat od dnia, w którym polskim marynarzom z załogi okrętu podwodnego ORP "Orzeł" udało się uciec z portu w Tallinie (gdzie jednostka była internowana).
Przedstawiciele Marynarki Wojennej okrągłą rocznicę bohaterskiego czynu swoich kolegów uczcili już tydzień temu. Wówczas to marynarze z ORP "Flaming" i ORP "Mewa", którzy brali udział w międzynarodowej akcji niszczenia min na Bałtyku, pojawili się w Estonii, aby złożyć kwiaty oraz zapalić znicze pod tablicą upamiętniającą ucieczkę okrętu.
Trudno się dziwić, że dzisiejsi marynarze darzą szacunkiem wyczyn swoich poprzedników.- W opinii historyków i taktyków morskich ucieczka ORP "Orzeł" z Estonii i przedostanie się do Wielkiej Brytanii w trakcie trwającej wojny na morzu uznawane jest za największe na świecie osiągnięcie w działaniach i taktyce okrętów podwodnych. Nigdy w historii żadna załoga okrętu podwodnego nie dokonała takiej operacji na morzu - przypomina kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik Marynarki Wojennej.
Wydarzenia sprzed 70 lat chętnie wspomina też kmdr ppor. Piotr Adamczak, oficer marynarki, a zarazem historyk badający dzieje "Orła".
- Ucieczka była doskonale przygotowana. Załodze sprzyjało również ogromne szczęście. Udało się w bezkrwawy sposób obezwładnić strażników estońskich, przeciąć kabel elektryczny pogrążając w ciemnościach cały port i przejść na otwarte morze, mimo kolizji z falochronem - opowiada Adamczak. - Uniknięto też trafień z działa nadbrzeżnego, które otworzyło ogień w ostatnim etapie ucieczki z portu.
Mimo braku map, które nawigator musiał odtwarzać z pamięci i na podstawie usytuowania mijanych latarni morskich, jednostka po 27 dniach rejsu dotarła w końcu do brytyjskiego portu Rosyth.
Przez kolejne miesiące ORP "Orzeł" walczył u boku aliantów, przede wszystkim na Morzu Północnym. Wsławił się między innymi zatopieniem niemieckiego transportowca "Rio de Janeiro", którym niemieckie wojska płynęły w kierunku Norwegii.
W ostatni swój rejs okręt wyruszył 23 maja 1940 roku. Do tej pory nie wiadomo, co stało się później z jednostką. Nigdy nie powróciła do portu. Nie odnaleziono także wraku okrętu.
ORP "Orzeł" w momencie wybuchu II wojny światowej był jednym z najnowocześniejszych okrętów podwodnych na świecie. Wybudowano go w holenderskiej stoczni De Schelde.
Co ciekawe, na jego budowę złożyło się społeczeństwo. Ludzie wpłacali oszczędności na Fundusz Obrony Morskiej. Składki zbierane były również wśród kadry polskiej Marynarki Wojennej.
Piotr Weltrowski
Inne
ORP "Orzeł" 70 lat temu uciekł z portu w Tallinie
18 września 2009 |
Źródło:
Estończycy nie chcieli prawdę mówiąć zatrzymac okrętu. Pos wpływem niemców robili uniki, strzelali aby nie trafić, itd.
Ale samo przejście bez map to rzeczywiście jest wysokiej klasy nawigowanie. To prawda. W Estonii Polakom się udało, natomiast w Szwecji nawet o tym podwodniaki nie pomyśleli
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.